Po ewakuacji pasażerów i załogi samolot został odkołowany na odległe miejsce na płycie i specjalne oddziały saperów drobiazgowo ją przeszukały. Nie znaleziono żadnego podejrzanego obiektu. Bo i go nie było, o czym szybko poinformowało serbskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Była natomiast desperacka próba zatrzymania rejsu Airbusa ze 130 pasażerami na pokładzie przez 65-letniego Serba, który zakochał się w stewardesie Lufthansy i miał nadzieję, że razem z koleżanką zgodzi się ona pójść z nim na kolację. Spotkał się jednak ze zdecydowaną odmową. Szukał pięknej Niemki w hotelu, gdzie zatrzymuje się załoga linii (rejs miał wystartować o 6.15 rano), ale nie udało mu się jej znaleźć.

Ostatecznie wielka miłość będzie przede wszystkim kosztowna. W ostatni piątek kochliwy Serb został zatrzymany przez policję, aresztowany i oskarżony o sianie paniki i stworzenie zagrożenia.

Fałszywe alarmy bombowe z miłości, bądź z głupoty zdarzają się także w Polsce, najczęściej z lotniska w Modlinie skąd odlatuje najwięcej pasażerów korzystających z tanich biletów. Zdarza się, że ktoś nie chce, by ważna dla niego osoba odleciała zagranicę, kiedy indziej imprezowicze robią sobie żarty.

Takie wybryki są jednak bardzo kosztowne, zazwyczaj kończą się wysokimi grzywnami, odszkodowaniem ( np. były przypadki zasądzenia przez sąd za fałszywy alarm bombowy 70 tys. złotych dla Ryanaira i 40 tys. złotych dla lotniska w Modlinie) oraz karą więzienia 2, lub więcej lat. I wiadomo, że dla takich wybryków nie ma i nie będzie pobłażania.