Diack, były szef Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej, został zatrzymany 1 listopada w Paryżu. Francuska prokuratura postawiła panującemu w IAAF w latach 1999–2015 Senegalczykowi zarzut „biernej korupcji" i „tuszowania dowodów przestępstwa". Dwa dni później złożył zeznania przed śledczymi Biura ds. Walki z Przestępstwami Finansowymi i Fiskalnymi.
Przyznał się, powiedział nawet więcej, niż można się było spodziewać. Jego zeznania ujawnił francuski dziennik „Le Monde". To wstrząsający materiał pokazujący mechanizm korupcyjny, który nie dotyczył jedynie oszustw dopingowych, ale także wielkiej polityki (z Władimirem Putinem i Dmitrijem Miedwiediewem w tle), biznesu i sportu.
– Chciałem wtedy wygrać batalię o Dakar, obalić rząd mojego kraju. Potrzebowałem więc pieniędzy na wynajęcie samochodów, sal do przeprowadzenia spotkań wyborczych, produkcji ulotek. Trzeba było uruchomić ten ruch obywatelski. Pan Bałachniczew (prezes Rosyjskiej Federacji Lekkiej Atletyki i skarbnik IAAF – red.) należał do ekipy Putina i w tym momencie, kilka miesięcy przed mistrzostwami świata w Rosji, wystąpiły pewne problemy z zagrożonymi dyskwalifikacją sportowcami rosyjskimi. Zostaliśmy wysłuchani, Rosja nas finansowała. Wszystko organizował pan Bałachniczew. Stroną finansową zajął się Papa Massata Diack (syn ówczesnego szefa IAAF – red.) – zeznał Lamine Diack.
Wybory, o których mówi, odbyły się w lutym i lipcu 2012 roku. Diack ostatecznie w nich nie wystartował, a urzędujący prezydent Abdoulaye Wade przegrał. Zwycięzcą został Macky Sall, który w sierpniu tego roku odznaczył ustępującego właśnie ze stanowiska prezesa IAAF orderem Lwa i bronił go po zatrzymaniu w Paryżu.
– Pierwszy raz spotkałem się z nim po wyborach, nigdy przedtem – powiedział w sobotę w senegalskim radiu Diack, odżegnując się od pomocy finansowej obecnemu prezydentowi. Twierdzi też, że nie udzielił jej także żadnemu z innych kandydatów.