Trzeba odnaleźć siebie samą

Daria Zawiałow, najbarwniejsza młoda wokalistka, poszła za ciosem i wydała świetnie przyjęty album „Helsinki".

Aktualizacja: 12.05.2019 20:34 Publikacja: 12.05.2019 17:54

Daria Zawiałow (ur. 1992), „Helsinki” to jej druga płyta

Daria Zawiałow (ur. 1992), „Helsinki” to jej druga płyta

Foto: Sony Music Polska

Daria Zawiałow (ur.1992) miała prawdziwe „wejście smoka”. Debiutancka płyta „A kysz!” (2017) zdobyła w zeszłym roku dwa Fryderyki – za debiut i w kategorii muzyka alternatywna. A przecież nie czuje się artystką alternatywną.

- No, nie – potwierdza. - Gdyby był to Fryderyk w kategorii „album rockowy” albo „album pop” -  też byłoby to dla mnie do przyjęcia. Nie potrafię umiejscowić się w żadnej szufladce, nie lubię tego. Interpretacje mojej muzyki pozostawiam innym. Bardzo chciałabym, żeby każdy mógł odszukać siebie chociaż w jednej z moich piosenek. Dlatego piszę teksty w taki sposób, aby zostawić furtkę dla słuchacza, by miał miejsce na swoją interpretację.

Dwa hity z nowej płyty

W ostatnim czasie trudno się przebić z nowym przebojem, chyba że się jest Dawidem Podsiadło. Tymczasem Daria Zawiałow ma już dwa hity z nowej płyty „Helsinki” - „Nie Dobiję się do Ciebie” i ”Szarówka".

– Bardzo się cieszę, że oba te single znalazły tak duże uznanie. To niesamowite! Myślę jednak, że wszystko to, co robimy – piosenki, praca nad promocją płyty, nad kwestiami marketingowymi, teledyski – przekłada się potem na frekwencję koncertową i rozpoznawalność. Niemniej jednak utwory są faktycznie najważniejsze. Na razie, niedługo po premierze płyty i po trasie koncertowej skaczemy z radości pod sufit, ponieważ frekwencja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania, Nigdy nie sądziłam, że uda nam się wyprzedać warszawską Stodołę na tydzień przed koncertem. Ale nie spoczywamy na laurach i działamy dalej.

Sądząc po tekstach Daria Zawiałow ceni sobie relacje damsko-męskie oparte na szczerość. Ale w życiu, poddanym presji Internetu oraz w zespole o męskim składzie może być inaczej.

– Nie ukrywam, że od zawsze wolałam towarzystwo chłopaków. Myślę, że jest to spowodowane wieloma męskimi cechami, które we mnie drzemią. Koledzy z zespołu traktują mnie jak kumpla, zdarza się, że zapominają się i mówią do mnie „stary”. Oczywiście potrafią również być gentlemanami, czuję, że dbają o mnie, trochę jak o młodszą siostrę. Tak jest mi najlepiej, uwielbiam ich towarzystwo! Mamy świetny zespół i chociaż ich jest aż 10, a ja jedna - absolutnie mi to odpowiada.

Granie na weselach

Daria Zawiałow wcześnie debiutowała, śpiewając poezję i grając na weselach.

– Grałam na weselach już jako 18-latka, ponieważ sama się utrzymywałam i musiałam wiązać koniec z końcem. Zarobić na chleb i na dalsze tworzenie muzyki. Widziałam wiele skrajnie nieprzyjemnych sytuacji, pijanych gości weselnych, czasami niszczących sprzęt, narzucających się, agresywnych. Śpiewanie przez 10 godzin bez przerwy uświadomiło mi, że struny głosowe mogą fizycznie boleć. Grania na weselach nie można jednak w żadnym wypadku uznać za mój debiut. Każdy może śpiewać cudze przeboje, schody pojawiają się dopiero w momencie, kiedy trzeba stworzyć swój materiał i przekonać do niego publiczność, dziennikarzy. Dla mnie debiut łączy się z prezentacją autorskiego materiału, tego, co ma się do powiedzenia, do przekazania. Stało się to w amfiteatrze opolskiem, kiedy mój singiel '„Malinowy Chruśniak”' ujrzał światło dzienne.

Dziesięć lat temu Zawiałow trafiła do chórku Maryli Rodowicz.

– Dwa lata w jej zespole przyniosło mi wiele doświadczeń, także scenicznych. Maryla jest bardzo doświadczoną wokalistką, od której wiele się nauczyłam. Jest w stu procentach profesjonalna, obowiązkowa, zawsze punktualna i tego samego wymaga od tych, z którymi pracuje.

Kariera Darii przypadła na inne czasy niż Maryli.

– Myślę, że każda epoka ma swoje plusy i minusy. Nigdy nie jest łatwo, jeśli nie ma się znajomości albo kogoś kto od razu w nas uwierzy. Ja do wszystkiego dochodziłam sama. Trwało to wiele lat, ale bez ciężkiej pracy, pasma porażek i wielu lekcji pokory, nie byłabym w miejscu, w którym obecnie jestem.

Przeszła przez wiele telewizyjnych show, przez „Szansę na sukces”, „Mam talent”, „X Factor”.

– Trzeba starać się być sobą. Po prostu. Fałsz zawsze zostanie odkryty. Nie ma przepisu na sukces i bardzo nie lubię tego słowa. Najlepiej robić to, co się czuje, próbować odnaleźć samego siebie, jeśli jeszcze się nie odnalazło. I nie trzeba przecież zaczynać od programu typu talent show.

Również dlatego, że zdarzają się tam porażki i rozczarowania.

– Są rozczarowania, ale i sytuacje, które pozytywnie nas zaskakują. Wszystkie emocje naraz! W ciągu ostatnich czterech lat poznałam masę ludzi. Czasami były to osoby, które zjadły zęby na rynku muzycznym, a nadal są wspaniałe, normalne w szaleństwie, jakie nam towarzyszy. Natomiast bywa i tak, że osoby, które dopiero zaczynają, myślą, że złapały Pana Boga za nogi. A przecież wszystko może się nagle skończyć, nie zawsze będziemy na świeczniku. Staram się zachować zdrowy dystans, twardo stoję na ziemi. Nie odlatuję na orbitę.

Daria Zawiałow (ur.1992) miała prawdziwe „wejście smoka”. Debiutancka płyta „A kysz!” (2017) zdobyła w zeszłym roku dwa Fryderyki – za debiut i w kategorii muzyka alternatywna. A przecież nie czuje się artystką alternatywną.

- No, nie – potwierdza. - Gdyby był to Fryderyk w kategorii „album rockowy” albo „album pop” -  też byłoby to dla mnie do przyjęcia. Nie potrafię umiejscowić się w żadnej szufladce, nie lubię tego. Interpretacje mojej muzyki pozostawiam innym. Bardzo chciałabym, żeby każdy mógł odszukać siebie chociaż w jednej z moich piosenek. Dlatego piszę teksty w taki sposób, aby zostawić furtkę dla słuchacza, by miał miejsce na swoją interpretację.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone