Trochę nie do końca pani minister wie, o czym mówi, bo te 8 mld to 1 pkt proc. stawki efektywnej, a nie podstawowej. Obywatel statystyczny płaci bowiem 5,8 albo 23 proc. VAT. Średnio daje to 16 proc. Ale generalnie pani minister ma rację. Także a rebours. Podwyższenie o 1 pkt proc. efektywnej stawki VAT też będzie nieodczuwalne. Jak wydajemy na zakupy 2500 zł miesięcznie, to nabywamy towary i usługi za 2155 zł netto plus 345 zł VAT. 1 pkt proc. to ok. 20 zł. Jeśli robimy codziennie jakieś zakupy (z wyjątkiem niehandlowych niedziel oczywiście) to przez 1 pkt proc. mniej lub więcej wydajemy dziennie raptem 75 groszy mniej lub więcej.

Pani minister potwierdziła więc w ten sposób tezę, że spokojnie możemy zamiast trzech stawek podatku VAT wprowadzić jedną – 20 proc. Obywatel statystyczny dziennie wyda 3 zł więcej, a budżet zyska 32 mld zł! I nie trzeba będzie robić kontroli podatkowych, czy sprzedając w zestawie hamburgera z colą, dobrze podzieliliśmy cenę kanapki i coli. A o te 32 mld zł będzie można obniżyć opodatkowanie pracy! Albo zlikwidować w ogóle podatek dochodowy od osób prawnych i zastąpić go podatkiem przychodowym bez żadnego ryzyka dla finansów publicznych. Żeby sprawdzić, czy rację mają ci doradcy podatkowi, którzy twierdzą, że podatku przychodowego można będzie nie płacić. Jeśli mają rację, nic się z budżetem nie stanie i będzie można eksperymentu zaniechać, beż żadnej szkody. Jeśli racji nie mają, w budżecie pojawi się dodatkowo kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych i będzie można obniżyć opodatkowanie pracy i zlikwidować podatek dochodowy od osób fizycznych.

Nie dałoby się aresztować księgowej Dochnala w dziewiątym miesiącu ciąży pod zarzutem uszczuplenia wpływów budżetowych o 7 tys. zł – za sprawą wyboru przez Krajową Radę Sądownictwa prokuratora Rocha do Sądu Najwyższego media przypomniały tę sprawę. Nie, żebym go bronił, ale przypomnę, że na areszt zgodził się niezawisły sędzia, wybrany przez niezależną jeszcze KRS. Oczywiście zmiana systemu podatkowego nas przed takimi prokuratorami i sędziami nie uchroni, ale przynajmniej utrudni im uprawianie aż takiej „bandyterki". A podatnicy z całą pewnością tego negatywnie nie odczują – jak słusznie zauważyła pani minister. Mogą za to odczuć pozytywnie.

Autor jest adwokatem, wykładowcą Uczelni Łazarskiego, szefem rady WEI