Tomasz Pietryga: Prezydent Duda, mówiąc o poniżaniu sędziów w Sądzie Najwyższym, przesadził

Prezydent Andrzej Duda, mówiąc o poniżaniu sędziów w Sądzie Najwyższym, przesadził. Patrząc na sprawę szerzej, dotknął jednak problemu środowiskowego ostracyzmu wobec prawników, którzy „poszli na współpracę" z nową władzą.

Aktualizacja: 01.03.2019 16:55 Publikacja: 01.03.2019 07:09

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

Foto: www.prezydent.pl

Słowa prezydenta zabrzmiały groźnie. Można było je odczytać jako upomnienie się o wszystkich tych, którzy zamknięci w zimnych ścianach gmachu Sądu Najwyższego są prześladowani przez starszych kolegów jak w wojskowej fali.

Czytaj także: SN reaguje na słowa prezydenta Dudy o poniżanych sędziach

Czajkowski: nie liczyłem na entuzjastyczne powitanie w SN

Nieoficjalne rozmowy w SN, które przeprowadziła „Rz", nie potwierdzają takich sytuacji. Nie ma też konfliktów, które w jakikolwiek sposób przekładałyby się na działanie instytucjonalne SN i czynności orzecznicze. Szczególnie dobrze przez nowych sędziów oceniana jest postawa pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf, jako „życzliwa i otwarta".

Nie jest jednak tajemnicą, że grupa „starych sędziów" nie akceptuje zmian w SN jako przeprowadzonych z naruszeniem konstytucyjnych zasad. Dla nich sędziowie, którzy w takiej sytuacji przyjęli nominacje do SN, stracili „moralne prawo do bycia sędziami".

Ich protest przeciwko takim postawom przerodził się w personalny ostracyzm manifestowany niepodawaniem ręki czy nieodpowiadaniem na „dzień dobry" „zdrajcom". To jednak dość ryzykowna droga. Łatwo pomylić ją z brakiem dobrego wychowania, a nawet chamstwem, a wtedy rozmywają się nawet najszlachetniejsze racje.

Andrzej Duda, mówiąc o poniżaniu, dotknął jednak szerszego problemu, który przy okazji zmian w SN widać jak na dłoni. Dotyczy całego środowiska sędziowskiego, a nawet szerzej: prawniczego.

Nie jest tajemnicą, że środowiska prawnicze zawsze były niechętne PiS. Konflikt ujawnił się już w 2005 r., kiedy ta partia przejęła władzę. Od 2015 r. po serii zmian w instytucjach sądowych (TK, SN i KRS) niechęć ta przerodziła się w otwarty konflikt. Jednoznacznie krytyczny głos zabrały prawnicze elity i autorytety, a zdecydowana większość sędziów – potwierdziły to badania „Rz" – bardzo krytycznie odniosła się do zamiarów władzy politycznej jako zagrażających niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

W takiej sytuacji wszelkie odstępstwa od linii przyjętej przez prawniczą większość były traktowane wręcz wrogo. Prawnicy, którzy startowali m.in. na nowe wysokie stanowiska w sądownictwie, narażali się na środowiskowy ostracyzm nie tylko w sądach, ale też na uczelniach czy w samorządach prawniczych. „Zdrajcy" tracili stanowiska we władzach korporacji, a w adwokaturze była też dyskusja o dyscyplinarkach dla nieprawomyślnych.

Konflikt trwa do dziś. Jest to spór nie tylko o widzenie i rozumienie konstytucji, ale też o nowe elity prawnicze, które próbuje budować PiS. W tym kontekście sytuacja na korytarzach SN jest tylko delikatną ilustracją tego, co dzieje się pod powierzchnią.

Słowa prezydenta zabrzmiały groźnie. Można było je odczytać jako upomnienie się o wszystkich tych, którzy zamknięci w zimnych ścianach gmachu Sądu Najwyższego są prześladowani przez starszych kolegów jak w wojskowej fali.

Czytaj także: SN reaguje na słowa prezydenta Dudy o poniżanych sędziach

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem