Joanna Bitner: Nie znamy skutków unieważnienia umów frankowiczów

Orzecznictwo w sprawach frankowiczów jest wciąż rozbieżne - rozmowa z Joanną Bitner, sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie.

Aktualizacja: 31.01.2017 18:01 Publikacja: 31.01.2017 17:49

Joanna Bitner, sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

Joanna Bitner, sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

Foto: tv.rp.pl

Pojawiają się pierwsze wyroki unieważniające umowy frankowiczów z bankami. Jakie będą ich skutki, jeśli się uprawomocnią?

Joanna Bitner: Nie wiemy, w którą stronę pójdzie orzecznictwo.

A co już wiemy?

Pewne jest, że kredyty frankowe to nie są instrumenty finansowe w rozumieniu dyrektywy MIFID. Tak orzekł Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 3 grudnia 2015 r., odpowiadając na pytanie węgierskiego sądu. Mamy przesądzoną dwuwalutowość tych kredytów, tzn. że mogą mieć inną walutę zobowiązania i inną walutę spłaty należności (wyrok Sądu Najwyższego z 29 kwietnia 2015 r.). To przy okazji potwierdza ważność hipotek zabezpieczających kredyty frankowe, bo z reguły były wyrażone w złotych. Wiemy, że wpis klauzuli niedozwolonej do rejestru wiąże wszystkie sądy. Nie są dozwolone i nie wiążą konsumenta klauzule pozwalające na przeliczanie zobowiązań klientów według kursu arbitralnie ustalanego przez bank (wyroki SN: II CSK 750/15 i I CSK 1049/14). Z kolei w wyroku z 24 września 2015 r. SN wskazał, że wypowiedzenie umowy, nawet jeśli są podstawy, nie może zaskakiwać. Jeśli ktoś ma kredyt np. na 400 tys. zł i zaległość na 1 tys. zł, to wypowiedzenie kredytu bez dania klientowi szansy na spłatę zaległości jest niemoralne, a więc nieważne.

Wracając do wyroków unieważniających umowy. Frankowicze się cieszą, pani nie jest optymistką. Dlaczego?

Przykładem jest tu sierpniowy wyrok warszawskiego Sądu Okręgowego III C 1073/14. Sąd zasądził zwrot kwot wpłaconych przez klienta bankowi, bo uznał umowę kredytu za nieważną. Jeśli ten wyrok się uprawomocni, mogą pojawić się kolejne problemy.

Jakie?

Tego jeszcze nie wiemy. Ale są widoczne pewne zagrożenia. Otóż świadczenie spełnione w wyniku umowy, która okazała się od początku nieważna, jest nienależne. Kodeks cywilny mówi, że strony powinny zwrócić sobie nawzajem to, co sobie świadczyły (art. 496 i 497 kc). I może się okazać, że nie tylko bank ma oddać klientowi to, co klient mu wpłacił, ale też klient bankowi to, co od niego otrzymał. W dodatku dotychczas uważano, że zwrot powinien nastąpić według wartości świadczeń z dnia rozliczenia, a nie nominalnie. Mamy tu bogate orzecznictwo dotyczące nieważnych umów sprzedaży nieruchomości. Jeśli nastąpił wzrost wartości nieruchomości, to sądy waloryzowały zwracane świadczenia. Gdyby ten mechanizm zastosowały do kredytów frankowych – mogłoby się okazać, że zwracane kwoty kredytu i spłat będą jakoś waloryzowane. Pozostaje też kwestia bezpodstawnego wzbogacenia.

Wydaje się, że to bank się bezpodstawnie wzbogacił, ustalając według swoich zasad kurs waluty.

Hipotetyczna sytuacja wygląda tak: konsument oddaje bankowi pieniądze i zostaje z mieszkaniem, które kupił za pieniądze z banku. Gdyby zawarł umowę ważną, na uczciwych warunkach, to musiałby zapłacić za korzystanie z pieniędzy banku. Skoro umowa okazała się nieważna, to nie ma podstaw do naliczania odsetek czy innych kosztów umownych. A przecież na rynku nikt nie daje pieniędzy za darmo. To jest to wzbogacenie klienta: dostał pieniądze, ale nic za to nie zapłacił, a gdyby umowa była uczciwa, musiałby. Według przepisów k.c. bezpodstawne wzbogacenie trzeba oddać. Wprawdzie wedle dyrektywy 93/13 umowę po wyjęciu z niej klauzuli abuzywnej należy stosować – nawet gdy jest skrajnie niekorzystna dla banku, ale przecież tu nie mamy już żadnej umowy. Nie wiadomo, jak sądy będą do tego podchodziły. Nie jest jednak tak, jak często prawnicy przedstawiają sprawę klientom: oddamy kwotę z dnia zaciągnięcia kredytu i koniec albo nie oddamy wcale, bo bankowi się przedawniło.

Jak to? Bank ma tylko trzy lata na żądanie zwrotu, a klient dziesięć.

To prawda: bank ma tylko trzy lata na żądanie zwrotu, ale tylko świadczeń z umowy. Na żądanie zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia ma dziesięć lat. Poza tym sąd nie musi tego przedawnienia uwzględnić, gdyby uznał to za niesłuszne. A to nie wszystko, bo są jeszcze przepisy o potrąceniu. Zgodnie z art. 502 k.c. można potrącić nawet przedawnioną wierzytelność, jeśli tylko nie była przedawniona w chwili, gdy potrącenie stało się możliwe. Zarzut potrącenia można zgłosić na każdym etapie dochodzenia należności, nawet na etapie egzekucji komorniczej.

Czy zatem unieważnienie może okazać się nieopłacalne?

Sytuacje są bardzo różne. Nie każdy ma możliwość zwrócenia od ręki pieniędzy bankowi. A nie wiemy jeszcze, jakie będą skutki stwierdzenia nieważności umowy. Trzeba jednak powiedzieć, że nie zawsze sądy uznają umowę za nieważną. Jest kilka, nawet prawomocnych, orzeczeń, w których odfrankowiono kredyty. Nie były to jednak sprawy kasacyjne i nie dotarły do SN. Orzecznictwo jest więc wciąż rozbieżne. Uważam, że frankowicze powinni to wiedzieć. Dlatego to, co robią rzecznicy: praw obywatelskich i finansowy, jest potrzebne. Oni analizują każdą sytuację indywidualnie i informują o ryzyku. Żeby z pójściem do sądu nie było tak jak z podpisaniem umowy o kredyt, kiedy to przedstawiano klientom same plusy, a ryzyko bagatelizowano. Kancelarie powinny o tym informować klientów.

Najpewniejsze, najprostsze i najszybsze jest więc dochodzenie spreadów?

Gdy się patrzy na orzecznictwo, to tak. Sam spread, czyli różnica między kursem kupna i sprzedaży ustalanym przez bank, wydaje się bardzo prawdopodobny do wygrania. Trudniejsze jest uzyskanie przeliczenia nadpłaty według średniego kursu NBP. Dopiero w 2009 r. wprowadzono w kodeksie cywilnym przepis, że jeżeli kwota do oddania jest w walucie obcej, to dłużnik może ją zwrócić także w złotówkach, przeliczając je – jeśli strony się nie umówiły inaczej – według kursu średniego NBP z dnia wymagalności roszczenia. To jest jedyny przepis, który mówi o przeliczaniu walut. Być może można by go stosować przez analogię do kredytów frankowych, ale tylko do tych zaciągniętych po 2009 r., a i to nie jest pewne. Dyrektywa 93/13 zabrania sądom zastępowania klauzuli abuzywnej postanowieniami, których strony nie uzgodniły – ale zezwala na to, by w to miejsce stosować przepisy prawa. A my takiego przepisu nie mamy. Mimo to zdarza się, że sąd i tak przelicza kredyt wg średniego kursu NBP – tak np. uczynił SO w Warszawie w nieprawomocnym wyroku z grudnia 2016 r. (XXV C 342/16). Tak więc orzecznictwo jest bardzo niestabilne. Wszystko byłoby prostsze, gdyby ustawodawca wprowadził przepis, stosowany do kredytów także wstecznie, jaki kurs waluty stosować, gdy strony tego nie ustaliły.

— rozmawiała Jolanta Ojczyk

Pojawiają się pierwsze wyroki unieważniające umowy frankowiczów z bankami. Jakie będą ich skutki, jeśli się uprawomocnią?

Joanna Bitner: Nie wiemy, w którą stronę pójdzie orzecznictwo.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji