Wojciech Warski: Wsteczna doktryna resortu aktywów państwowych

Powołanie Ministerstwa Aktywów Państwowych to oczywiste przyznanie się rządzących do fiaska dotychczasowych polityk zarządzania majątkiem państwowym.

Publikacja: 18.02.2020 21:00

Wojciech Warski: Wsteczna doktryna resortu aktywów państwowych

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ostatni włodarz Ministerstwa Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz miał jeszcze odziedziczoną po poprzednikach opiekę nad prawie 700 podmiotami. Ich liczbę chciał dalej redukować m.in. przez sprzedaż tzw. resztówek i deklarował powołanie wyspecjalizowanej agencji rządowej do zarządzania nimi w zmienionej formule nadzoru. „Skończymy z żerowaniem na majątku publicznym" – mówił w wywiadzie dla „wSieci" jeszcze w styczniu 2016 r.

Jak dziś wiemy, zwyciężyła wtedy inna koncepcja – rozproszenie zarządzania – która w realiach koterii politycznych obecnego rządu kompletnie się nie sprawdziła, prowadząc wiele spółek, w tym giełdowych, do dużej utraty wartości.

Stąd niejako ratunkowe powołanie MAP i szumne oświadczenia, że spółki Skarbu Państwa (ssp) to majątek narodowy, który ma pracować na rzecz wszystkich Polaków. Nie dziwi więc otwarta deklaracja, że o ile MSP zdaniem min. Macieja Małeckiego było „ministerstwem kojarzonym bezpośrednio z chaotyczną, nieprzemyślaną wyprzedażą majątku" (czyli prywatyzacją), o tyle celem działania MAP ma być według wicepremiera Jacka Sasina proces odwrotny – pozyskiwania aktywów do zasobów SP (czyli upaństwawianie). Przy tym – ponownie zdaniem min. Macieja Małeckiego – owe zasoby „mają być lokomotywami polskiej gospodarki, centrami wzrostu gospodarczego, gdzie będzie możliwość wdrażania nowych technologii, także takiej wysokiej jakości zarządzania (...) przez patriotów gospodarczych".

Ogromne koszty filozofii zarządzania

Bądźmy poważni. Obecna degrengolada wielu kluczowych firm państwowych, lub faktycznie przez państwo kontrolowanych, nie zaczęła się za obecnej władzy, a patriotyzm nie ma tu nic do rzeczy. Powodem tej sytuacji jest po prostu umiłowanie polityków wszystkich opcji do dzielenia łupów, jakimi są stanowiska i przywileje. Więcej firm to więcej posad i więcej okazji do nakarmienia swoich.

Przy tym to, co było incydentalne za poprzednich ekip („niech się Staszek sprawdzi w biznesie"), stało się powszechne i patologiczne za obecnej. Pisał niedawno Hubert Janiszewski („Kalejdoskop prezesów", „Rzeczpospolita" z 12 lutego) o wielokrotnej wymianie prezesów w cztery lata – nie mówiąc o zarządach –słusznie ubolewając, że dla obecnie rządzącej opcji politycznej posady w spółkach Skarbu Państwa stały się synekurami do tworzenia zalążków tzw. nowych elit, może niezbyt fachowych – ale za to dyspozycyjnych i wdzięcznych za awans społeczny.

Koszty społeczne i finansowe takiej filozofii zarządzania są już ogromne.

To nie tylko koszty odpraw dla n-tego zarządu, to przede wszystkim koszty pośrednie: dryfowanie sparaliżowanych spółek (np. Polskiej Grupy Zbrojeniowej), wymuszane kosztowne decyzje dyktowane potrzebami jednej opcji politycznej (energetyka), hojne wsparcie finansowe dla pozabudżetowych celów propagandowych rządu (wszystkie spółki).

Spółki są wydrenowane z kasy, a tu dochodzą jeszcze kolejne pomysły wsparcia budżetu takie jak zakup Energi przez Orlen!

„Nie" dla konkurencji rynkowej i efektywności

Co więc dalej? Wielka reforma przepisów korporacyjnych i nadzoru nad mieniem państwowym, zapowiedziana przez wicepremiera Sasina, jest oczywiście działaniem bardzo pożytecznym i należy mu przyklasnąć.

W żadnym razie nie rozwiąże to jednak problemu. Ten bowiem wymaga przełomowej decyzji politycznej co do celów i sposobu funkcjonowania spółek Skarbu Państwa w gospodarce. Obecnie nic nie zapowiada takiej zmiany – wręcz odwrotnie, zapowiedź odwracania prywatyzacji jest wyrazem innej mentalności właścicielskiej i zarządczej.

A więc „nie" dla promowania konkurencji rynkowej i zwiększania efektywności działania firm. „Nie" dla ograniczania władztwa państwa jedynie do kilkunastu firm prawdziwie strategicznych. W zamian rozbudowa stanu posiadania państwa, w domyśle – kolejne synekury dla nomenklatury partyjnej i ścisłe władztwo polityków nad gospodarką, pożywka dla megalomańskiej propagandy, adresowanej do grupy najmniej zorientowanych słuchaczy. To rewolucja, która umyka należnej dla powagi tematu uwadze mediów!

Charakterystyczne, że zapowiedzi ministra Sasina nie dotykają istoty problemu, jakim jest sposób powoływania, stawiania celów i rozliczania zarządów spółek państwowych lub kontrolowanych przez państwo.

A tu „od zawsze" było źle. Nie został wdrożony pomysł premiera Krzysztofa Bieleckiego utworzenia niezależnego Komitetu Nominacyjnego. De facto nominacje są obecnie dyskrecjonalnym uprawnieniem polityków, nieskrępowanych ani formalnymi wymogami merytorycznymi, ani procedurami.

Traktując poważnie zapowiedzi poprawy obecnego stanu poprzez działania MAP, podsuńmy kilka idei – opracowanych jeszcze w czasach rządów PO–PSL przez Konwent BCC, któremu miałem wówczas przyjemność szefować. To oczywiście większy temat, więc tu tylko synteza.

Proponowane zasady zarządcze winny zostać skodyfikowane jako obowiązujące MAP procedury. Wymagają stawiania wymiernych celów średnio- i długookresowych dla zarządów, odgradzając je „ścianą ogniową" od polityków i urzędników ministerialnych. Rolą tych ostatnich jest medialne i parlamentarne wspieranie powołanych zarządów, gdy podejmują niepopularne lub kontrowersyjne decyzje, ale zgodne ze strategią i celami właściciela. Powołań – co najmniej wobec spółek strategicznych – winien dokonywać np. niezależny i ściśle kadencyjny zespół przy premierze, prowadzący proces rekrutacyjny w sposób tajny, dający przez to możliwość udziału osób o najwyższych kompetencjach. Wybrani prezesi sami kompletują swoje zarządy, których praca oceniana jest w zestawieniu z uzgodnionymi celami właściciela, wypracowanymi przez całą Radę Ministrów – a nie opiniami społecznymi lub ocenami mediów.

Zmiana funkcjonowania rad nadzorczych

W tym kontekście należy przebudować praktykę funkcjonowania rad nadzorczych. To one są narzędziem komunikacji korporacyjnej, od właściciela do zarządu. Ich członkowie winni być rekrutowani spośród praktyków w dziedzinie zarządzania oraz autorytetów branżowych, a tylko incydentalnie – z urzędników MAP i resortów merytorycznych, którzy nimi nie są. W radach nadzorczych nie powinno być w ogóle czynnych polityków lub tych, którzy właśnie z polityki odeszli!

Zestawiając te idee z wywiadem wicepremiera Sasina dla „Dziennika Gazety Prawnej", można być śmiało posądzonym o naiwność. Okazuje się, że mowa jest o dwu różnych systemach myślenia. Jeżeli jednak ktoś miałby potraktować poważnie slogany wygłaszane przy okazji powstania MAP, to rozważenie powyższych zasad byłoby pożyteczne dla Polski. Samymi fuzjami i powstawaniem koncernów narodowych nie wypracuje się wartości dodanej i efektywności, gdy utrzymany zostanie dotychczasowy kanon zarządzania spółkami SP.

Dr Wojciech Warski– przedsiębiorca, członek Team Europe KE, w latach 2011–2019 szef Konwentu i wiceprezes BCC, były wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację