Zmieńmy podatki na sprawiedliwe

Czas na system, w którym ubodzy płacą mniej, a bogaci więcej.

Publikacja: 26.02.2019 21:00

Zmieńmy podatki na sprawiedliwe

Foto: Adobe Stock

Aleksandra Ocasio-Cortez, nowa gwiazda amerykańskiej polityki, mówi otwarcie o sprawiedliwym systemie podatkowym i popiera ją większość rodaków. Tymczasem większość polskich partii politycznych jak ognia unika szczerej rozmowy na temat podatków. A jak już mówią, to na jedną nóżkę – że zawsze i wszędzie należy je obniżać. Na końcu obniżają, ale tylko najbogatszym.

Dogmat o konieczności obniżania podatków trafia do szerokich rzesz wyborców, ponieważ w Polsce to mniej zamożni oraz średniacy są obciążeni podatkami znacznie bardziej niż uprzywilejowani bogaci.

W krajach Europy Zachodniej nie tylko udział budżetu w dochodzie narodowym jest wyższy niż w Polsce, ale różni nas także rozkład dochodów państwa. U nas ich większość pochodzi z podatków pośrednich – akcyzy i VAT – które w większym stopniu obciążają osoby niezamożne; na Zachodzie zaś udział podatków pośrednich i bezpośrednich wynosi mniej więcej pół na pół. Ta rozmyślna liberalna polityka przeciw pracującej większości prowadzona jest od początku transformacji, kontynuuje ją także Prawo i Sprawiedliwość, które – pomimo obietnic wyborczych – pozostawiło (wprowadzoną za Tuska) podstawową stawkę VAT na poziomie 23 proc.

Obietnice tylko wyborcze

W przedwyborczych obietnicach, dotyczących polepszenia funkcjonowania usług publicznych czy kolejnych transferów społecznych, zdawałoby się, że poważni politycy nie mówią, skąd wezmą na to pieniądze. Najświeższym przykładem Robert Biedroń, który oferuje wiele, zapomniawszy użyć kalkulatora. Przedstawiciele Wiosny zarzekają się, że nie chcą zmieniać systemu podatkowego, co swobodnie można przetłumaczyć jako chęć zachowania niesprawiedliwego systemu. A przecież jeśli chcemy mieć bardziej równe i demokratyczne społeczeństwo, lepszy transport publiczny, drogi czy szpitale, to musimy go zmienić.

Również, skądinąd rozsądne propozycje PiS, jak 500+ na każde dziecko, przy zachowaniu regresywnego systemu podatkowego, oznaczają finansowanie ich w dużej mierze z kieszeni osób niezamożnych.

A propozycje przedstawiane przez głównego ekonomistę Platformy Obywatelskiej prof. Rzońcę, które sprowadzają się do zwiększania wydatków i zmniejszania przychodów budżetu, trudno traktować poważnie.

Więcej stawek, więcej korzyści

Kiedy Partia Razem zaproponowała w 2015 roku sześciostopniową skalę podatku PIT, wywołało to zdziwienie opinii publicznej. Wynikało to z niezrozumienia działania danin od dochodów osobistych. Na przykład najwyższą stawką mieli być objęci ludzie zarabiający powyżej pół miliona złotych i to dopiero powyżej tej kwoty działałby ten podatek.

Pomijano oczywiście fakt, że dzięki tym rozwiązaniom ponad 90 proc. polskiego społeczeństwa na wprowadzeniu progresji by zyskało. Pewna praca edukacyjna została jednak wykonana, bo dziś częściej niż kilka lat temu słychać o konieczności wprowadzenia kolejnych stawek PIT, który jest zbyt spłaszczony: 97 proc. podatników płaci najniższą stawkę. A ci, którzy powinni płacić wyższą, często uciekają furtką stworzoną jeszcze przez rząd Leszka Millera, czyli liniowy podatek dla przedsiębiorców na poziomie 19 proc. Dotyczy to menedżerów i dobrze opłacanych specjalistów. Warto zlikwidować tę możliwość.

Czas odejść od przekonania, że podatki pełnią tylko funkcję fiskalną. Równie ważna jest ich rola społeczna – to jak zwalczają nierówności. W czasach, kiedy banki cierpią na nadpłynność, nie można pominąć też roli ekonomicznej, bo jeśli zostawimy więcej pieniędzy w kieszeniach większości obywateli, rozruszamy konsumpcję i inwestycje.

Polscy milionerzy i miliarderzy mają się u nas jak pączki w maśle. Właściciele kapitału opodatkowani są stawką 19 proc. W Niemczech, Belgii czy Irlandii wynosi on 25 proc., a w krajach skandynawskich w okolicach 30.

Za czasów pierwszych rządów PiS formacja Jarosława Kaczyńskiego znacznie uszczupliła dochody państwa, likwidując podatek majątkowy dla najbogatszych. Spadkobiercy fortuny Kulczyka nie zapłacili więc ani grosza, choć debata o nierównościach majątkowych wybrzmiewa dziś na całym świecie. Według raportu Oxfam 26 najbogatszych ludzi na świecie posiada tyle, co 3,8 miliarda osób z biedniejszej części populacji, czyli połowa ludzkości. A w Polsce? Jak podaje Credit Suisse, 1 proc. najbogatszych ma 39 proc. krajowego majątku, a 10 proc. najzamożniejszych – 65 proc., co stawia nas w czołówce nierówności majątkowych na świecie.

Wprowadzona przez rząd Morawieckiego danina solidarnościowa w wysokości 4 proc. powyżej 1 miliona złotych dochodu, która ma zasilać Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, to dobry kierunek, ale można mieć wrażenie, że powstała niejako zamiast dodatkowej stawki PIT. Czyli jako listek figowy i w kontrze do pomysłów zwiększenia progresji, która przyniosłaby społeczeństwu więcej niż ten – jak się szacuje – nieco ponad 1 miliard.

Progresywny ZUS dla przedsiębiorców

Kolejna niezałatwiona obietnica Prawa i Sprawiedliwości i Prezydenta Dudy – zwiększenie kwoty wolnej od podatku. Dziś dla większości kwota wolna wynosi 3091 zł. Zdaniem Partii Razem powinna ona oscylować wokół 12 000 zł, nie ma bowiem sensu opodatkowywać dochodów poniżej minimum socjalnego. Co ciekawe, kwota wolna dla parlamentarzystów wynosi ponad 30 000 zł. Nic dziwnego, że ludzie wkurzają się na ten nieuzasadniony niczym przywilej.

Nie możemy pominąć składek na ubezpieczenie społeczne, które choć formalnie nie są podatkami, to tak są odbierane. Na pewno warto skończyć z limitem składek na poziomie 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Ustawę niedawno odrzucił TK, ale ze względów proceduralnych. ZUS dla firm zaś powinien być progresywny i powiązany z dochodami tak, by nie ograniczało to możliwości działania małych przedsiębiorców. To samo powinno być z CIT.

Polityka sprawiedliwych podatków wymaga także współpracy na poziomie europejskim. Unii Europejskiej szkodzi polityka wyścigu na dno w sprawach ułatwień dla międzynarodowych korporacji i tolerowania rajów podatkowych. Opowiedzenie, jak z tym walczyć, wymagałoby jednak napisania odrębnego tekstu.

Autor jest członkiem Rady Krajowej partii Razem

Aleksandra Ocasio-Cortez, nowa gwiazda amerykańskiej polityki, mówi otwarcie o sprawiedliwym systemie podatkowym i popiera ją większość rodaków. Tymczasem większość polskich partii politycznych jak ognia unika szczerej rozmowy na temat podatków. A jak już mówią, to na jedną nóżkę – że zawsze i wszędzie należy je obniżać. Na końcu obniżają, ale tylko najbogatszym.

Dogmat o konieczności obniżania podatków trafia do szerokich rzesz wyborców, ponieważ w Polsce to mniej zamożni oraz średniacy są obciążeni podatkami znacznie bardziej niż uprzywilejowani bogaci.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację