Mity i fakty polskiej transformacji

Czy w roku 1989 mieliśmy przed sobą wyraźnie lepszą alternatywę modernizacyjną?

Publikacja: 11.09.2019 21:00

Mity i fakty polskiej transformacji

Foto: Adobe Stock

Około roku 1990 miały miejsce dwie rewolucyjne zmiany gospodarcze w wymiarze globalnym. Jedna to załamanie się w krajach „realnego socjalizmu" systemu gospodarczego opartego na centralnej roli biurokracji państwowej w decydowaniu o tym, co, jak i dla kogo produkować. W rezultacie systemowej transformacji doszło w sferze gospodarczej do przejścia w bardzo krótkim czasie na system konkurencyjnej gospodarki rynkowej, oparty na centralnej roli przedsiębiorców i prywatnej własności po stronie podaży, preferencjach konsumentów po stronie popytu oraz regulacyjnej i redystrybucyjnej roli państwa.

W krajach wysoko rozwiniętych tempo wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) na mieszkańca, a ściślej na roboczogodzinę, zależy niemal całkowicie od tempa wzrostu sektora produkującego zmiany technologiczne oraz podnoszącego kwalifikacje pracowników. W tych krajach trend tempa rozwoju był w ostatnich dwóch wiekach stosunkowo stabilny w czasie i podobny. Natomiast w krajach doganiających tempo wzrostu gospodarczego zależy przede wszystkim od wielkości transferu technologii z krajów wysoko rozwiniętych, a ta wielkość zależy z kolei od ich polityki gospodarczej, w szczególności od poziomu inwestycji w relacji do PKB, jakości instytucji oraz kwalifikacji pracowników. To powoduje, że tempo doganiania jest tam bardzo zróżnicowane między krajami i zmienne w czasie.

Doganianie Zachodu

Druga kluczowa zmiana dotyczy dużego wzrostu tempa rozwoju w wielu krajach dotąd słabo rozwiniętych, obejmujących łącznie 85 proc. ludności świata. Główne kraje tej grupy to Chiny oraz Indie.

W wieku XIX i XX rosła procentowa luka dochodowa między tą grupą a krajami wysoko rozwiniętymi. W rezultacie tej drugiej zmiany od 30–40 lat luka ta zaczęła się szybko zmniejszać. Ta zmiana z dywergencji na konwergencję dotyczy także Polski. Luka jest jednak nadal duża. Podejmę w oddzielnym artykule temat możliwości jej dalszego zmniejszania w najbliższych 20–30 latach.

W ostatnich 40–50 latach miała też miejsce duża, wręcz rewolucyjna, zmiana instytucjonalna i polityczna w wymiarze europejskim, powstanie i rozwój Unii Europejskiej, z konsekwencjami gospodarczymi, cywilizacyjnymi oraz politycznymi dla krajów członkowskich oraz w wymiarze globalnym. Zmiany gospodarcze i polityczne pierwszej rewolucji umożliwiły też poszerzenie UE. Polska została członkiem Unii dopiero w roku 2004. W ostatnich 15 latach nasz kraj był beneficjentem tego przystąpienia. Odnotuję niektóre z tych korzyści.

Kluczowe reformy z przełomu lat 1989–1990 są nadal czasem krytykowane, w ostatnich latach także przez wpływowych polityków. Czy była przed nami wyraźnie lepsza modernizacyjna alternatywa? Aby odpowiedzieć na to pytanie rzetelnie, trzeba najpierw odnotować kilka ważnych faktów.

W roku 1989 Polska znajdowała się w stanie wyjątkowo głębokiego kryzysu gospodarczo-finansowego, którego skala przewyższała to, z czym zmagały się inne europejskie kraje realnego socjalizmu. Pomimo tego tzw. recesja transformacyjna, nieunikniona w reakcji na konieczną liberalizację cen i rozpad Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, była w Polsce (a także w Słowenii) najmniejsza i najkrótsza w porównaniu z sytuacją w innych krajach obozu wschodniego. A wzrost PKB (licząc według siły nabywczej, PPP) na mieszkańca był w omawianym 30-leciu wyjątkowo duży, bo z 30–40 proc. poziomu krajów Europy Zachodniej i USA w 1989 r. doszedł do 50–60 proc. roku 2019.

Jednym z kilku najistotniejszych powodów tego historycznego sukcesu był fakt, że tylko w Polsce ekspansja nowego, rodzimego sektora prywatnego poza rolnictwem była wyjątkowo szybka. Był to głównie efekt reform rządu Mazowieckiego z roku 1990, z kluczową rolą w tych reformach Leszka Balcerowicza i jego współpracowników, a także skutek polityki ekonomicznej realizowanej przez kolejne rządy i kolejne kierownictwa NBP.

Udział sektora prywatnego w zatrudnieniu ogółem był co prawda przed rokiem 1989 stosunkowo wysoki (32 proc. w 1970 r., 26,6 proc. w 1980 i 30,9 proc. w 1988), ale sektora prywatnego poza rolnictwem bardzo niski: 2,9 proc. w 1970 r., 3,6 proc. w 1980 oraz 7 proc. w 1988 (A. Jarosz-Nojszewska, A. Morawski, A. Zawistowski, „Problemy gospodarcze Trzeciej Rzeczypospolitej", Oficyna Wydawnicza SGH, 2017). Znaczną rolę w tej ekspansji sektora prywatnego po 1988 r. odegrało otwarcie na Zachód w latach 1971–1981 oraz 1984–1989, które zaowocowało silnym wzrostem polskiego prywatnego kapitału finansowego i ludzkiego.

Dobre świadectwo polityce gospodarczej w okresie transformacji wystawia także wyjątkowy w skali światowej fakt, że od roku 1992 nie było w Polsce ani recesji w skali całej gospodarki, ani kryzysu bankowego. Choć polityka fiskalna nie była wzorowa, to jednak nie była silnie destabilizująca. Polityka pieniężna była przez pierwsze 10 lat skoncentrowana na stopniowym obniżaniu inflacji, a przez ostatnie 20 lat na utrzymaniu stabilnych cen. Dużym sukcesem było stworzenie kompetentnego nadzoru bankowego.

Zadziwiające jest, jak wielu krytyków polskiej strategii transformacji formułuje oceny sprzeczne z tymi i innymi ważnymi, na ogół niekwestionowanymi, faktami. Odnotuję kilka takich sprzeczności.

Płace, ceny, emerytury

- Błędny jest pogląd, że w roku 1990 miał miejsce „niesłychanie duży" spadek płac realnych. Ten pogląd pomija fakt statystycznie nadmiernego wzrostu średnich płac realnych w dwóch poprzednich latach: o 13,6 proc. w 1988 r. oraz o 26 proc. w 1989. W stosunku do roku 1989 płace realne w 1990 spadły o 26,7 proc., ale w stosunku do roku 1987 – tylko o 7,7 proc.

- Błędny jest też pogląd, że w początkowym okresie transformacji mocno ucierpieli emeryci i renciści. W roku 1990 przeprowadzano rewaloryzację ich świadczeń co kwartał. Rewaloryzacja w styczniu 1991 r. o prawie 31 proc. spowodowała, że relacja emerytur do płac wzrosła z 64,1 proc. średnio w roku 1990 do 75,6 proc. średnio w 1991. Był to najwyższy poziom tego wskaźnika w całym 30-leciu. Ten silny wzrost bardzo skomplikował sytuację budżetu państwa w latach 1991–1992.

- Kolejnym mitem jest głoszona przez wiele lat teza, jakoby reformatorzy nadmiernie koncentrowali się na obniżaniu inflacji. W rzeczywistości jej obniżanie było stopniowe, a zejście inflacji z poziomu 250 proc. w 1990 r. poniżej 10 proc. zajęło 12 lat.

Prywatyzacja

- Inny mit dotyczy prywatyzacji, jakoby zbyt szybkiej i przeprowadzonej z niedostateczną dbałością o interes publiczny. Tymczasem w Polsce prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw była wyjątkowo powolna w porównaniu z innymi europejskimi krajami realnego socjalizmu. Reformatorzy odrzucili bowiem tzw. masową prywatyzację przeprowadzoną w krajach byłego ZSRR oraz Czechosłowacji, a rząd SLD–PSL Pawlaka ograniczył ją poprzez narodowe fundusze inwestycyjne do nieco ponad 400 przedsiębiorstw średniej wielkości zatrudniających w sumie około 200 tys. pracowników.

- Miała w Polsce miejsce dość szybka prywatyzacja gospodarki, czyli szybki wzrost udziału sektora prywatnego w PKB – z poziomu 9,7 proc. w roku 1988 poza rolnictwem i 19,2 proc. ogółem. Ale w publicystycznych i politycznych ocenach często pomija się przyczyny tego stanu rzeczy, czyli szybki wzrost nowego, rodzimego sektora prywatnego, duży napływ bezpośrednich prywatnych inwestycji zagranicznych oraz silny spadek produkcji w większości tych przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych, na których produkty i usługi w nowych warunkach cenowych i handlowych spadł popyt. Nawet teraz udział polskiego sektora państwowego w PKB należy wciąż do najwyższych w krajach UE (B. Błaszczyk, „Zmiany w systemie instytucjonalnym polskiej gospodarki", 2017) i jest obecnie obciążeniem dla gospodarki. Dotyczy to szczególnie sektora energetycznego.

- Czasem mówi się też o nadmiernej roli Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Tymczasem ta rola w polityce polskich władz była nawet w początkowym okresie transformacji dość ograniczona, w zasadzie doradcza, w dużym stopniu z racji zbieżności poglądów, ale w uzyskaniu obniżenia o połowę dużego zadłużenia wobec krajów (1991 r.) i banków zachodnich (1994) bardzo pomocna. Zachodni doradcy sami otwarcie mówili, że w 1989 r. nie mieli żadnego doświadczenia z odchodzeniem od socjalizmu. Główne projekty reform były przygotowane przez stronę Polską.

Przemysł

W okresie transformacji 1990–2018 nastąpiło znaczne zmniejszenie udziału przemysłu w tworzeniu PKB – z 25 do 22 proc. Ten statystyczny fakt posłużył do powstania dwóch kolejnych mitów: jeden, że miała miejsce dezindustrializacja, oraz drugi, jakoby przyczyną tego spadku było wypychanie produkcji przemysłowej przez usługi. Pierwszy mit jest dość popularny wśród krytyków polskiej strategii transformacji. A jakie są fakty?

Otóż jeśli wartość PKB w cenach stałych w roku 1990 uznać za 100, to do 2018 r. wzrosła do 276 według danych GUS. Natomiast produkcja sprzedana przemysłu w cenach stałych wzrosła z poziomu 100 w roku 1990 do 412 w roku 2018. W okresie owych 28 lat średnie tempo wzrostu PKB wynosiło 3,6 proc. rocznie (3,3 proc. w latach 1989–2018), tymczasem średnie tempo wzrostu produkcji przemysłowej wynosiło 5,0 proc. rocznie. O dezindustrializacji można mówić tylko w odniesieniu do roku 1990, kiedy nastąpił spadek produkcji przemysłowej o 24,2 proc., oraz w odniesieniu do roku 1991, ze spadkiem 8 proc. Jednak duża część tego spadku w tych dwóch latach powinna była lub musiała mieć miejsce (np. ze względu na przestarzałe, niedostosowane do popytu rynkowego produkty – red.).

Ale skąd spadek udziału przemysłu w PKB w cenach bieżących w całym okresie transformacji? Głównym powodem spadku był i jest po prostu systematycznie wolniejszy wzrost cen produktów przemysłowych niż usług. To z kolei było i jest spowodowane systematycznie szybszym wzrostem wydajności pracy w przemyśle niż w usługach. Te różnice w tempie wzrostu wydajności pracy oraz w tempie wzrostu cen są zjawiskiem ogólnoświatowym.

Duża trwałość mitów nie jest czymś niezwykłym. W tym bardzo ważnym przypadku polskiej transformacji nie powinniśmy jednak paść ich ofiarą. Wróćmy więc do pytania: czy była modernizacyjna alternatywa?

W świetle przedstawionych powyżej faktów wybitny historyk Polski i Europy w okresie średniowiecza, także ważny polityczny współzałożyciel III RP Karol Modzelewski, początkowo ostry krytyk realizowanej polityki gospodarczej, w końcu uznał, że takiej alternatywy ani w roku 1989, ani później nie było. Podzielam ten pogląd.

Niektóre działania były spóźnione lub nawet błędne, ale główny trzon reform i decyzji szczegółowych, w polskich warunkach politycznych i materialnych, był poprawny. Do tego trzonu należą w szczególności fundamentalne reformy pierwszych czterech lat, reformy emerytalne w latach 1997–2000, reforma w oświacie i reforma w górnictwie rządu Jerzego Buzka oraz zmiany instytucjonalne i ustawowe umożliwiające wejście Polski do Unii Europejskiej.

Autor jest członkiem Polskiej Akademii Nauk oraz głównym ekonomistą Business Centre Club.

Artykuł jest częścią szerszego tekstu, który ukaże się w grudniu 2019 r. lub na początku roku 2020 w piśmie „Rocznik Strategiczny". Autor dziękuje za pomocne uwagi profesorom Leszkowi Balcerowiczowi, Marianowi Goryni oraz Andrzejowi Koźmińskiemu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację