Spektakle na dziesięć kamer

Dyrektor Metropolitan w Nowym Jorku <span class="Lead - rozmowca">Peter Gelb</span> o fenomenie transmisji operowych oglądanych u nas w 30 salach.

Aktualizacja: 03.10.2019 17:43 Publikacja: 03.10.2019 17:42

„Turandot” Pucciniego zainauguruje nowy sezon transmisji

„Turandot” Pucciniego zainauguruje nowy sezon transmisji

Foto: MET opra/Mat. Pras.

Kiedy 14 lat temu zdecydował się pan na pierwszą transmisję operowego spektaklu z Metropolitan, spodziewał się pan, że pomysł odniesie globalny sukces?

Zależało mi przede wszystkim na umocnieniu relacji z publicznością w USA i za granicą, ale nie czułem się pionierem. Już w latach 30. XX wieku te spektakle były odbierane przez radio nawet w Europie, ale w naszych czasach należało szukać innego medialnego kontaktu z widownią. Pewną inspiracją dla nas były telewizyjne inscenizacje operowe, które cieszyły się dużą popularnością. Problemem były koszty, zdecydowanie wyższe niż w przypadku dawnych transmisji radiowych. Okazało się jednak, że telewizyjny przekaz może być również dużym sukcesem komercyjnym i muszę przyznać, że to najbardziej mnie zaskoczyło.

Widzów ciągle przybywa?

Widownia dynamicznie rosła w pierwszych latach, od pewnego czasu utrzymuje się na mniej więcej podobnym poziomie. Jesteśmy oglądani w 72 krajach, w ponad dwóch tysiącach sal kinowych czy teatralnych. Cieszę się, że jest w tym towarzystwie Polska i to z bardzo dużą publicznością.

Których krajów panu brakuje wśród odbiorców?

Chin i Włoch. W przypadku tego drugiego państwa zakrawa to na pewien paradoks, bo to przecież ojczyzna opery. Wynika to chyba głównie z faktu, że Włosi nie traktują kina jako rozrywki intelektualnej, zwłaszcza w sobotni wieczór, gdy do Europy dociera z Nowego Jorku nasz popołudniowy spektakl. Chiny z kolei to potencjalny, ogromny obszar do wykorzystania, ale Chińczycy dopiero niedawno zaakceptowali zachodnią muzykę klasyczną, opera dotarła do nich jeszcze później i nadal jest mniej popularna.

A układając plan premier na kolejne sezony, myśli pan o tym, co może spodobać się w transmisjach?

Absolutnie nie. Sezon planujemy z czteroletnim wyprzedzeniem i choćby z tego względu trudno jest przewidzieć, co wówczas będzie możliwe do pokazania światu. Program transmisji układamy zwykle rok wcześniej, wówczas mamy już gotowy układ spektakli na cały sezon, a że zawsze gramy dwadzieścia kilka tytułów, mamy z czego wybierać. Staramy się oferować zarówno opery bardzo popularne, jak i te mniej znane czy nawet w powszechnym odczuciu mniej chętnie oglądane. Teraz zaczynamy więc od przebojowej, bardzo widowiskowej „Turandot” Pucciniego, ale potem będzie też „Echnaton” Philipa Glassa czy barokowa „Agrippina” Händla.

Czy pod wpływem obecności kamer zmienia się teatr operowy? Mają wpływ na pracę reżyserów, dobór wykonawców?

Nie sądzę, by wpływały na reżyserię, scenografię czy kostiumy. W Metropolitan, przystępując do przygotowywania kolejnych premier, o tym nie myślimy. Ważniejsi są dla nas widzowie, którzy przyjdą do teatru. Pracujemy teraz nad inscenizacją „Porgy and Bess”, ta opera Gershwina też będzie w lutym przyszłego roku transmitowana, ale obecnie w ogóle się tym nie zajmujemy. Telewizyjny aspekt pojawia się dopiero z chwilą ustawiania w teatrze kamer, wtedy też nie chcemy osiągać efektów filmowych, zależy nam, by widzowie w różnych krajach mieli wrażenie, że uczestniczą w przedstawieni tak samo jak ci, którzy siedzą w Metropolitan w Nowym Jorku. Zawsze też staramy się angażować najlepszych śpiewaków.

Nie wszyscy z nich lubią ten rodzaj występu przed kamerami.

Myślę, że śpiewacy przede wszystkim lubią Metropolitan. I nawet ci najwięksi mają świadomość, że w takim przedsięwzięciu zyskują publiczność dla nich nieosiągalną w żadnym innym teatrze. Nigdy też nie zdarzyło się, abyśmy namawiali śpiewaków do zmian interpretacji ze względu na obecność kamer, których mamy aż dziesięć po to właśnie, by wykonawcy nie grali do obiektywu, tylko czuli się na scenie jak zawsze. A najlepsi artyści, którzy rozumieją, że opera jest połączeniem muzyki i teatru, są w równym stopniu dobrymi śpiewakami, jak również aktorami. Taki jest choćby Piotr Beczała.

W tym sezonie zadebiutują w transmisjach kolejni Polacy. Andrzej Filończyk wystąpi w maju 2020 r. w „Marii Stuart” Donizettiego, a już pod koniec października będzie to Artur Ruciński.

Jesteśmy już po premierze „Manon” z udziałem Artura Rucińskiego. To bardzo piękny głos, zapewne wystąpi u nas jeszcze nieraz. Macie coraz więcej świetnych śpiewaków. Wiosną znakomicie zadebiutował u nas Tomasz Konieczny.

Nowy dyrektor muzyczny Yannick Nézet-Séguin będzie zmieniał repertuar?

On interesuje się współczesną muzyką, chce, byśmy wręcz zamawiali nowe opery.

Publiczność na świecie chce je oglądać?

Sprzedaje się na nie nieco mniej biletów, ale i tak dzięki transmisjom mają widownię nieprawdopodobnie dużą.

To prawie działalność edukacyjna.

To prawda. Nie chcemy oferować wyłącznie dawno sprawdzonego towaru. Staramy się zaciekawiać czymś nowym, mało znanym. I to nam się udaje.

Sukces Met Live HD

Tegoroczny sezon rozpoczyna 12 października „Turandot” w słynnej inscenizacji Frnco Zefirellego. Tradycyjnie do maja zaplanowano dziesięć spektakli, w tym aż pięć to premiery tego sezonu w Metropolitan. W Polsce są one dostępne w 26 miastach.

Cykl MET Live HD okazał się doskonałym interesem. Za pośrednictwem firm w różnych krajach Metropolitan pobiera 50 proc. ze sprzedaży biletów oraz opłatę (ok. 200 dolarów) za tzw. sygnał telewizyjny. W sezonie teatr zarabia na transmisjach ok. 25 mln dolarów. —j.m.

Kiedy 14 lat temu zdecydował się pan na pierwszą transmisję operowego spektaklu z Metropolitan, spodziewał się pan, że pomysł odniesie globalny sukces?

Zależało mi przede wszystkim na umocnieniu relacji z publicznością w USA i za granicą, ale nie czułem się pionierem. Już w latach 30. XX wieku te spektakle były odbierane przez radio nawet w Europie, ale w naszych czasach należało szukać innego medialnego kontaktu z widownią. Pewną inspiracją dla nas były telewizyjne inscenizacje operowe, które cieszyły się dużą popularnością. Problemem były koszty, zdecydowanie wyższe niż w przypadku dawnych transmisji radiowych. Okazało się jednak, że telewizyjny przekaz może być również dużym sukcesem komercyjnym i muszę przyznać, że to najbardziej mnie zaskoczyło.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”