Pavarotti, syn piekarza

Uważany był za jednego z najwybitniejszych śpiewaków operowych. Dziś mija 10. rocznica śmierci Luciano Pavarottiego.

Aktualizacja: 06.09.2018 17:32 Publikacja: 06.09.2018 17:25

Pavarotti, syn piekarza

Foto: materiały prasowe

- Muzyka jest jak sport. Powinna być dostępna dla wszystkich – twierdził Pavarotti.

Wyjątkowa skala, barwa – te atutu jego głosu podkreślają wszyscy.

Występ w Rzymie w 1990 roku z dwoma innymi świetnymi tenorami - Jose Carrerasem i Placido Domingo – przeszedł do historii. Oglądało go 6 tysięcy ludzi na żywo i 800 milionów widzów przed telewizorami – o okolicznościach tego występu opowiada w filmie Placido Domingo.

Pavarotti pochodził z niezbyt zamożnej rodziny z Modeny - jego ojciec piekł chleb, a matka pracowała w fabryce papierosów. W dzieciństwie i młodości pasjonował się piłką nożną – grał na pozycji bramkarza. Do śpiewania zachęcali go rodzice, ojciec śpiewał w miejscowym chórze. Kiedy Luciano stanął do pierwszego konkursu wokalnego w 1961 roku, miał 26 lat i pracował jako agent ubezpieczeniowy. Był już wtedy pulchny, ale nie miał jeszcze obfitej oprawy wąsów i brody, ani diabolicznie energetycznego spojrzenia – co zobaczą widzowie dokumentu. Mimo, że wygrał, miejscowa opera wcale nie chciała go zatrudnić. Wszystko zmieniło się w londyńskiej Covent Garden, gdy wystąpił na scenie w zastępstwie chorego tenora i zyskał uznanie widzów i pozytywne recenzje. Szczęście przyniosła mu partia Rudolfa w „Cyganerii – traktował ją potem jako talizman powracając do niej w trudniejszych momentach. W 1968 roku tę rolę zaproponowano mu w Metropolitan Opera. Do współpracy w La Scali zaprosił go Herbert von Karajan, którego uważał potem za swego męża opatrznościowego i bardzo cenił.

Pavarotti umiał się promować i traktować jak reklamowy produkt. Wiedział, że liczy się rozpoznawalność i wizerunek – i konsekwentnie go tworzył. Chciał się wyróżniać.

- Reklama to nic złego. Nie można zaistnieć bez radia, bez wywiadów – tłumaczył. – Skoro biorą do reklamy kogoś z opery, to świetnie!

Nie miał daru do języków – najbardziej lubił śpiewać po włosku – mówią w filmie jego znajomi.

- Był wesoły, uwielbiał towarzystwo – wspomina Adua Veroni, pierwsza żona Pavarottiego dodając, że choć muzyka była dla niego ważna, to jeszcze ważniejsze było jedzenie.

Sting, z którym był zaprzyjaźniony, opowiada, jak kiedyś Luciano złożył mu wizytę i trzeba było otworzyć drugie skrzydło drzwi, by się zmieścił. Równocześnie oświadczył, że jest na diecie konsumując dwa kurczaki i prosząc o dokładkę…

No i był kapryśny, popadał w megalomanię, nie umiał się uczyć nowych ról – uzupełniają inni, którzy go znali.

Premiera ciekawiącego francuskiego dokumentu portretującego niebanalną osobowość „Pavarotti – wielka gwiazda popkultury” (2017) w sobotę 8 września o 22 w Planete.

- Muzyka jest jak sport. Powinna być dostępna dla wszystkich – twierdził Pavarotti.

Wyjątkowa skala, barwa – te atutu jego głosu podkreślają wszyscy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”