Od stycznia do końca września liczba sprowadzonych do Polski używanych samochodów sięgnęła 630,5 tys. sztuk. Jak podał Instytut Samar, w samym wrześniu prywatny import przekroczył 88,6 tys. aut, co w porównaniu z tym samym miesiącem przed rokiem okazało się wynikiem lepszym o 8 proc. Dane skumulowane wciąż jednak pokazują spadek – teraz na poziomie 17,5 proc. Ale kolejne miesiące ten dystans z pewnością zmniejszą.
Czytaj także: Dobra podwyżka akcyzy?

Podgrzewanie emocji
Jeśli zapowiedziana we wrześniu przez byłą już wicepremier i minister rozwoju Jadwigę Emilewicz podwyżka stawek akcyzowych będzie dalej podgrzewać nastroje na rynku, import może znacznie przyspieszyć. Eksperci Samaru oceniają, że przed końcem roku może przekroczyć poziom 100 tys. aut miesięcznie. Tak było cztery lata temu, gdy resort finansów przygotował zmiany w podatku akcyzowym. Miały one preferować samochody nowsze, a jednocześnie zlikwidować proceder zaniżania wartości aut sprowadzanych z zagranicy dla zmniejszenia podatku. O plany względem akcyzy od sprowadzanych samochodów „Rz" zapytała Ministerstwo Finansów. Jednak do zamknięcia tego numeru gazety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Z prac legislacyjnych wynika jednak, że na razie rząd chciałby załatwić sprawę unikania płacenia akcyzy od sprowadzanych samochodów: prywatni importerzy ściągają z zagranicy duże osobowe SUV-y, które rejestrują jako pojazdy ciężarowe, które zwolnione są z podatku. Jak podaje Związek Dealerów Samochodów, powołujący się na dane z Ministerstwa Finansów, budżet państwa traci z tego powodu ok. 33 mln zł rocznie. Ale likwidacja tego procederu, który już nie jest tak powszechny jak dawniej, nie uderzy we wtórny rynek. Natomiast zmiany stawek, które kilkakrotnie podwyższałyby wysokość akcyzy – byłyby już bardzo mocno odczuwalne. Tyle że zapowiedzi ograniczenia importu starych i zdezelowanych samochodów składane są od lat, ale jak dotąd nie przełożyły się na działania. Tak może być i teraz.