Parafrazując „klasyka", można stwierdzić, że w dzisiejszych czasach „miasto określa świadomość". To, w jakiej jednostce osadniczej mieszkamy, znacząco determinuje nie tylko nasz zawód, ale także styl życia, poglądy, mody i zwyczaje. Niektórzy z tego powodu próbują wartościować swoje miejsce zamieszkania i przez jego pryzmat oceniać się lepiej lub gorzej od innych. Nie zmienia to jednak roli, jaką miasta odgrywają w kształtowaniu społeczeństwa. I nie sposób tej roli nie zauważyć.
Zresztą, gdyby tylko skończyć na miastach. W nauce miasto znacząco rozwinięte pod względem gospodarczym czy kulturalnym określane jest jako metropolia. Właściwie konkretnych definicji metropolii mamy bardzo dużo i są one różne. Nie miejsce tu na analizę ich subtelnych różnic. Niewątpliwie ważne jest przede wszystkim to, w jakim stopniu dane miasto realizuje „funkcje metropolitalne", czyli jak wpływa na rozwój gospodarczy, kulturalny czy społeczny na swoim obszarze. Jeżeli mamy do czynienia z prawdziwą metropolią, wszystkie te kwestie powinny się rozwijać w znaczącym stopniu, bardzo ambitnie, w skali widocznej nie tylko w samym kraju, ale też za granicą. Stopień rozwoju funkcji metropolitalnych badać można na różne sposoby: poprzez liczbę przedsiębiorców (w tym zagranicznych) funkcjonujących na danym obszarze, stopę bezrobocia, obroty na rynku, lokalizację ważnych obiektów nie tylko gospodarczych, ale też administracyjnych, liczbę poważnych imprez kulturalnych czy sportowych, a nawet... liczbę dziennych dojazdów do pracy w mieście.
Ważną rolę odgrywają też kwestie społeczne: stopień integracji mieszkańców czy też tzw. gettoizacji miasta (czyli tworzonych osiedli grodzonych). Ponoć w metropoliach tworzy się swoista „klasa metropolitalna" o podobnej mentalności i stylu życia, średnio kojarząca, jaki sąsiad mieszka za ścianą. Niektórzy próbują dodawać do problematyki metropolii jeszcze oceny i kwestie natury ideologicznej, ale chwilowo je pomińmy. Metropolia może być po prostu rozumiana jako kolejne ewolucyjne stadium rozwojowe przeciętnego miasta. Jeszcze kolejnym stadium miałaby być „mepalopolis" – czyli np. całe państwo składające się wyłącznie z obszarów miejskich. Albo przynajmniej obszar dostatecznie duży, mogący być państwem (tego rodzaju megalopolis możemy znaleźć np. na Wschodnim Wybrzeżu). Tak więc klasyczne znaczenie pojęcia „miasto-państwo" nabierałoby w ten sposób nowego znaczenia.
Ze stolicami województw bywa różnie
Nie sięgajmy jednak wyobraźnią zbyt daleko. Żeby myśleć o polskich „megalopolis", najpierw musimy dojść do pułapu metropolii. A w warunkach polskich bywa z nimi pewien problem. O ile Warszawa mieści się w różnych rankingach przeciętnych światowych metropolii, o tyle z innymi stolicami naszych województw jest już różnie. Nie zmienia to faktu, że większość dużych polskich miast ma ambicje, by być uznanymi za metropolie.
Co to konkretnie daje? Jakiś prestiż, niegdyś – perspektywę otrzymania większych środków rozwojowych. Dzisiaj – przede wszystkim możliwość szerszych działań instytucjonalnych. W założeniu bowiem metropolia oddziałuje na swoje otoczenie. Na to bezpośrednie – w sposób jasny do sprecyzowania, rozszerzając tam swoje obszary funkcjonalne. Mówiąc inaczej, metropolia powoli „zjada" sąsiednie gminy poprzez lokalizację tam siedzib firm czy nowych miejsc zamieszkania. W ten sposób tereny podmiejskie powoli zmieniają się w miasto (czy to się komuś podoba czy nie). Zapewne przy większości dużych polskich miast jesteśmy w stanie znaleźć gminy – teoretycznie wiejskie – ale tak naprawdę stanowiące już de facto dzielnice dużych miast. Zaznaczmy, że oddziaływanie metropolii nie jest tylko i wyłącznie pozytywne. Zwiększenie presji urbanistycznej powoduje często wymuszanie przez inwestorów konkretnych lokalizacji czy też związane z tym faktem niszczenie środowiska. Dobrze rozwinięta metropolia oddziałuje negatywnie na swoje dalsze otoczenie, nierzadko „wysysając" potencjał rozwojowy ze swojego województwa (czego dobrym przykładem może być Mazowsze).