Krytyki polskich reform sądownictwa ze strony organu Rady Europy, jakim jest Grupa Państw Przeciw Korupcji (GRECO), można się było spodziewać. Alarm w Warszawie powinno jednak wzbudzić tempo, w jakim GRECO podjęła uchwałę, którą opisujemy dziś w „Rzeczpospolitej". Władze w Polsce mają wyraźnie usłyszeć, że zmienione zasady wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa i powierzenie politykom decyzji o przedłużeniu kadencji sędziów Sądu Najwyższego nie mogą się ostać. Po raz pierwszy pada mocny zarzut, że zmiany sprzyjają korupcji – przez polityczny tryb wybierania KRS i wpływ władzy wykonawczej na czas orzekania w SN.

Trudno wytłumaczyć europejskim partnerom zmianę prawa, w wyniku której politycy zyskują wpływ na Temidę. Nawet jeśli Warszawa przekonuje, że podobne rozwiązania od wielu lat funkcjonują w innych krajach. Tam przecież nie słychać o wymianie prezesów sądów faksem, skracaniu kadencji sędziom czy niekonstytucyjnym ukształtowaniu składu rady sądowniczej. Trudno więc o lepszy dowód, że w Polsce rząd chce mieć wpływ na sąd.

Zachodni politycy pewnie wiedzą, że przed 2015 r. w polskim sądownictwie nie było idealnie – tak jak i w ich krajach. Widzą jednak, że teraz bynajmniej nie jest u nas lepiej, a gwarancje ochrony praw obywateli się pogorszyły. Obserwują zmiany i krytycznie patrzą na władzę, która je wprowadza.

Nie wiadomo, jak na tę ocenę wpłyną zapowiedzi korekt do ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, bo raport GRECO ich nie objął. Nie spodziewałbym się jednak zmiany opinii z krytycznej na przychylną, bo propozycje PiS nie odwracają istoty reformy. Minister Ziobro zrobił już w sądach to, co chciał. Miał pół roku na wymianę prezesów i swych decyzji nawet nie musiał uzasadniać. To, że w przyszłości ani on, ani żaden jego następca nie będzie już mógł skorzystać z tej procedury, raczej betonuje dokonane zmiany, niż je odwraca. Europa to widzi.

Czytaj więcej

Kolejna krytyka ustaw sądowych z Brukseli