Andrzej Kalwas: jak poradzić sobie na początku kariery prawniczej

Andrzej Kalwas | Lada dzień na rynek usług prawnych wkroczą kolejne tysiące młodych adwokatów i radców prawnych. O tym, jak sobie poradzić na początku kariery i czy warto od razu zakładać własną kancelarię, opowiada radca prawny, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny oraz były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, w rozmowie z Agatą Łukaszewicz.

Aktualizacja: 06.06.2016 14:09 Publikacja: 06.06.2016 08:50

Andrzej Kalwas

Andrzej Kalwas

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rz: Panie mecenasie, ma pan za sobą wiele lat zawodowego życia. Jak w tym czasie zmieniał się zawód radcy prawnego?

Andrzej Kalwas: Rzeczywiście rocznica jest okrągła. 80 lat życia, 50 lat w zawodzie radcy prawnego. Zaczynałem w 1965 roku, koniec aplikacji, zdany egzamin zawodowy, praktyka w sądach i państwowym arbitrażu gospodarczym, pierwsza praca jako radca prawny w Warszawskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego Kablobeton. To jednak były inne czasy, miałem mentora, od którego uczyłem się nie tylko zawodu, ale i przejmowałem dobre obyczaje i nawyki zawodowe. Jestem współtwórcą samorządu radcowskiego w 1983 roku, ale był to samorząd z ograniczonymi kompetencjami. Radcowie prawni mogli pracować tylko na umowach o pracę, samorząd nie miał uprawnień do prowadzenia aplikacji, wpisywania na listę radców itp. Tak więc początki były bardzo trudne, ale daliśmy radę.

Mieliśmy dużo wrogów. Takim przeciwnikiem naszego samorządu był Państwowy Arbitraż Gospodarczy i jego prezes, który nieustannie z nami walczył.

A teraz, całkiem niedawno, radcowie prawni dostali prawo do występowania w sprawach karnych. To dobry kierunek?

Bardzo dobry. Bardzo często bowiem wątki karne występują przy wykonywaniu pomocy prawnej dla sfery gospodarczej naszych klientów. Radcowie prawni, ciągle walcząc, zdobywali kolejne uprawnienia, przy oporze różnych czynników zewnętrznych. Radcowie prawni są bardzo dobrze przygotowani do prowadzenia obron w sprawach karnych, ponieważ problematyka ta mieści się w programie aplikacji radcowskiej.

Ważnym momentem, który uczynił z nas pełny samorząd, było uchwalenie ustawy o rozpoznawaniu przez sądy spraw gospodarczych, likwidacja państwowego arbitrażu i utworzenie wydziałów gospodarczych w sądach. Wówczas otrzymaliśmy prawo do prowadzenia aplikacji radcowskiej, dokonywania wpisów i prowadzenia list radców prawnych. Kolejnym wielkim przełomem była tzw. wielka nowelizacja dokonana ustawą z 22 maja 1997 r. o zmianie ustawy o radcach prawnych, prawa o adwokaturze i innych ustaw. Radcowie otrzymali kompetencje do świadczenia pomocy prawnej nie tylko przedsiębiorcom, ale także osobom fizycznych, nieprowadzącym działalności gospodarczej. A drogę do tego otworzyła nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego, a w szczególności zmiana art. 87 o treści: „pełnomocnikiem osoby fizycznej może być adwokat lub radca prawny". Wtedy też, radcowie zostali ubrani w togi z niebieskimi żabotami i stali się równoprawnym uczestnikiem wymiaru sprawiedliwości.

Porozmawiajmy o przygotowaniu do zawodu. Młodzi prawnicy często narzekają na jakość aplikacji prowadzonej przez samorządy.

Moim zdaniem aplikacja bardzo dobrze przygotowuje do zawodu. Znam doskonale jej program. To nie tylko zajęcia teoretyczne, ale i rozprawy symulacyjne i praktyka w sądach. Negatywna ocena aplikacji wiąże się z prowadzoną nieustannie walką z samorządami prawniczymi. Przed laty zostały one włączone do populistycznej gry politycznej. Ze strony polityków to działanie perfidne. Polega na tym, że wymusza się na samorządach przyjmowanie ogromnej liczby aplikantów, a kiedy pojawiają się problemy w postaci gorszych wyników egzaminów zawodowych, słyszymy zarzut, że źle szkolimy. To niesprawiedliwe. Pamiętać trzeba, że w tym przypadku ilość nie przechodzi w jakość.

Rzeczywiście ilość szkodzi jakości aplikacji?

Tak. Proszę sobie wyobrazić, że w 2010 r. przyjęto na aplikację w Warszawie 2200 osób. Byłem na tym ślubowaniu, potężna aula, a i tak się w niej wszyscy nie zmieścili. Po roku zostało już tylko 1000 osób. Kiedy wracam pamięcią do słów polityków, którzy otwierali zawody prawnicze i rzucili populistyczne hasło „te mury runą", myślę sobie, ilu młodych ludzi wówczas oszukano. Dziś w warszawskiej izbie mamy ponad 11 tys. radców prawnych i aplikantów. Kiedy ja zaczynałem pracę, to tylu było w całym kraju. Deregulacja, która „twórczo" rozwinęła otwarcie zawodów, jeszcze bardziej pogłębiła problem.

Czyli samorząd sobie nie radzi?

Samorząd daje sobie radę. Mamy dobrych wykładowców, dobre warunki lokalowe i należycie zorganizowane praktyki zawodowe. Ale już patronat to często fikcja tylko na papierze. I to widać potem na sali sądowej. W naszym zawodzie, na początku kariery potrzebny jest mentor – wzorzec do naśladowania. Aplikant powinien mieć kontakt nie tylko z nim, ale i z wykładowcami, żeby móc dopytać, gdy ma wątpliwości, porozmawiać, a to ze względu na ich ilość jest dziś niemożliwe. Ogromnym błędem było zniesienie części ustnej egzaminu zawodowego. W wielu nowoczesnych wymiarach sprawiedliwości, np. we Francji, nikt się na to nie odważył. Wiedzieli co robią. Nowoczesny sąd, który rozpatruje bardzo trudne sprawy, potrzebuje pełnomocników, którzy potrafią ustnie formułować wnioski dowodowe i trafnie je uzasadnić. Adwokat czy radca prawny, który jest niemową, nie jest wyszkolony w publicznych występowaniu i sobie z tym nie poradzi. W efekcie nie pomaga sądowi. A przecież sąd ma ważyć racje stron w kontradyktoryjnym procesie i wydać sprawiedliwy wyrok.

To chyba też wina uczelni prywatnych i państwowych, które produkują setki tysięcy absolwentów prawa?

Oczywiście, że tak. Nie każdy absolwent wydziału prawa nadaje się do tego, by być radcą prawnym czy adwokatem. Do tego, jak do wielu zresztą innych zawodów, trzeba mieć predyspozycje. Opowiadanie, że to zawód dla każdego, jest po prostu oszukiwaniem młodych ludzi. A motywem tych działań jest chęć pozyskania elektoratu w wyborach parlamentarnych.

Rynek usług prawnych staje się coraz trudniejszy, zwłaszcza dla młodych radców, którzy zaczynają kariery. Co by pan im doradził?

Po pierwsze, trzeba być bardzo dobrze wykształconym. Po drugie, nie rzucać się na głęboką wodę i nie zakładać zaraz po egzaminie własnej kancelarii, bo nikt do niej nie przyjdzie. Po trzecie, należy pójść na praktykę do najlepszych i najbardziej renomowanych kancelarii. Po czwarte, nie dać zrobić z siebie taniej siły roboczej.

Własna kancelaria bezpośrednio po egzaminie zawodowym to ryzyko?

W znakomitej większości przypadków tak. Ci, którzy zakładają je zaraz po wpisie na listę albo toną, albo zaczynają stosować dumping i w ten sposób psują rynek.

Czyli na początku kariery zaleca pan pokorę i nabranie doświadczenia?

Tak ale na tym nie koniec. Młody radca prawny, który nabrał doświadczenia, powinien być wyposażony w zlecenia. Powinno się mu dać zlecenie klienta, którego obsługiwał jako aplikant. Wtedy łatwiej jest wystartować. Trzeba szukać nisz, dziedzin, w których widać rosnące zapotrzebowanie. Sam to robię. Od kilku lat powstało zapotrzebowanie na obsługę firm farmaceutycznych, które mają specyficzne problemy. Ciągle jest też zapotrzebowanie na radców prawnych specjalizujących się w odzyskiwaniu mienia opuszczonego przed laty – nieruchomości gruntowych i budynkowych. Trzeba postawić na specjalizację, bo omnibusów w tych sprawach nie ma. Dobremu radcy prawnemu nie wystarczy egzamin zdany na pięć, musi stale się uczyć, znać języki obce. Ale to też nie wystarczy. Potrzebna jest wiedza ekonomiczna, menedżerska, bo tego oczekuje klient przedsiębiorca. Tak przygotowany radca prawny ma szanse utrzymać się na rynku. Patrzę na swoich byłych aplikantów, oni sobie dobrze radzą w zawodzie. To ludzie w pełni sił i aktywni. Teraz pracują na swoją renomę. A kiedy ona już będzie, trzeba dbać o to, żeby jej nie stracić.

Ciężko się pracuje na renomę?

Na pewno długo. Wielu młodych ludzi nie zdaje sobie sprawy, że pracuje się na nią nie tylko w kancelarii ale i w sądzie. Wie pani, po czym poznać pełnomocnika sprzed lat? My, wchodząc na salę, kłaniamy się sądowi. Nie tej pani czy panu w łańcuchu, lecz majestatowi Rzeczypospolitej. To nie jest podlizywanie się, tylko okazywanie szacunku. Tego mnie nauczono przed laty. Przed sądem można się spierać, walczyć na argumenty, ale trzeba go szanować, bo jest on emanacją państwa, prawa i porządku społecznego.

Skoro w tych sprawach widać braki, to może u radców szwankuje etyka?

Oczywiście, brak dobrych nawyków postępowania, przestrzegania zasad kultury i dobrych obyczajów. Ja się tego uczyłem przez lata. Mamy swój kodeks etyki, są zajęcia na aplikacji, a od tego roku nawet egzamin zawodowy z tego przedmiotu. Do tej pory różnie bywało z frekwencją na tych zajęciach, może teraz będzie lepiej. Ale etyka to jedno, drugą sprawą są dobre zwyczaje. Te i kulturę wynosi się z domu. Nie wszyscy mają na to szansę albo z czasem ją gubią. I tutaj zasadniczą rolę powinien odegrać samorząd, ucząc etyki i egzekwując jej przestrzeganie przez sądownictwo dyscyplinarne.

Po ostatnim rozszerzeniu uprawnień radców prawnych i dopuszczeniu ich do obron karnych praktycznie zatarły się różnice między rolą radców prawnych i adwokatów. Myśli pan, że dojdzie do fuzji obu tych zawodów?

Moim zdaniem żaden interes za połączeniem zawodów nie przemawia, a ponadto nie byłaby to żadna fuzja, tylko w istocie likwidacja zawodu radcy prawnego, z jego znakomitym statusem, do którego wywalczenia się przyczyniłem. Zmiana ta interesowi publicznemu by nie służyła, a radcom prawnym by szkodziła. Powstałby nowy, niechciany przez oba samorządy byt „nowa adwokatura".

Mamy co prawda identyczne kompetencje, ale zaspokajamy inne potrzeby. Radcowie prawni są wszędzie: we wszystkich organach administracji rządowej i samorządowej, we wszystkich instytucjach publicznych i służbach mundurowych. Adwokaci nie mogą pracować na etatach, a tym bardziej pozostawać w stosunkach służbowych. A więc dobrze, że są dwa odrębne zawody, bo jest to zgodne z interesami obywateli i naszego państwa. Oba samorządy powinny jednak dobrze ze sobą współpracować i nie reanimować dawnych konfliktów. Dobra współpraca na co dzień polega na tym, że istnieje wiele kancelarii radcowsko-adwokackich i jest ich na rynku coraz więcej. Sam mam u siebie w kancelarii aplikanta adwokackiego, nie jestem jego patronem, ale znalazłem mu patrona-adwokata.

W ostatnich tygodniach sporo mówi się o stawkach za usługi adwokackie i radcowskie. Minister Borys Budka podwyższył je w ostatnim dniu swojego urzędowania. Jego następca Zbigniew Ziobro zapowiedział, że teraz je obniży. Co pan na to?

Stawki są żenująco, wręcz wstydliwie niskie. Samorządy od lat zabiegały o ich podwyższenie, bo nie były zmienianie od 2002 roku. Biorąc pod uwagę, że sądy z reguły zasądzają najniższe stawki, nie wyobrażam sobie powrotu do tego, co było. To wstyd dla naszego państwa, które próbuje oszczędzać na pomocy prawnej. Jednocześnie szykuje armię quasi-prawników, którym daje prawo świadczenia pomocy prawnej bez przygotowania zawodowego. Nie tędy droga. Wybuch niezadowolenia, zwłaszcza wśród młodych radców prawnych, którzy zostali oszukani, jest tylko odłożony w czasie. Mają oni świadomość, że zostali użyci przez polityków do ich populistycznej gry.

Rz: Panie mecenasie, ma pan za sobą wiele lat zawodowego życia. Jak w tym czasie zmieniał się zawód radcy prawnego?

Andrzej Kalwas: Rzeczywiście rocznica jest okrągła. 80 lat życia, 50 lat w zawodzie radcy prawnego. Zaczynałem w 1965 roku, koniec aplikacji, zdany egzamin zawodowy, praktyka w sądach i państwowym arbitrażu gospodarczym, pierwsza praca jako radca prawny w Warszawskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego Kablobeton. To jednak były inne czasy, miałem mentora, od którego uczyłem się nie tylko zawodu, ale i przejmowałem dobre obyczaje i nawyki zawodowe. Jestem współtwórcą samorządu radcowskiego w 1983 roku, ale był to samorząd z ograniczonymi kompetencjami. Radcowie prawni mogli pracować tylko na umowach o pracę, samorząd nie miał uprawnień do prowadzenia aplikacji, wpisywania na listę radców itp. Tak więc początki były bardzo trudne, ale daliśmy radę.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie