W pierwszej reakcji na wybór Calhouna analitycy w poniedziałek wieczorem podkreślali, że prawdziwym testem będzie jednak to, w jaki sposób upora się z kryzysem MAXa, stąd właśnie określenie „mission impossible". Temu powrotowi musi jeszcze towarzyszyć odbudowa reputacji, którą skutecznie niszczył jego poprzednik, Dennis Muilenburg. Pierwszym krokiem w tej odbudowie może okazać się wyjście na prostą z budową B777x.
Rada dyrektorów Boeinga w poniedziałkowym oświadczeniu podkreśliła, że zmiana na stanowisku prezesa była niezbędna właśnie dla odbudowy reputacji i była pierwszym krokiem w tym kierunku. Bo Muilenburg nie był w stanie już niczego naprawić, Kongres domagał się jego rezygnacji, a w grudniu doszło do sytuacji niespotykanej w Stanach Zjednoczonych, w której FAA upokorzyła prezesa najpotężniejszej amerykańskiej firmy i nakazała Muilenburgowi wycofanie się z kampanii PR-owskiej, bo tylko jej szkodził.
Przy tym Calhoun nie będzie miał takiej władzy, jaką zazwyczaj miał prezes Boeinga, bo nie będzie jednocześnie szefem rady dyrektorów (to stanowisko odebrano Muilenburgowi dopiero 22 października 2019). Tę funkcję ma sprawować Larry Kellner, w przeszłości prezes Continental Airlines, które zostały wchłonięte przez United. A w czasie od dzisiaj do 13 stycznia, kiedy Calhoun obejmie stanowisko prezesa, po. został wiceprezes ds. finansowych, Greg Smith.
Czytaj także: Piloci wsiedli do B737 MAX. To dopiero początek
David Calhoun obejmie władzę w sytuacji, kiedy została już podjęta decyzja o czasowym wstrzymaniu produkcji MAXów, co spowodowało potężne kłopoty u dostawców koncernu. Ten krok z jednej strony powstrzyma chociaż częściowo wypływ gotówki (bo produkcja kosztuje, za komponenty trzeba płacić, a klienci nie dostają samolotów, więc za nie płacą. 400 takich niezapłaconych MAXów stoi już na płytach kilku lotnisk.
Calhoun, weteran korporacyjny w firmach amerykańskich, który zarządzania, także kryzysowego uczył się w General Electric u Jacka Welcha, już został określony „stabilizatorem". Z GE pochodzili również poprzednicy Muilenburga, McNerney, i Stonecipher. — To poprawi sytuację, która chyba nie mogła być już gorsza – uważa Richard Aboulafia, najbardziej znany analityk rynku lotniczego na świecie. — Ale w jaki sposób poradzi sobie z konkurencją Airbusa w najbardziej dochodowym segmencie rynku i jak załata dziury w budżecie, to już zupełnie inna sprawa — dodaje Aboulafia. Nie brak również opinii, że 62-letni Calhun jest na tym stanowisku tylko na czas kryzysu, a Boeing będzie szukał jego następcy. I że odejdzie, kiedy tylko zakończy się kryzys MAXów.