Sławomir Horbaczewski: Koszty pracy staną się nieistotne

Postępująca robotyzacja i automatyzacja w przemyśle oraz usługach zmniejszy zapotrzebowanie na pracowników.

Aktualizacja: 13.07.2017 21:35 Publikacja: 13.07.2017 21:08

Sławomir Horbaczewski: Koszty pracy staną się nieistotne

Foto: materiały prasowe

Brak rąk do pracy będzie jedną z barier rozwoju gospodarki w jej dotychczasowym modelu. Przesunięcie akcentów rozwojowych w kierunku sektorów wymagających mniejszej liczby pracowników, ale znacznie bardziej wyedukowanych, może po części rozwiązać problem. Unowocześnianie prowadzi bowiem do zmniejszenia zapotrzebowania na liczną, choć słabiej wykwalifikowaną siłę roboczą. Jednak wzrost zamożności społeczeństwa będzie jednocześnie zwiększał wakaty przy pracach uznawanych za nieatrakcyjne, które w przyszłości będą musiały być wykonywane przez imigrantów.

Transformacja gospodarki to jednak proces długotrwały, a problem malejącej dostępności pracowników jest widoczny już teraz. Dotyczy on grup zawodowych niezbędnych w sektorach nadających dynamikę polskiej gospodarce i eksportowi, np. w przemyśle, w tym przetwórstwie spożywczym, oraz w rolnictwie.

Gospodarki innowacyjne o bardzo wysokim wskaźniku nowoczesności nie tracą zainteresowania niżej wykwalifikowaną siłą roboczą. Bogacące się społeczeństwo potrzebuje przecież zwiększonej ilości usług, w tym związanych z opieką nad ludźmi starszymi. Te stanowiska są w dużej mierze zajmowane przez imigrantów. Przykładem, że nowoczesność gospodarki nie likwiduje problemu braku rąk do niżej płatnej pracy, są Niemcy, gdzie zapotrzebowanie na dopływ nowej siły roboczej jest ogromne.

Zmiana struktury gospodarki w kierunku innowacyjności jest czynnikiem zmniejszającym pracochłonność gospodarki w ujęciu ilościowym, jednak idący za tym wzrost zamożności oraz rozwój usług nie pozwalają na uznanie tego procesu za wystarczający do rozwiązania wywołanych przez demograficzne zmiany problemów rynku pracy w Polsce.

Rosnąca rola automatów

Automatyzacja i robotyzacja produkcji oraz usług marginalizują niektóre zawody, jednocześnie kreując nowe. Wśród nowych profesji są te związane z programowaniem i utrzymaniem w ruchu licznych robotów i zautomatyzowanych fabryk (odległa przyszłość, kiedy roboty będą wytwarzały roboty bez udziału ludzi, to wciąż science fiction).

Zmiany nie będą się wiązały jedynie z zanikaniem miejsc pracy. Trudno obecnie szacować saldo tych zmian, ponieważ mamy zbyt mało danych. To zadanie z zakresu futurologii. O trafności tak odległych przewidywań świadczy porównanie wizji przyszłości, jakie snuli naukowcy w latach 50., i naszej codzienności. Na dużym poziomie ogólności były one trafne, ale ich szczegóły wywołują dzisiaj uśmiech.

Postępująca robotyzacja i automatyzacja w przemyśle i usługach zmniejszy zapotrzebowanie na pracowników i tym samym zniesie barierę rozwoju, jaką będzie mniejszy zasób dostępnych pracowników. W zależności od przyjętego modelu gospodarczego w skali światowej może to być odpowiedź nie tylko na zmniejszające się zasoby siły roboczej, ale także wiele problemów społecznych związanych z dostępnością dóbr i usług.

Cechą nadchodzących zmian będzie stopniowe uwalnianie się właścicieli kapitału od zależności wobec pracowników. Ci rzadko kiedy uzyskiwali w tym układzie przewagę, jednak byli niezbędnym elementem systemu gospodarczego.

Niższe koszty pracy były jednocześnie podstawowym czynnikiem warunkującym inwestycje zagraniczne w wielu obszarach świata, co – przy wszystkich zastrzeżeniach – przyczyniło się do rozwoju wielu krajów. Wśród największych beneficjentów tego procesu są Chiny, które po okresie rozwijania „fabryki świata" osiągnęły skalę gospodarczą światowego mocarstwa. Również Polska była i jest beneficjentem tego mechanizmu.

Wobec tego, że następować będzie daleko idąca automatyzacja i robotyzacja gospodarki, argument kosztów pracy stanie się jednak nieistotny. Pochodzący z najbogatszych krajów świata właściciele kapitału stracą motywację do lokowania produkcji za granicą. Koszt postawienia w rodzimym kraju fabryki obsługiwanej przez roboty będzie zbliżony do kosztu budowy w dalekim państwie. I choć wykonawstwo, grunt i media mogą być nieco droższe, to oszczędności na transporcie i logistyce będą niwelować różnicę.

Brak pracy i bieda staną się znowu problemem wielu obszarów świata. W pewnym zakresie problem ten może dotyczyć również Polski. Jesteśmy krajem, który zyskał bardzo dużo na relokacji produkcji i usług, i zahamowanie lub cofnięcie tego procesu może być dla nas bolesne.

Jednocześnie z przyczyn historycznych nie mamy znaczącego kapitału, który mógłby w istotny sposób uczestniczyć w opisywanych przeze mnie procesach. Problemy te, choć w mniejszej skali, dotyczyć będą również społeczeństw bogatych, gdyż tu również ubywać będzie miejsc pracy zastępowanych przez automaty.

Trzeba będzie opodatkować roboty

Do zachowania stabilności społeczeństw i gospodarek niezbędny będzie nowy system opodatkowania czynników produkcji (robotów), co da pieniądze na zapewnienie utrzymania coraz liczniejszej grupy osób bez pracy. Jednocześnie system ten powinien być względnie powszechny – by nie pojawiła się niszcząca konkurencja między krajami polegająca na przyciąganiu produkcji zachętami fiskalnymi.

Jeśli to nie zostanie osiągnięte, grozi nam powrót do izolacjonizmu, gdzie poszczególne kraje lub organizacje państw, takie jak Unia Europejska, będą chroniły rynek wysokimi barierami celnymi, starając się zapobiec ucieczce produkcji za granicę. Na takim rozwoju sytuacji najbardziej przegrane będą państwa najbiedniejsze. Polska jako kraj średnio zamożny, z rozwiniętym rynkiem wewnętrznym, należący do Unii (jeśli UE przetrwa na obecnych zasadach), ucierpi mniej.

Robotyzacja i automatyzacja to na razie więcej pytań niż odpowiedzi. Ich wpływ na gospodarkę Polski zależy od wypracowanych rozwiązań systemowych w skali świata. To proces obliczony na kilkadziesiąt lat, choć pierwsze zmiany już są widoczne. Jeśli nie zostaną wprowadzone odpowiednie rozwiązania systemowe, to problem bariery rozwojowej spowodowanej deficytem rąk do pracy będzie nieistotny w świetle możliwych niepokojów społecznych i zmian społeczno-gospodarczych wywołanych rewolucją robotów i automatów. Jeśli natomiast pojawią się mechanizmy redystrybucji dochodu w ramach społeczeństw, to nadchodzące zmiany mogą przynieść rozwiązanie wielu problemów związanych nie tylko z demografią, ale również biedą i niedoborem dóbr i usług.

Niezbędna imigracja i zwolnienie urzędników

Jeśli w dłuższym terminie polska gospodarka będzie się rozwijać przynajmniej w dotychczasowym tempie, będzie odczuwać coraz większy deficyt pracowników. Nie uda się szybko odwrócić negatywnych tendencji związanych ze starzeniem się społeczeństwa. W tej sytuacji niezbędny będzie dopływ siły roboczej z zewnątrz.

Jakie kierunki imigracji do Polski są pożądane, a jakich należy unikać? Imigranci powinni wykazywać wysoki poziom integracji, co wskazuje, że powinny to być osoby ze zbliżonego kręgu kulturowego. Jednocześnie muszą to być osoby chętne do pracy, a nie szukające możliwości życia na koszt systemu socjalnego. Zatem optymalnym źródłem imigracji powinny być biedniejsze kraje Europy Wschodniej.

Źródłem rezerw siły roboczej może być również zbytnio rozbudowany aparat administracji publicznej, w tym samorządowej, oraz sektory gospodarki w naturalny sposób już podlegające automatyzacji. Zasób ten jest jednak ograniczony i jego uwolnienie nie rozwiąże problemów. Wiele z osób zatrudnionych w administracji nie będzie przecież w stanie przekwalifikować się zarówno ze względu na swoje indywidualne ograniczenia, jak i na stosunkowo wysoki przeciętny wiek. Gospodarka będzie potrzebowała coraz więcej osób o kompetencjach, których nie znajdziemy wśród urzędników państwowych i samorządowych, którzy trwając na stanowiskach, stanowią raczej element ukrytego bezrobocia niż rzeczywiste źródło siły roboczej.

Źródłem wykwalifikowanych pracowników będą kurczące się sektory, np. filie banków. Proces przepływu pracowników pomiędzy działami gospodarki jest widoczny już teraz i stanowi naturalny element rynku. Ale i tu trudno upatrywać remedium na problemy związane z demografią.

Czy możliwa będzie praca do późnej starości

Obecnego systemu emerytalnego nie da się utrzymać w przyszłości, w szczególności w świetle zmian w gospodarce związanych z robotyzacją i automatyzacją, ale także w następstwie zmian demograficznych i najnowszego obniżenia wieku emerytalnego. Aby móc liczyć na godną emeryturę, ludzie będą zmuszeni pracować dłużej. I tu pojawia się pytanie o automatyzację i robotyzację gospodarki. Czy ich praca będzie w ogóle potrzebna?

Niezbędna jest całkowita redefinicja stosunków społeczno-gospodarczych i rozwiązanie problemu redystrybucji dochodów z kapitału produkcyjnego w postaci w pełni zautomatyzowanych fabryk. Trudno być tu optymistą, biorąc pod uwagę niechęć biznesu do regulacji i dzielenia się zyskiem. Jednak aby kapitał miał możliwość zarabiania, musi znajdować zbyt na swoje produkty i usługi, a to byłoby bardzo trudne w środowisku spauperyzowanego społeczeństwa.

Autor był w przeszłości prezesem Banku Energetyki i dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego w Warszawie.

Brak rąk do pracy będzie jedną z barier rozwoju gospodarki w jej dotychczasowym modelu. Przesunięcie akcentów rozwojowych w kierunku sektorów wymagających mniejszej liczby pracowników, ale znacznie bardziej wyedukowanych, może po części rozwiązać problem. Unowocześnianie prowadzi bowiem do zmniejszenia zapotrzebowania na liczną, choć słabiej wykwalifikowaną siłę roboczą. Jednak wzrost zamożności społeczeństwa będzie jednocześnie zwiększał wakaty przy pracach uznawanych za nieatrakcyjne, które w przyszłości będą musiały być wykonywane przez imigrantów.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację