Świat zwariował czy tylko my nie nadążamy? Każdy dzień, każda godzina przynoszą zaskoczenia i zdziwienia. Nic już nie jest takie samo jak wczoraj. Ład globalny, pewnie bardziej wyimaginowany niż rzeczywisty, zamienił się w globalny nieład. Polska jest narażona na wiele negatywnych konsekwencji globalnych przemian, ale może je zminimalizować, zacieśniając więź z Unią Europejską i aktywnie wpływając na jej przyszłe losy.
Nawet piłkarskie mistrzostwa świata okazały się wielką niespodzianką. Dawne gwiazdy niespodziewanie gasną, nowi liderzy walczą o swoje, nie oglądając się na dotychczasowych zwycięzców. Podobnie dzieje się w innych dziedzinach życia. Solidarność przestała być wartością, zwyciężają partykularyzm i protekcjonizm, nasilające nastroje nacjonalistyczne i populistyczne.
Obecna klasa polityczna nie ma na to skutecznej recepty, a nowe ruchy wykorzystują populistyczne i ogólnikowe programy do przejmowania władzy i budowania swoich porządków. Jedno jest więc pewne: to nie jest czas na grę solową. Gdzie mamy szukać partnerów, jeśli nie pośród członków Unii Europejskiej? Jak możemy zagrać o swoje, jeśli nie w jednej unijnej orkiestrze? Polska dzięki członkostwu w Unii zbudowała swoją pozycję w Europie, zmodernizowała gospodarkę, powróciła do demokratycznego świata Zachodu. Dla wielu innych krajów byliśmy prymusem. Trzeba jednak pamiętać, że nie jesteśmy mocarstwem ani militarnym, ani ekonomicznym, a nasze PKB porównywalne jest z PKB ponad trzykrotnie mniejszej ludnościowo Belgii. Zjednoczona Europa ma ograniczony wpływ na procesy globalne, a co dopiero jakikolwiek europejski kraj samodzielnie.
Nie jesteśmy już centrum wszechświata
Wystarczy popatrzeć na mapę, gdzie Europa bez Federacji Rosyjskiej to mały kleks na globie. Z pewnością nie nadajemy już tonu światowej gospodarce czy polityce. Nasz potencjał obronny de facto się nie liczy. Żaden kraj Unii nie zbudował dostatecznie samodzielnej siły obronnej czy interwencyjnej, a kluczem europejskiego bezpieczeństwa jest amerykańska obecność i NATO. Nie mamy wspólnej armii, skoordynowanego dowództwa ani wspólnego zarządzania kryzysowego.
Chcielibyśmy być liderem gospodarki cyfrowej, ale nim również nie jesteśmy. Na czele rankingów ośrodków naukowych czy uczelni górą są Amerykanie. Podobnie z liczbą patentów czy przemysłem kosmicznym. Próbujemy nadać ton światowej polityce klimatycznej, ale świat nie bardzo się tym przejmuje. Strefa euro walczy o swoją walutę, ale de facto ciągle jest w budowie; bez silnej unii bankowej, wspólnego budżetu, wspólnej polityki gospodarczej i budżetowej. Unia z tak dużymi różnicami w długu publicznym między poszczególnymi krajami nie może działać dostatecznie efektywnie. Mimo wszystko, przy wielu zastrzeżeniach, Europa to dobre miejsce do życia dla blisko 80 proc. obywateli. Warto więc zrobić wszystko, by pozostałe 20 proc. również poczuło się beneficjentami europejskiego projektu, a europejska wspólnota się nie zawaliła.