Przytłoczeni geniuszem Chopina lekceważyliśmy przez lata innych naszych twórców działających nie tylko w jego czasach. A przecież, choć obdarzeni skromniejszym nieco talentem, komponowali ciekawą muzykę. Niektórzy zaś zdobyli sławę i błyszczeli na europejskich salonach.
Od kilku lat powoli odkurzamy przeszłość, co jest też zasługą wspieranego finansowo przez resort kultury programu „Dziedzictwo muzyki polskiej”. A kiedy pandemia unieruchomiła życie koncertowe, bardziej atrakcyjne stały się nagrania i dzięki nim wracają zapomniani artyści.
Romantyczna gitara
Za tegoroczne odkrycie uznać należy album Mateusza Kowalskiego „Polish romantic guitar”. Obala ona przekonanie, że skoro Chopin był w tej epoce największym kompozytorem, więc najważniejszy instrument to fortepian. W pierwszych dekadach XIX w. najczęściej muzykowano w salonach, a w nich świetnie brzmiała gitara.
Popularność zapewnili jej głównie Włosi, ale wirtuozami stali się też Polacy. Największą sławę zdobył Stanisław Szczepanowski, zwany królem gitary. Koncertował po Europie, cieszył się względami monarchów Hiszpanii i Belgii, potem otrzymał tytuł nadwornego gitarzysty brytyjskiej królowej Wiktorii.
Marek Konrad Sokołowski – obdarzony przydomkiem „Byron gitary”– także występował w Paryżu czy Londynie, choć największą sławę zdobył w Rosji. Feliksowi Horeckiemu karierę przerwała kontuzja ręki, osiadł w Edynburgu, gdzie komponował i nauczał. A Jan Nepomucen Bobrowicz po upadku powstania listopadowego wyemigrował do Saksonii, zajął się komponowaniem i działalnością wydawniczą.