Pasażerowie wybierają dania zapakowane hermetycznie

Linie lotnicze należą do branż najbardziej narażonych na negatywne skutki koronawirusa. Może dlatego starają się udowodnić pasażerom, że nic złego się nie dzieje?

Publikacja: 11.03.2020 20:00

Pasażerowie wybierają dania zapakowane hermetycznie

Foto: AFP

We Frankfurcie prawie nie widać różnicy między czasem przed epidemią i po niej, szczególnie w europejskim terminalu. To ogromne lotnisko, na którym króluje niemiecki narodowy przewoźnik Lufthansa, schowało koronawirusa najgłębiej jak można – ale i tu choroba nie dała się całkiem wyeliminować.

Czytaj także: Polecieć jest coraz trudniej. Linie tną połączenia

Maseczki obecne są wszędzie, ale nosi je najwyżej 10 procent pasażerów, wśród załóg nie widać nikogo, kto by je zakładał, nie mają ich nawet na twarzach ekipy, które przyleciały z Azji. Te zresztą są bardzo nieliczne, bo Lufthansa uziemiła jedną trzecią swoich samolotów, przede wszystkim latających do Chin i do Włoch. Część z tych zakazów dotyczy także lotów z Polski.

Ograniczenia liczby połączeń nie da się jednak zobaczyć na lotniskach. Trudno przecież porównać liczbę pasażerów, jeśli nie lata się co najmniej raz w tygodniu. Środki bezpieczeństwa też są raczej dyskretnie poukrywane. Stewardesy nie używają rękawiczek, a płyny odkażające trzymają schowane pod kontuarami. Podczas lotów do europejskich krajów o małym zagrożeniu zachorowaniem na pokładach samolotów Lufthansy nie pada ani jedno słowo o wirusie.

Bywają jednak i ułatwienia: kontrola podręcznych bagaży stała się bardziej pobieżna, np. na lotnisku w Porto, w Portugalii, pracownicy sprawdzający bagaże nie wymagają nawet wyciągania z plecaka laptopa, nie sprawdzają kosmetyków czy kanapek – dopytują jedynie o płyny w butelkach o większej pojemności. Odprawa niewątpliwie zyskała dzięki temu na płynności...

Kiedy zapytałam o tę zmianę, celnik odparł, że postanowiono do minimum ograniczyć kontakty pasażer–pracownik i konieczność stykania się z inną osobą. Kontrole przeprowadzane są więc rzadziej, ale za to, kiedy już służby celne uznają kogoś za wartego sprawdzenia, są bardzo szczegółowe.

Nie widać też na lotniskach, które musiałam ostatnio odwiedzić, żadnych kontroli sanitarnych, takich jak mierzenie temperatury czy sprawdzanie objawów zaziębienia. Tłumy przemierzające bezkresne korytarze we Frankfurcie nie są przez nikogo niepokojone.

Wszystko to ma jedną zasadniczą zaletę: nie ma tu paniki i trudno zaobserwować jakąś nieufność między pasażerami. Barman w kafejce we Frankfurcie przyznaje jednak, że teraz powodzeniem cieszą się produkty w zamkniętych hermetycznie pudełkach, a nie te robione na miejscu, smakowicie wyglądajace kanapki. Nie ma też tłoku przy stoisku z prowokująco pachnącymi wurstami w bułce. Pasażerowie wolą teraz plastik i celofan.

Nie ma też większego problemu z zaopatrzeniem się w czyszczące żele, znaleźć je można w wielu punktach sprzedaży, ale cena skoczyła co najmniej o połowę – z 2,5 euro do prawie 5.

Czy pracownicy lotnisk obawiają się zarażenia? – Mam nadzieję, że mnie to ominie – mówi mi barman z Frankfurtu. – Szefowie mówią nam, że jesteśmy tu bezpieczniejsi niż w domu, bo przecież każdej nocy lotnisko jest dezynfekowane...

We Frankfurcie prawie nie widać różnicy między czasem przed epidemią i po niej, szczególnie w europejskim terminalu. To ogromne lotnisko, na którym króluje niemiecki narodowy przewoźnik Lufthansa, schowało koronawirusa najgłębiej jak można – ale i tu choroba nie dała się całkiem wyeliminować.

Czytaj także: Polecieć jest coraz trudniej. Linie tną połączenia

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Ruszają inwestycje na lotnisku w Modlinie. "Bez gigantomanii i wstawania z kolan"
Transport
Ryzykowne auta zalewają rynek
Transport
Naukowcy apelują: CPK nie w pośpiechu. Potrzebne są warianty dla lotniska w polu
Transport
Duża awaria na kolei. Pociągi nie docierały do Warszawy
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Transport
O'Leary: Latem bilety lotnicze zdrożeją, ale tylko trochę