Prace nad projektem zmian do ustawy deweloperskiej toczą się wolno. Budzi to obawy deweloperów. Chcieliby wiedzieć, co dalej z propozycją powołania do życia Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego (DFG). Ma powstać ze składek wpłacanych przez deweloperów. Dla otwartych rachunków powierniczych wyniosą one maksymalnie 5 proc. wartości każdego sprzedanego mieszkania.

Gdy chodzi o zamknięte rachunki powiernicze, będzie to maksymalnie 1 proc. Fundusz ma wypłacać pieniądze w razie upadłości deweloperów.

– Spośród 87 proc. deweloperów, którzy stosują otwarte rachunki powiernicze, żaden nie upadł. Nie istnieje dziś ryzyko upadku dewelopera, tak jak na rynku bankowym w wypadku SKOK-ów, którym wypłacono pięć miliardów złotych z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego –mówi Iwona Sroka, członek zarządu Murapolu. – Tymczasem planuje się stworzyć nowy fundusz, na który – jak wynika z moich informacji – będzie trafiało rocznie ok. 140 mln zł. Nie rozumiem, skąd to dokręcanie śruby? Przez osiem lat od wejścia w życie ustawy deweloperskiej nic się nie wydarzyło. System funkcjonował właściwie. Zastanawiam się również, czy nie wystarczyłoby jedynie zobowiązać deweloperów do dodatkowo doubezpieczenia się. Mam na myśli gwarancję bankową lub ubezpieczeniową. Wówczas tworzenie kosztownego rozwiązania w postaci Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego stałoby się zbędne. Jeżeli składka wyniesie tylko 1 proc., to od mieszkania o wartości 300 tys. trzeba będzie zapłacić 3 tys. zł. Wystarczy jednak, że składka na fundusz będzie się kształtować na poziomie 5 proc., a wówczas kwota składki w wypadku tego mieszkania wzrośnie już do 15 tys. zł. Z całą pewnością wpłynie to na dostępność mieszkań, ich cenę oraz na sposób, w jaki deweloperzy będą kalkulowali swoją działalność gospodarczą. Z mojego doświadczenia z rynku finansowego również wynika, że jeżeli wprowadza się poziom maksymalny, wcześniej czy później zaczyna się z niego korzystać. Nie mam złudzeń, że jeżeli jest furtka w ustawie, to kiedyś do niej dojdziemy – podkreśla.