Zrobiliśmy to z Błażejem Górniakiem po pierwsze, aby uczcić jego pamięć, ale też trochę dla siebie, by zobaczyć, jak ta muzyka zostanie po latach odebrana. Wrzuciliśmy to po prostu do internetu, by ludzie sobie słuchali. Tak szczerze, to raczej byłem skłonny myśleć, że pewnie przesłucha to kilku kolegów, poklepią nas po plecach i tyle. Tymczasem okazało się, że bardzo szybko podłapały to tysiące ludzi. A to był przecież niszowy materiał, zrobiony w domowych warunkach, na zwykłym komputerze, gramofonach: prosty miks, trochę skreczy i gdzieniegdzie jakiś drumming. A wkrótce odezwało się do nas nie tylko mnóstwo słuchaczy, ale także wielu didżejów, których nie znaliśmy wtedy osobiście. Pisali, że też nosili się z myślą, by przypomnieć twórczość Zauchy, że to ważna rzecz. Odbiór był fantastyczny.
Dla wielu, szczególnie młodych hip-hopowców, odkrył Pan Zauchę na nowo.
Mam nadzieję, że nie tylko dla hip-hopowców (śmiech). Ale cieszy mnie, że ludzie ze środowiska coraz częściej zapoznają się z twórczością Zauchy, bo dzięki temu polski hip-hop może czerpać z rodzimych funkowo-soulowych inspiracji. Swoją drogą, np. Sokół zdradził ostatnio, że na jego solowej płycie, która ukaże się w lutym, będzie jeden utwór na samplach właśnie z Zauchy. Bardzo mnie to ucieszyło. Raperzy nawiązują też do Andrzeja Zauchy w tekstach, żeby przypomnieć choćby Smarkiego i jego klasyczne wersy: „Mam ultra wersy jak piersi Anna Mucha/ Ale nie mam tylu fanek, co Andrzej Zaucha” (śmiech). Wspominają również o nim np. Reno czy Włodi.
Wydaje się, że Zaucha często jest dziś „cięty” przez hip-hopowców.
A mi się wydaje, że wciąż raczej rzadko. A na pewno nieproporcjonalnie rzadko w stosunku do tego, jak dobra jest to muzyka. Taka np. Zdzisława Sośnicka została gruntownie „przewałkowana” przez hip-hopowych producentów. Szczególnie upodobał sobie jej twórczość bodajże Tede. A nie wiem, czy pierwszym skądinąd polskim MC, który rapował na samplach z Zauchy, nie był czasem Rychu Peja.
W jakim numerze?
Slums Attack i „Dotknij gdzie chcesz”. To kawałek oparty na samplu ze znakomitego utworu „Wszystkie stworzenia duże i małe” duetu Andrzej Zaucha i Ewa Bem.
Jest szansa, że jeszcze będzie tak znany, jak pan by chciał, by był?
Trudno powiedzieć. Mam wrażenie, że tego typu twórczość i wrażliwość artystyczna nie są jednak tym, co Polacy kochają najbardziej. Chyba za mało jest w niej tego swojskiego folkowego pierwiastka. Utwory Zauchy bardzo rzadko emitowane są w radiu czy telewizji; szczególnie widać to przy okazji kolejnych rocznic urodzin czy tragicznej śmierci. Mam wrażenie, że pamięć o Zausze kultywuje dość nieliczna grupka pasjonatów. Jest coroczny festiwal w Bydgoszczy, jest songbook Janusza Szroma, była reaktywacja koncertowa Dżambli w Krakowie w grudniu 2017 roku, jakieś pojedyncze inicjatywy z cyklu „młodzi twórcy śpiewają utwory Zauchy”. Ale radio, telewizja czy mainstreamowe portale raczej nie kultywują jego dorobku. Na szczęście jest fantastyczny kanał na YouTubie – po prostu „Andrzej Zaucha” – którego prowadzący, Jacek, robi genialną robotę i odgrzebuje z archiwów wszystko, co da się tylko odgrzebać: nagrania, wywiady, ciekawostki… To jednak wciąż kropla w morzu potrzeb.
Co to znaczy?
Tylko około jedna trzecia twórczości Zauchy wydana została w formie legalnych albumów. Olbrzymia reszta leży w archiwach PRiTV plus u kilku osób prywatnych i wciąż czeka na swoje odkrycie. Jest więc jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Mnie osobiście marzy mi się fabularyzowana biografia filmowa z prawdziwego zdarzenia. Może wtedy więcej ludzi zainteresowałoby się twórczością Andrzeja Zauchy, a przez to szerzej unikalnym dorobkiem polskiej kultury.
Piotr Anuszewski, warszawski DJ, animator kultury, wydawca muzyczny, współprowadzący audycji „Hip-Hop Kampus” w Radiu Kampus