W takich miastach, jak: Kraków, Warszawa, Gdańsk, świetnie działa rynek najmu na doby, który jest uzupełnieniem rynku hotelowego. W stolicy obiektów hotelowych nie brakuje, ale noclegi w nich są drogie. Nie buduje się hoteli trzygwiazdkowych. Nic dziwnego, że inwestorzy kupują całe budynki albo całe piętra i oddają w zarządzanie najmem. Tu liczy się dobry adres.
Deweloperzy oferują co dusza zapragnie. Nowe osiedla są coraz ładniejsze, coraz bardziej funkcjonalne. Jak z taką konkurencją radzą sobie pośrednicy?
Agencje nieruchomości nie zbierają już za dużo lukru z rynku pierwotnego. Deweloperzy nie wstawiają dziś mieszkań do pośredników, bo sami świetnie radzą sobie ze sprzedażą. Im gorzej na rynku, tym więcej nowych lokali jest oferowanych także poprzez agencje. Emmerson ma jednak firmy, z którymi stale współpracuje. To na przykład Metro Bielany czy Bobrowiecka.
Rynek wtórny, w przeciwieństwie do pierwotnego, oferuje mieszkania wszędzie, w każdej dzielnicy, w każdym rejonie. Klient prędzej czy później znajdzie to, czego szuka. Kupujący nowe mieszkania z reguły sprzedają swoje dotychczasowe lokale. Jeśli się komuś spieszy, zaoferuje atrakcyjną cenę. Na rynku wtórnym można więc znaleźć niezłą okazję.
Dużo jest takich ofert?
Coraz więcej. Zdarza się, że właściciel za metr mieszkania chciałby dostać 10 tys. złotych. Pośrednik mówi mu, że w tym konkretnym rejonie ma szansę na 7,5–8 tys. zł. Klient się upiera. Mija czas, chętnych na zbyt wysoko wyceniony lokal nie ma. Sprzedającemu zaczyna się spieszyć, więc schodzi z ceny nawet poniżej średniej dla danego miejsca.