Sierra Gorda to niefrasobliwość

Obecny rząd od początku miał krytyczne zdanie o przejęciu przez KGHM kanadyjskiej Quadry i inwestycji w odkrywkową kopalnię miedzi i molibdenu w Chile.

Publikacja: 20.10.2019 21:00

Adam Lipiński

Adam Lipiński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Krytykowaliśmy tę inwestycję, kiedy byliśmy jeszcze w opozycji. I nie dlatego, że zrealizowano ją za rządów PO–PSL. Uważamy, że była ogromnym błędem i niefrasobliwością. Kosztowną fanaberią ówczesnego kierownictwa KGHM Polska Miedź.

My też byliśmy krytykowani, np. za zakup przez PKN Orlen rafinerii w Możejkach w 2006 r. Ale ta transakcja była częścią budowy systemu bezpieczeństwa energetycznego Polski, a dla płockiego koncernu szansą na umocnienie pozycji w regionie, powstrzymanie ekspansji rosyjskich koncernów, kontrolowanych przez tamtejsze służby specjalne.

Zakup i modernizacja Możejek kosztowały ok. 4 mld dol. Przez lata rządów PO–PSL słyszeliśmy, że zakład jest nierentowny, bez perspektyw na wyjście ze strat, i jedyne co można zrobić, to go sprzedać. Komu, wiadomo. Za tyle, ile dadzą, a więc ze stratą.

Po wyborach w 2015 r. jak za dotknięciem różdżki Możejki rozkwitły. W latach 2015–2018 łączny zysk netto Orlen Lietuva wyniósł 732 mln dol. Wystarczyło porozumieć się z litewskim władzami ws. przywrócenia transportu przez litewskie koleje krótszym, rozebranym w apogeum konfliktu odcinkiem do łotewskiego Renge i zamknąć polski rynek dla przemycanego paliwa z Rosji. Nasi poprzednicy zamiast budować dobre kontakty z Litwą, woleli bratać się z Rosją, a zamiast walczyć z mafią paliwową, wypłacali jej nienależny VAT.

Od kiedy przejęliśmy rządy, Orlen, odpowiadając na zwiększony popyt na legalne paliwa w Polsce, wykorzystuje w pełni moce swoich rafinerii. Zwiększa przychody i zyski. Gdyby nie miał rafinerii w Możejkach, zarobiłyby inne koncerny.

Raport NIK

Zamorska eskapada KGHM to miało być coś innego, lepszego niż ekspansja zagraniczna spółek skarbu państwa za rządów PiS. Miała być dowodem, że KGHM, kontrolowany przez rząd PO–PSL, potrafi działać globalnie, a co za tym idzie – że Polska za ich rządów staje się liczącym się graczem w światowej gospodarce.

Po sześciu latach projekt postanowiła sprawdzić NIK. Ocena instytucji, kierowanej jeszcze przez Krzysztofa Kwiatkowskiego (z rekomendacji PO), jest negatywna. Według NIK nie ma szans, by KGHM odzyskał miliardy zainwestowane w I fazę projektu.

W 2012 r. za kanadyjską Quadrę, która miała 55 proc. udziałów w chilijskiej kopalni miedzi Sierra Gorda S.C.M., KGHM zapłacił 9,15 mld zł. Wspólne przedsięwzięcie z japońską grupą przemysłowo-finansową, tzw. I faza, czyli budowa kopalni odkrywkowej i zakładu przeróbczego rudy, pochłonęło 4,3 mld dol. Z tego na KGHM przypadło 2,38 mld dol. Zdaniem NIK tej kwoty nie da się już odzyskać.

W sumie według NIK zaangażowanie KGHM związane z nabyciem i realizacją projektu Sierra Gorda wyniosło 13,8 mld zł (na koniec I półrocza 2018 r.). Jeśli ceny miedzi przekroczą 7 tys. dol./t, może uda się odzyskać to, co spółka wyłożyła po rozpoczęciu pracy przez chilijską kopalnię. W tym roku ceny miedzi wynoszą niespełna 5,8 tys. dol./t.

Jestem posłem z woj. dolnośląskiego, więc doskonale znam KGHM, największą firmę regionu. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego rząd PO–PSL w 2012 r. poparł inwestycje w Quadrę, a potem w Sierra Gorda, wpędzając spółkę w ogromne koszty i długi. Zablokował też w 2015 r. starania KGHM o koncesję na bogate w miedź złoża blisko Bytomia Odrzańskiego, oddając je de facto kanadyjskiemu inwestorowi bez doświadczenia w górnictwie głębinowym.

Zakup Quadry FNX (od 12 marca 2012 r. KGHM International) miał zwiększyć bazę zasobową KGHM i produkcję miedzi i metali szlachetnych, dzięki czemu nasza firma miała wejść do czołówki koncernów surowcowych na świecie. Produkcja komercyjna w Sierra Gorda ruszyła pięć lat temu. Trudno więc mówić, że projekt jest w początkowej fazie. Spójrzmy na wyniki. Na koniec sierpnia produkcja miedzi płatnej w całej grupie KGHM Polska Miedź wyniosła 470,9 tys. To o 15,4 proc. więcej niż rok wcześniej. W tym samym czasie KGHM International wyprodukował 50 tys. t miedzi wobec 55,2 tys. t rok wcześniej, a Sierra Gorda S.C.M. – 39,2 tys. t (proporcjonalnie do 55-proc. udziałów KGHM), podczas gdy rok wcześniej było to 33,2 tys. t.

Wzrost w chilijskiej kopalni to skutek intensywnych prac nad poprawą efektywności podjętych przez obecny zarząd KGHM. Ale mimo znaczącej poprawy i tak wkład zagranicznych spółek w wyniki grupy po siedmiu latach od kupna Quadry wynosi tylko 18,9 proc., a samej Sierra Gorda – 8,3 proc. Do tego w samym KGHM produkcja miedzi płatnej wzrosła w 2019 r. o 62,2 tys. t (19,5 proc.), co odpowiada 70 proc. obecnego wsadu zagranicznych aktywów do wyników produkcyjnych grupy. Można więc zapytać, czy ekspansja była konieczna, skoro podobne rezultaty można było przy dużo niższych nakładach osiągnąć w Polsce.

Zakup Quadry FNX miał obniżyć średni koszt wydobycia miedzi w lubińskim koncernie. Ten rósł, bo firma musiała eksploatować w Polsce złoża leżące coraz niżej i spadała zawartość miedzi w rudzie. NIK wskazuje, że koszt C1 zakładów górniczych [gotówkowy koszt produkcji miedzi płatnej, uwzględniający koszty wydobycia i przerobu urobku, podatek od kopalin, koszty transportu, koszty administracyjne fazy górniczej i premię przerobową hutniczo-rafinacyjną, pomniejszony o wartość produktów ubocznych – red.] wynosił 1,5–4 dol./funt, przy zakładanym 1 dol., czyli był nawet czterokrotnie wyższy. W I półroczu br. C1 w Sierra Gorda wyniósł 1,47 dol./funt, nadal powyżej planów. Nie wiadomo, co było podstawą przyjęcia optymistycznych założeń co do C1 dla chilijskiej spółki. Kopalnie doświadczonych koncernów z regionu miały dużo gorsze wskaźniki.

Do tego Sierra Gorda, której rudy zawierały 0,39 proc. miedzi, należy do złóż o najniższej zawartości metalu w rejonie Antofagasta. NIK podkreśla, że z wyjątkiem tego projektu żadne inne aktywa Quadry nie spełniały przyjętych w KGHM kryteriów wyboru projektów górniczych: żadna pracująca kopalnia i projekt Victoria nie produkowały ponad 50 tys. ton miedzi rocznie, a przewidywany okres eksploatacji kopalni był krótszy niż wymagane 10 lat. Kupiono więc Quadrę, płacąc 40-proc. premię akcjonariuszom spółki z wyeksploatowanymi kopalniami, aby uzyskać dostęp do Sierra Gorda.

Co robił resort skarbu

A może za wydaniem takiej kwoty mógł stać jakiś interes geopolityczny dla Polski w tej części świata? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej inwestycja od początku wydaje się forsowana za wszelką cenę, wbrew rachunkowi ekonomicznemu.

Okazuje się, że koszt zakupu akcji Quadry FNX prawie dwukrotnie przekraczał kwotę 5 mld zł, którą w strategii KGHM na lata 2009–2018 planowano przeznaczyć na nowe zasoby surowcowe (uwzględniając nakłady na Sierra Gorda – blisko trzykrotnie). Do tego zakup akcji zrealizowano w całości ze środków własnych, wbrew stanowisku kolegium Ministerstwa Skarbu Państwa, które poleciło znalezienie zewnętrznego źródła finansowania do 70 proc. wartości inwestycji.

Przerób rudy uruchomiono z rocznym opóźnieniem, a nakłady inwestycyjne były o 50 proc. wyższe od planowanych. Spółka od 2015 r. miała z przychodów ze sprzedaży koncentratu miedzi, molibdenu i złota finansować II fazę (zwiększenie przerobu do 190 tys. ton rudy dziennie za 850 mln dol.), ale nie osiągnęła celu produkcyjnego i ekonomicznego.

Zdaniem NIK na koniec I półrocza 2018 r. firma wypracowała tylko 1/3 planowanych przychodów, co przełożyło się na straty we wszystkich latach działalności – narastająco przekroczyły 19,9 mld zł (a od tego czasu zwiększyły się o 1,41 mld zł). Wynikało to m.in. z błędów projektowych instalacji i złej oceny złoża, bo rudy ze strefy przejściowej utrudniały flotację i właściwe uzyski metalu, niedostatecznego nadzoru nad eksploatacją zakładu przeróbczego.

Co ciekawe, resort skarbu za czasów PO-PSL najwyraźniej nie interesował się, co się dzieje z Sierra Gorda, największą polską inwestycją zagraniczną. Kierownictwo resortu nie mobilizowało KGHM do zwiększenia jej efektywności. Rada nadzorcza i zarząd uzyskiwały w latach 2010–2015 skwitowanie walnego zgromadzenia. Dopiero pod koniec 2015 r., po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę, wyciągnięto konsekwencje wobec odpowiedzialnych za tę nietrafioną inwestycję.

Sytuacja w Sierra Gorda zaczyna się stabilizować. Od połowy roku 2018 r. udaje się przekraczać średnioroczną zdolność przerobową na poziomie 110 tys. ton rudy dziennie (planowaną na koniec 2014 r.). Zarząd zapewnia, że od 2020 r. uda się go zwiększyć do 130 tys. ton dziennie. Produkcja ma być większa dzięki lepszej organizacji pracy, optymalizacji technologicznej, polityce remontowej, wzmocnionemu nadzorowi. Pozostaje trzymać kciuki.

Autor jest wiceprezesem PiS, szefem regionu dolnośląskiego, posłem ziemi legnickiej.

Krytykowaliśmy tę inwestycję, kiedy byliśmy jeszcze w opozycji. I nie dlatego, że zrealizowano ją za rządów PO–PSL. Uważamy, że była ogromnym błędem i niefrasobliwością. Kosztowną fanaberią ówczesnego kierownictwa KGHM Polska Miedź.

My też byliśmy krytykowani, np. za zakup przez PKN Orlen rafinerii w Możejkach w 2006 r. Ale ta transakcja była częścią budowy systemu bezpieczeństwa energetycznego Polski, a dla płockiego koncernu szansą na umocnienie pozycji w regionie, powstrzymanie ekspansji rosyjskich koncernów, kontrolowanych przez tamtejsze służby specjalne.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację