Czy partie są szczere wobec kobiet

Jeśli partie na serio myślą o promowaniu kobiet, niech przystaną na postulat kwot w radach nadzorczych i zarządach.

Publikacja: 30.05.2019 21:00

Czy partie są szczere wobec kobiet

Foto: Adobe Stock

Raport EU Panel Watch prognozuje zrównanie pozycji kobiet i mężczyzn w polityce w 2098 r. To odległa perspektywa, ale nie wiem, czy osiągalna, jeśli tak opornie będzie szła kobietom walka o swoje prawa. OECD szacuje, że gdyby do 2030 r. wszystkie państwa świata zlikwidowały dyskryminację ze względu na płeć, światowy PKB urósłby o 6 bln dol. Badania potwierdzają, że firmy z większą liczbą kobiet na stanowiskach najwyższego szczebla osiągają większe zyski. Do szacunków należy oczywiście podchodzić ostrożnie, ale daje to wyobrażenie o skali wyzwania. A co z kobietami w polityce?

Partie mamią je przed wyborami perspektywą poprawy warunków pracy, macierzyństwa i opieki medycznej. Inne oferują liberalizację prawa aborcyjnego. Niestety, to propozycje nieprzygotowane, kompleksowego programu dla kobiet brak.

Wystąpiłam jako liderka środowisk kobiecych i założycielka Kongresu Kobiet na konwencji PO, przez co komentatorzy obsadzili mnie na liście tej partii w okręgu Warmia-Mazury-Podlasie. Umknęła im jednak treść mojego wystąpienia. Kobiety nie są naiwne i nie tak łatwo zyskać ich poparcie na użytek arytmetyki wyborczej. Ruchy takie jak „czarny protest" mogą powstać w ważnej sprawie nie tylko przeciwko obecnie rządzącej partii, ale każdej sile politycznej, która im się narazi. Niech pamiętają o tym politycy wszystkich opcji!

Na spotkaniach z przedsiębiorcami w regionach zapewniam, że środowiska kobiece poprą każdą cenną inicjatywę – nawet jeśli będzie to oferta obecnie rządzących. Wywołuje to czasem wesołość, ale zapewniam, że nie zamykamy się na współpracę z nikim.

Często słyszę, że w polityce kobiety powinny być bardziej promowane – tak jak w biznesie. Liczby niestety nie napawają optymizmem. Większy jest udział kobiet w Sejmie i Radzie Ministrów niż w statystycznej radzie nadzorczej czy zarządzie spółki.

Wśród polskich banków zwykle jeden lub dwa ma prezeskę. A są i takie, gdzie w 10-osobowym zarządzie w ogóle brak kobiet, choć wydawałoby się, że kapitał zachodni w swoich firmach promuje równość płci. W radach nadzorczych jest tylko 15,2 proc. kobiet, a na stanowiskach prezesów spółek 6,3 proc. – wynika z badań Deloitte za 2018 r. Kto więc ma promować kobiety w awansie z niższych stanowisk?

Problemem są „typowo kobiece" zawody, które są zwykle gorzej płatne. Z danych GUS wynika, że kobiety to ok. 80 proc. zatrudnionych w opiece medycznej i socjalnej oraz edukacji, 2/3 w branżach HoReCa, finansowo-ubezpieczeniowej i kulturalno-rozrywkowej. Poza finansami to słabo opłacane stanowiska, ale nawet tu kobiety dominują wśród doradców klienta, na średnim szczeblu jest ich najwyżej połowa, a na samej górze nie ma ich prawie wcale.

Kwoty na listach wyborczych już są (35 proc.), powinny być też w zarządach i radach nadzorczych. Wtedy kobiety będą miały szansę promować swoje podwładne na niższych i średnich stanowiskach. Inaczej trudno będzie zmienić cokolwiek.

Raport EU Panel Watch prognozuje zrównanie pozycji kobiet i mężczyzn w polityce w 2098 r. To odległa perspektywa, ale nie wiem, czy osiągalna, jeśli tak opornie będzie szła kobietom walka o swoje prawa. OECD szacuje, że gdyby do 2030 r. wszystkie państwa świata zlikwidowały dyskryminację ze względu na płeć, światowy PKB urósłby o 6 bln dol. Badania potwierdzają, że firmy z większą liczbą kobiet na stanowiskach najwyższego szczebla osiągają większe zyski. Do szacunków należy oczywiście podchodzić ostrożnie, ale daje to wyobrażenie o skali wyzwania. A co z kobietami w polityce?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację