Salmonelloza wraca do Polski?

W 2016 r. odnotowano nagły i wysoki, bo aż 16-proc., wzrost liczby zachorowań na salmonellozę – wynika ze wstępnych danych Państwowego Zakładu Higieny.

Aktualizacja: 22.05.2017 23:06 Publikacja: 22.05.2017 19:36

Salmonelloza wraca do Polski?

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

W 2016 r. w Polsce odnotowano aż 10 025 przypadków salmonellozy wśród ludzi – ustaliła „Rzeczpospolita". Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny rok wcześniej tę chorobę zakaźną zdiagnozowano u 8652 pacjentów, co oznacza, że w ciągu roku nastąpił 16-proc. wzrost liczby zachorowań. I choć liczba ta rosła nieznacznie już od 2014 r., to po raz pierwszy od 2010 r. przekroczyła wstydliwą barierę 10 tys. rocznie. Według danych GUS w latach 2006–2010 średnio rejestrowano jeszcze 10 676 przypadków rocznie. W 2005 r. – 16 006. W ostatnim roku cofnęliśmy się więc pod tym względem niemal o dekadę.

Początek roku nie wskazywał na to, że dojdzie do takiego pogorszenia statystyk. W I kwartale ub.r. zdiagnozowano chorobę u 1055 chorych, czyli o 6 proc. więcej w porównaniu z tym samym okresem 2015 r. Trend wzmocnił się w II kwartale, ale decydujące było II półrocze, gdy w sumie odnotowano o 957 więcej przypadków, co stanowiło blisko 70 proc. całorocznego przyrostu w 2016 r.

W Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, dominują salmonellozy jelitowe, powodowane głównie przez pałeczki Salmonella enteritidis. Choroba objawia się z reguły: bólami brzucha, gorączką, biegunką, odwodnieniem, nudnościami, wymiotami. I choć stopień hospitalizacji wynosi ok. 70 proc., ustępują najczęściej po kilku dniach. U małych dzieci, osób w podeszłym wieku lub z obniżoną odpornością może rozwinąć się tzw. postać pozajelitowa, o znacznie cięższym przebiegu (sepsa), której skutkiem może być śmierć pacjenta.

GUS podaje, na podstawie danych z Ministerstwa Zdrowia, że w 2014 r. salmonelloza była przyczyną 13 zgonów, co dawało współczynnik śmiertelności na poziomie 0,15 proc. (o ok. 10 proc. wyższy niż w Szwajcarii czy Norwegii). Z 13 osób, które wówczas zmarły, osiem mieszkało w miastach, aż sześć pochodziło z woj. mazowieckiego, siedem to kobiety, z czego większość była w wieku 80+. Danych za lata 2015–2016 Ministerstwo Zdrowia ani Główny Inspektorat Sanitarny nam nie podały. Można jednak przypuszczać, że wzrost liczby zachorowań w 2016 r. skutkował większą liczbą zgonów (prawdopodobnie 15).

Człowiek może zakazić się bakteriami salmonelli poprzez spożycie zanieczyszczonej żywności, produktów pochodzących od zwierząt zakażonych (mięso, jaja, mleko) oraz używanie skażonego sprzętu kuchennego czy maszyn do produkcji żywności. Głównym źródłem zakażeń jest jednak żywność niepoddana obróbce termicznej – bakterie giną w temperaturze ok. 60 stopni Celsjusza.

Według danych GUS w 2015 r. zanieczyszczenia salmonellozą wykrywano najczęściej w drobiu, podrobach i produktach drobiarskich, jajach i ich przetworach. Kilkukrotnie rzadziej znajdowano ją w mięsie, podrobach i jego przetworach, rybach, owocach morza i ich przetworach, wyrobach cukierniczych i ciastkarskich.

Zapytaliśmy prawie miesiąc temu Ministerstwo Zdrowia, a za jego pośrednictwem GIS, co mogło być przyczyną wzrostu liczby zachorowań w 2016 r. Odpowiedź nie nadeszła. GIS opublikował za to na swoich stronach internetowych ostrzeżenia: w IV kwartale 2016 r. ukazały się cztery komunikaty ostrzegające przed zakupem jaj kurzych zakażonych Salmonella enteritidis, których producentem była firma Fermy Drobiu Woźniak z Rawicza (woj. wielkopolskie), jednocześnie nakazując wycofanie ich ze sprzedaży. Wszystkie komunikaty ukazały się po tym, jak 19 października w unijnym systemie szybkiego ostrzegania o niebezpiecznych produktach RASFF (Rapid Alert System for Food and Feed of the European Union) pojawiły się ostrzeżenia o wykryciu bakterii na jajach pochodzących z wielkopolskich ferm drobiu.

Według GIS zakażone jaja miały trafić do sklepów czterech sieci handlowych: Biedronka, Lidl, Kaufland, Dino Polska. Mają one łącznie ponad 4200 placówek, co oznacza, że z zarażonymi jajami konsumpcyjnymi mogło mieć styczność bardzo wielu konsumentów (tylko Lidl zapewnił „Rz", że skażone produkty nie trafiły do sprzedaży, co mieli potwierdzić inspektorzy sanitarni). Zdaniem powiatowego lekarza weterynarii w Rawiczu nie ustalono jednoznacznie przyczyny wystąpienia zakażenia w stadach kur niosek firmy Fermy Drobiu Woźniak. Po tym zdarzeniu zakład uważa się „za najlepiej skontrolowaną i przebadaną fermę w Europie", i zapewnia, że do dziś nie stwierdzono ani jednego potwierdzonego przypadku zachorowania po spożyciu jej produktów.

W 2016 r. w Polsce odnotowano aż 10 025 przypadków salmonellozy wśród ludzi – ustaliła „Rzeczpospolita". Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny rok wcześniej tę chorobę zakaźną zdiagnozowano u 8652 pacjentów, co oznacza, że w ciągu roku nastąpił 16-proc. wzrost liczby zachorowań. I choć liczba ta rosła nieznacznie już od 2014 r., to po raz pierwszy od 2010 r. przekroczyła wstydliwą barierę 10 tys. rocznie. Według danych GUS w latach 2006–2010 średnio rejestrowano jeszcze 10 676 przypadków rocznie. W 2005 r. – 16 006. W ostatnim roku cofnęliśmy się więc pod tym względem niemal o dekadę.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”