Błędy lekarskie: komisje sprawniejsze i tańsze od sądów

Trudno się zgodzić z zastrzeżeniami do działalności komisji do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych, które są raczej swoistym sądem polubownym przy wojewodzie – przekonuje Andrzej Malicki.

Publikacja: 13.01.2017 08:48

Błędy lekarskie: komisje sprawniejsze i tańsze od sądów

Foto: Fotorzepa, Bartek Sadowski

Dla osób dochodzących odszkodowań za błędy lekarskie komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych bywają lepszym i tańszym rozwiązaniem od procesu sądowego.

Przypomnijmy: takie komisje mają ułatwiać pacjentom uzyskanie szybkiego odszkodowania. Powołano je przeszło cztery lata temu. Ich działalność bywa w wielu publikacjach prasowych krytykowana (np. Katarzyna Nowosielska „Komisje się nie spieszą, a chorzy czekają na pieniądze", „Rzeczpospolita" z 26 marca 2014 r.) za rzekomo długie oczekiwanie na pieniądze i przeciągające się do dziesięciu miesięcy postępowania. W rzeczywistości nie jest tak źle.

Działają sprawnie

Koszty postępowania przed komisją opiewają – łącznie z opinią – najwyżej na 650 zł, a czas postępowania wynosi ok. sześciu miesięcy, chyba że zachodzi konieczność słuchania świadków i zasięgania dodatkowych opinii. Oczywiście koszt postępowania może być wyższy w przypadku korzystania przez stronę z pomocy adwokata lub radcy prawnego.

Nie bez znaczenia jest również to, że członkowie komisji nie pobierają uposażenia w wysokości uposażeń sędziowskich, zaś obsługa administracyjna komisji wymaga utworzenia średnio tylko dwóch etatów. Biorąc zatem pod uwagę koszty komisji, są one dużo niższe od kosztów sądownictwa. Warto dla porównania przypomnieć, że w 2015 r. do sądów powszechnych wpłynęło ponad 15 mln spraw, zaś postępowania średnio trwały ponad dziesięć miesięcy (zob. Agata Łukaszewicz „Znikną sądy rejonowe", „Rzeczpospolita" z 4 kwietnia 2016 r.).

Komisje w sposób komunikatywny przekazują stronom możliwości obrony przed sądem określonych praw. Uzasadniają bowiem swoje orzeczenia w sposób ustny i pisemny. Zajmują się wieloma trudnymi zagadnieniami z pogranicza prawa i medycyny, wymagających kompleksowej wykładni. Bez wątpienia odciążają sądownictwo.

Jednak Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta, na łamach „Rzeczpospolitej" z 24 maja 2016 r. podniosła zastrzeżenia do działalności tych komisji jako alternatywy dla sądownictwa. W jej ocenie komisje nie wydają orzeczeń w terminie czteromiesięcznym, nie sprawdził się model odszkodowań i brak jest orzekania o wysokości odszkodowania przez ograniczanie się do ustalenia istnienia zdarzeń medycznych bądź też ich braku. Rzecznik twierdzi też, że pokrzywdzeni i tak muszą występować na drogę sądową, przed którą komisje te miały je chronić.

Trudno z tym poglądem się zgodzić, bowiem celem powołania komisji było zmniejszenie liczby składanych pozwów przeciwko szpitalom oraz skrócenie czasu trwania procesu. Takie było przecież ratio legis przepisów wprowadzających instytucję komisji (chodzi o uchwaloną 28 kwietnia 2011 r. nowelizację ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, dalej: u.p.p.).

Ważna uchwała

Ważna dla działalności komisji była uchwała Sądu Najwyższego z 19 maja 2016 r. w sprawie o sygn. akt III CZP 13/16, dotycząca wydania przez komisję tytułu wykonawczego dla spadkobierców po zmarłym. SN stwierdził, że podmiot leczniczy, który nie przedstawił stanowiska odnoszącego się do wniosku o ustalenie zdarzenia medycznego, może przedstawić propozycję odszkodowania i zadośćuczynienia w wysokości innej niż wskazana we wniosku. Z pewnością treść takiego rozstrzygnięcia jest korzystna dla podmiotów leczniczych. Dotyczy to też ich profesjonalnych pełnomocników, którzy – uchybiając terminowi określonemu w art. 67d ust. 2 pkt 6 ustawy o prawach pacjenta – spowodowali stan, w którym nieprzedstawienie przez podmiot leczniczy w terminie 30 dni stanowiska jest równoznaczne z akceptacją wniosku co do okoliczności w nim wskazanych i proponowanego odszkodowania.

W świetle art. 67k ust. 3 i 4 u.p.p., jeśli ubezpieczyciel nie przedstawi propozycji odszkodowania i zadośćuczynienia (dotyczy to też podmiotu leczniczego, który nie ma ubezpieczenia), komisja wystawia zaświadczenie, w którym stwierdza złożenie wniosku o ustalenie zdarzenia medycznego, wysokość odszkodowania lub zadośćuczynienia. Zaświadczenie takie stanowi tytuł wykonawczy. Tym samym tytuł taki nie wymaga nadania klauzuli wykonalności i sam w sobie stanowi podstawę egzekucji (art. 776 kodeksu postępowania cywilnego).

Podstawowym zadaniem komisji jest ustalenie, że działanie podmiotu medycznego w konkretnej sprawie było zdarzeniem medycznym. Nie nadano przy tym komisjom uprawnień mediacyjnych dotyczących kwestii szkody i zadośćuczynienia. Te zagadnienia zostały pozostawione dla kolejnego etapu postępowania. Chodzi więc o ustalenie zasady możliwej odpowiedzialności podmiotu, a nie zasądzanie określonych kwot z tytułu zadośćuczynienia lub odszkodowania. Tymczasem poszkodowany wnioskodawca, w przypadku akceptacji warunków proponowanych przez podmiot ubezpieczeniowy lub leczniczy ma obowiązek złożenia oświadczenia o zrzeczeniu się dalszych roszczeń.

Niższe koszty

Nie podzielam opinii ani Krystyny Barbary Kozłowskiej – rzecznika praw pacjenta, ani redaktora Marka Domagalskiego, który twierdzi, że najwięcej można uzyskać w sądzie, bo i tak w trakcie postępowania sądowego można zawrzeć ugodę (zob. Marek Domagalski „Zapłata za błąd nie tak szybka", „Rzeczpospolita" z 24 maja 2016 r.). Komisje stwarzają bowiem pacjentowi szansę nie tylko na szybsze rozstrzygnięcie sprawy, ale przede wszystkim na prawidłową ocenę sprawy przed podjęciem decyzji o skierowaniu jej do sądu.

Poszkodowani podczas procesu leczenia w szpitalach decydują się czasem na zawiadomienie prokuratora o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Robią to po to, by bez ponoszenia kosztów dochodzić swoich praw w możliwym procesie cywilnym w przypadku wcześniejszego uzyskania wyroku skazującego lekarza lub członka zespołu lekarskiego. Procedura dochodzenia wówczas zadośćuczynienia czy odszkodowania jest łatwiejsza, w sytuacji gdy sąd uprzednio w sprawie karnej poczynił ustalenia objęte w postępowaniu karnym prawomocnym wyrokiem skazującym (art. 11 k.p.c.).

Tymczasem przed komisją pacjent ma szansę szybszego zapoznania się z opinią dwóch prawników (adwokatów lub radców prawnych) i dwóch lekarzy (specjalistów z doświadczeniem zawodowym), a więc składu orzekającego. Opinia taka może być uzupełniona o opinię biegłego lekarza, stosownie do art. 67 lit. i ust. 1 pkt 7 u.p.p. Koszty takiego postępowania to opłata od wniosku w wysokości 200 zł oraz od ewentualnej opinii w kwocie od 300 do 450 zł.

Ustalenie zdarzenia medycznego w rozumieniu ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta rozstrzyga przede wszystkim podstawowe zagadnienie, czy do uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia albo śmierci doszło w następstwie zgodnych z aktualną wiedzą medyczną działań podmiotu leczniczego, tj. diagnozy, leczenia lub zastosowania produktu leczniczego (art. 67 lit. a u.p.p.). Orzeczenie komisji, które wbrew powołanym opiniom zapada znacznie szybciej niż wyrok sądowy w sprawie cywilnej, ułatwia podjęcie decyzji co do ewentualnego procesu cywilnego. Ten łączy się ze znacznymi kosztami. Już sama opłata sądowa stanowi 5 proc. kwoty roszczenia, a do tego dochodzą wydatki na wynagrodzenie dla adwokata lub radcy prawnego ( średnio ok. 10 tys. zł) czy na zaliczki na koszty opinii biegłych. W tym kontekście krytyka działania komisji wydaje się więc nieuzasadniona, zwłaszcza że daje się obserwować znaczący napływ spraw do tych komisji. Na przykład do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu w 2012 r. wpłynęło 30 wniosków, w 2013 r. – 98, w 2014 r. – 71, w 2015 r. – 98 i do sierpnia 2016 r. – 61 wniosków). Warto też w tym miejscu zauważyć, że komisja rozpoznaje też wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy, a także rozstrzyga skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem wydanego orzeczenia w związku z naruszeniem przepisów dotyczących postępowania przed wojewódzką komisją (art. 67 lit. m ust. 1 u.p.p.). Pacjenci oczekują przede wszystkim opinii medyczno-prawnej, która określi, jakie mają szanse na powodzenie w ewentualnym procesie sądowym. Ten aspekt sprawy zdaje się uchodzić kontestatorom koncepcji działalności komisji.

Jak sąd polubowny

Można się pokusić o stwierdzenie, że komisje są swoistym sądem polubownym przy wojewodzie. Skierowanie sprawy do nich nie powoduje jednocześnie utraty prawa dochodzenia roszczeń przed sądami, jeśli nie dojdzie do ugody z podmiotem leczniczym bądź ubezpieczycielem. Komisje w swej działalności stwarzają pacjentom okazję do zapoznania się ze wstępną oceną dotyczącą możliwych uchybień w procesie leczenia, jakich dopuścili się pracownicy podmiotu leczniczego w stosunku do pacjenta. Niskie koszty tego postępowania i możliwość zapoznania się z opiniami lekarzy i prawników, zawartymi w orzeczeniu, dają podstawę do wszechstronnego rozważenia decyzji o ewentualnym podjęciu procesu przed sądem. Rozpoznawanie zatem sprawy przez komisje leży zarówno w interesie pacjenta, jak i w interesie publicznym. Z jednej bowiem strony uświadamia to pacjentom lub ich rodzinom, jakie mają szanse powodzenia w procesie, a z drugiej może wpływać na liczbę oczywiście niesłusznych procesów przeciwko szpitalom (lekarzom, innym pracownikom podmiotów medycznych). A przecież sądownictwo powszechne jest przeciążone sprawami medycznymi.

Godzi się też zauważyć, że postępowanie przed komisją nie oznacza zawsze zawarcia ugody. Nie bez znaczenia jest też sposób procedowania i komunikowania się stron ze składami orzekającymi podczas posiedzeń, co stanowi też dużą wartość, bo przybliża prawo medyczne pacjentom i ich rodzinom. Dostrzegając wiele wad w regulacji ustawowych zadań komisji, ograniczeń, wysokości świadczeń, nie sposób nie dostrzegać wzbogacenia możliwości dochodzenia roszczeń przez pacjentów w sprawie zdarzeń medycznych przed komisjami. Jest to tylko możliwość, z której pacjent może skorzystać, ale nie musi, bowiem postępowanie przed komisją nie eliminuje drogi sądowej w dochodzeniu roszczeń, lecz może ją tylko uzupełniać.

Autor jest adwokatem, członkiem Naczelnej Rady Adwokackiej i Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu

Dla osób dochodzących odszkodowań za błędy lekarskie komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych bywają lepszym i tańszym rozwiązaniem od procesu sądowego.

Przypomnijmy: takie komisje mają ułatwiać pacjentom uzyskanie szybkiego odszkodowania. Powołano je przeszło cztery lata temu. Ich działalność bywa w wielu publikacjach prasowych krytykowana (np. Katarzyna Nowosielska „Komisje się nie spieszą, a chorzy czekają na pieniądze", „Rzeczpospolita" z 26 marca 2014 r.) za rzekomo długie oczekiwanie na pieniądze i przeciągające się do dziesięciu miesięcy postępowania. W rzeczywistości nie jest tak źle.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb