„Duża" ustawa medialna, która w ubiegłym tygodniu trafiła do Sejmu, na nowo wywołała spór w PiS o to, jak mają wyglądać media narodowe.
Wizja autora ustawy wiceministra kultury Krzysztofa Czabańskiego różni się od tej, którą forsował prezes TVP Jacek Kurski. Teraz jego ludzie, którzy znaleźli w wyniku „dobrej" zmiany zatrudnienie w mediach publicznych, drżą o swoje posady.
Rewolucja kadrowa
Na początku tygodnia sejmowa Komisja Kultury ma się zająć trzema projektami zgłoszonymi przez posłów PiS (mimo że wyszła spod ręki rządu) składającymi się na tzw. dużą ustawę medialną.
PiS chce przekształcenia TVP, Polskiego Radia i PAP ze spółek prawa handlowego w instytucje mediów narodowych, a także zastąpienia abonamentu RTV powszechną składką audiowizualną ściąganą wraz z opłatą za prąd. Miałoby to nastąpić od 1 lipca tego roku. Propozycja, której autorem jest Czabański, zakłada także istną rewolucję personalną w mediach publicznych, które teraz nazywać się będą narodowe. Zakłada wygaszanie z dniem 30 września br. wszystkich kontraktów kadry kierowniczej TVP, PR i PAP.
Dotyczy to osób na stanowiskach dyrektora, zastępcy dyrektora, kierownika bądź zastępcy kierownika lub na stanowisku szefa redakcji bądź zastępcy szefa redakcji. I właśnie ten zapis wzbudził największe poruszenie w mediach publicznych, w których już przecież nastąpiła w wymiana kadr po przejęciu władzy przez PiS.