Wśród najczęściej i najszybciej zabijających nowotworów zajmuje obecnie szóste miejsce, ale w 2030 r. – jak szacują eksperci – zajmie już miejsce trzecie jako przyczyna wszystkich zgonów z powodu nowotworów. Na szczęście powoli docierają do Polski znane na świecie leki wydłużające czas przeżycia i podnoszące komfort życia pacjentów.
Po zdiagnozowaniu raka lekarze przede wszystkim próbują go usunąć chirurgicznie – tłumaczy prof. Hanno Riess, zastępca dyrektora Departamentu Hematologii, Onkologii i Immunologii Nowotworów, dyrektor medyczny Kliniki Onkologii Charite Centrum UM w Berlinie. Nie jest to ani prosta, ani łatwa operacja, głównie ze względu na umiejscowienie trzustki. Wiele zależy od tego, czy guz usadowił się w głowie, trzonie czy ogonie trzustki. To jedno z większych wyzwań dla chirurgii w ogóle.
Guzy umiejscowione w głowie organu naciekają na duże naczynia, drogi żółciowe i dwunastnicę. Powodzenie operacji zależy więc nie tylko od wielkości guza, ale i jego położenia. Statystyki są nieubłagane – tylko 20 proc. wszystkich guzów nadaje się do operacji, a i tak nawet operowany chory przeżywa statystycznie około dwóch lat od wykrycia choroby. Pozostałe 30 proc. pacjentów żyje od 6 do 12 miesięcy, 50 proc. z rozsianą chorobą zaledwie trzy–sześć miesięcy.
– Oprócz samego rozpoznania olbrzymie znaczenie dla rokowania ma też stan ogólny pacjenta. Im jest on gorszy, tym słabsze są rokowania. Niestety, nawet najlepiej zapowiadający się pacjenci mają góra 10 proc. szansy na przeżycie dłuższe niż dwa lata – tłumaczy prof. Riess.
– Dostępne są oczywiście leki, które możemy podać pacjentom po operacji – wyjaśnia dr Leszek Kraj z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Onkologii i Hematologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Starsze leki zwiększały szanse pacjentów na piecioletnie przeżycie z 10 do 20 proc., te nowsze zmieniają sytuację na tyle radykalnie, że duża część pacjentów po operacji i podaniu nowego leku umrze, ale nie z powodu raka trzustki.