Nowe samoloty zaczęły odlatywać już na pustynię do Victorville w Kaliforni. Staną tam obok B737 MAX-ów, które — w każdym razie Boeing ma taką nadzieję — już wkrótce zostaną odebrane przez linie lotnicze i firmy leasingowe, które je zamówiły. Na razie jednak trwa proces certyfikacji, o którym wiadomo jedynie, że zakończyły się loty testowe i trwają analizy wyników.

Dreamlinery miały być środkiem, który pozwoli wyjść Boeingowi z kryzysu spowodowanego koniecznością uziemienia MAX-ów i pomoże odpracować straty spowodowane tym kryzysem i sięgające 18-20 mld dolarów. Początkowo Amerykanie sądzili, że ich flagowy produkt szybko wróci do operacji po dwóch katastrofach w październiku 2018 (Lion Air) i w marcu 2019 (Ethiopian Airlines). Wstępnie podawano jako termin maj-czerwiec 2019. W tej chwili wiadomo, że ta przerwa potrwa przynajmniej półtora roku. Teraz jest oczywiste, że i B787 będzie miał swoją przerwę i to nie tylko z powodu konieczności wymiany silników Rolls Royce, ale jest ona spowodowana pandemią COVID-19 i brakiem zainteresowania ze strony klientów wstrzymujących się z rozbudową floty.

— Kilka kolejnych lat będzie bardzo trudnych dla tego samolotu – uważa George Ferguson, analityk lotniczy Bloomberg Intelligence. Obecny kryzys szczególnie uderzył w segment maszyn długiego zasięgu, czyli właśnie B787, B777, Airbus 350 oraz A330neo. Przewoźnicy powstrzymują się z wysyłaniem pilotów na szkolenia w Stanach Zjednoczonych, bo szaleje tam epidemia. I wiadomo, że w tej chwili linie latają przede wszystkim na kierunkach co najwyżej średniodystansowych, a rejsy międzykontynentalne muszą jeszcze poczekać, więc jest ich znacznie mniej niż w 2019. Richard Aboulafia, analityk Teal Group uważa, że Boeing popełnił błąd znacząco zwiększając produkcję Dreamlinerów do 14 maszyn miesięcznie, co jest absolutnym rekordem w historii tej firmy, a rynek szybko się zapełnił. Boeing pytany przez Bloomberga o komentarz dotyczący zbyt dużej liczby wyprodukowanych B787 dowiedział się jedynie, że firma „nieustannie monitoruje rynek i jest w nieustannym kontakcie z klientami na całym świecie, tak aby wyrobić sobie zdanie na temat popytu krótko i długoterminowego”. Cytowany był Greg Smith, wiceprezes Boeinga ds. finansowych.

W maju i czerwcu do klientów Boeinga odleciały 3 Dreamlinery, a od początku 2020 było ich łącznie 36. W 2019 w tym samym czasie — 78. Firma już spowolniła taśmy produkcyjne i zjeżdża z nich 10 maszyn miesięcznie, ale zdaniem analityka JP Morgan, Setha Seifmana pod koniec roku Boeing zostanie przynajmniej z jedną trzecią ze 100 maszyn wyprodukowanych w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

A i perspektywy są słabe. — Tę nadwyżkę trudno będzie upłynnić także w przyszłym roku, ponieważ rejsy długodystansowe w 2021 nadal będą pod presją — uważa Seifman. — Ale nie mam wątpliwości, Boeing wyjdzie z tego kryzysu. Tyle że w tej chwili raczej będą musieli po raz kolejny zmniejszyć miesięczną produkcję, bo wysyłanie maszyn na parkingi nie ma żadnego sensu — dodaje.