Anegdotyczne są już obawy dziennikarzy zajmujących się literaturą przed tym, że najważniejszą literacką nagrodę otrzyma ktoś nieznany, a obawy te dotyczą zazwyczaj Azji i Afryki. Tymczasem nasze dobre samopoczucie związane z niezłą orientacją w światowych trendach zburzyła tym razem informacja o noblistce, która w Ameryce jest laureatką najbardziej prestiżowych nagród.

Można się zastanawiać, czy nie była warta przekładania, czy polscy wydawcy i tłumacze zgrzeszyli brakiem czujności bądź pychy. O Amerykance pisze się, że jej poezja jest ponura, tymczasem ponury jest fakt, że nie przełożono dotąd na polski żadnego jej tomu.

Dostępne są jedynie książki w anglojęzycznych księgarniach i portalach. Licytacja jej przekrojowego zbioru na polskim portalu aukcyjnym zakończyła się bez pointy.

Nasz honor obroniła zmarła w 2017 r. poetka Julia Hartwig. W wydawnictwie „Sic!" opublikowała w 2003 r. książkę „Dzikie brzoskwinie. Antologia poetek amerykańskich", pierwszą antologię poezji amerykańskiej pisanej przez kobiety, obejmującą 200 lat literatury Nowego Świata – od Emily Dickinson. Pośród tłumaczeń, m.in. Czesława Miłosza i Stanisława Barańczaka, znalazły się trzy wiersze noblistki w tłumaczeniu Hartwig: „Eros", „Czas" i „Baśń". Antologia jest dostępna w sklepie internetowym za 35 zł.

Tłumaczyli za to Louise Glück Rosjanie, Niemcy, Hiszpanie. Ale już we Francji jest obecna tylko w specjalistycznych periodykach. Kto ma szczęście, może obejrzeć DVD „The Poet's View", której noblistka jest bohaterką. Do obejrzenia jest też w YouTubie, gdzie są liczne fragmenty jej wypowiedzi, wywiadów, rozmów – nawet półgodzinnych. Czyta też swoje wiersze.