Okoliczności zarażenia często wiążą się z przygodnym seksem. Intymny charakter objawów powoduje więc, że chorzy ukrywają swą przypadłość, co znacznie utrudnia wykrycie choroby oraz sprzyja rozprzestrzenianiu się zakażenia w populacji. Milczenie na temat tych chorób powoduje, że większość społeczeństwa uważa je za nieistniejące, a problem za marginalny. Wprawdzie w Polsce częstość zachorowania jest grubo poniżej średniej europejskiej, ale w innych krajach jest dużo gorzej. Rzeżączka jest jedną z najczęściej występujących chorób wenerycznych.
W 2012 roku na świecie zanotowano 78 mln nowych przypadków. W samych tylko Stanach Zjednoczonych w 2016 roku było 470 tys. zachorowań, o 18,5 proc. więcej niż rok wcześniej. We wszystkich krajach obserwuje się wzrost liczby zakażeń. Polska zajmuje w tych statystykach dalekie miejsce z roczną zachorowalnością poniżej 1 przypadku na 100 tys. osób, wobec 12,6 średniej w Unii Europejskiej. Wśród naszych najbliższych sąsiadów zapadalność wynosiła poniżej 10 przypadków: Słowacja – 3,6, Czechy – 6,7, Litwa 7,6. Już jednak na Ukrainie było to 20,1, obwód kalinigradzki – 27,5, zaś na Białorusi aż 30 przypadków na 100 tys.
Superbakterie
Historia terapii antybiotykowej rzeżączki to właściwie wyścig zbrojeń między rozwojem nowych chemioterapeutyków i mutującymi dwoinkami wykształcającymi na nie odporność. To tempo wyścigu stale rośnie. W 1943 roku do leczenia wprowadzono penicylinę. W kolejnych dziesięcioleciach podnoszono jej dawki, aby zapobiec niepowodzeniom w terapii. W 1976 pojawiły się szczepy Neisserii produkujące penicylinazę, czyli enzym rozkładający antybiotyk. W latach 80. mikroby już dziedziczyły oporność na penicylinę, co wymusiło wprowadzenie nowych leków. W 1985 roku pojawiły się szczepy oporne na tetracyklinę, a już rok później wszystkie tetracykliny zostały wycofane z leków zalecanych. Na początku lat 90. opisano w Japonii bakterie oporne na fluorochinolony (np. cyprofloksacynę), ale już na początku XXI wieku leki te przestały być skuteczne. Postawiono na cefalosporyny trzeciej generacji.
Równocześnie z nową terapią zaczęły pojawiać się przypadki nieudanego leczenia za pomocą tych antybiotyków i zaledwie po sześciu latach w Japonii wycofano cefiksym ze schematu terapeutycznego. W 2011 roku w Kioto opisano pierwszy przypadek dwoinki o rozszerzonej oporności. Nieskuteczne stały się podwyższone dawki antybiotyków, a oporność rozszerzyła się na całą grupę cefalosporyn.
Kończą się środki obronne
W 2012 roku wprowadzono nowe zasady terapii, w której zaleca się stosowanie kombinacji dwóch antybiotyków od początku leczenia. Jednak zasady kuracji rzeżączki, choć precyzyjnie określone, nie zawsze są realizowane. W USA przeanalizowano je w 2016 roku. Prawie 20 proc. pacjentów otrzymało leczenie niezgodne ze standardami. To oznacza, że od początku nie wprowadzano terapii dwoma antybiotykami.
Bakterie coraz szybciej uodparniają się na chemioterapeutyki. Arsenał skutecznych leków się kurczy. Przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Na ścieżce do wprowadzenia na rynek farmakologiczny pozostały jeszcze trzy preparaty ze spektrum skuteczności obejmującym dwoinkę. Solitromycyna, która zakończyła III fazę testów klinicznych, oraz zoliflodacyna i gepotidacyna, które przeszły II fazę testów. Problemem jest również niskie zainteresowanie firm farmaceutycznych. II fazę badań nad solitromycyną, która okazała się lekiem skutecznym, sfinansował amerykański Narodowy Instytut Zdrowia. Mimo to firma nie kwapiła się do zainwestowania w produkcję leku.