To właśnie w mistrzostwach świata pod dachem Polska ma zdecydowanie najgorszy wynik ze wszystkich wielkich imprez. W klasyfikacji wszech czasów zajmuje miejsce pod koniec trzeciej dziesiątki z trzema złotymi medalami – Sebastiana Chmary w siedmioboju z 1999 roku, sztafety 4 x 400 m (Bocian, Haczek, Maćkowiak, Rysiukiewicz) z 2001 roku i Kamili Lićwinko sprzed czterech lat z Sopotu.
Ale trzeba wziąć pod uwagę, że to najmłodsze zawody takiej rangi w lekkoatletycznym kalendarzu. Pierwsze mistrzostwa świata w hali odbyły się dopiero w 1987 roku, cztery lata po debiucie MŚ na otwartym stadionie. Odrodzenie polskiej lekkoatletyki w ostatnich czasach nie przełożyło się na medalowy dorobek w hali w dużym stopniu dlatego, że pod dachem nie rzuca się młotem.
Ubiegłoroczne mistrzostwa Europy dają trochę nadziei na poprawę dorobku w Arena Birmingham. W Belgradzie Polska wygrała klasyfikację medalową, a Polacy aż siedmiokrotnie zwyciężali w swoich konkurencjach. Ale w lekkiej atletyce Europa od kilku lat zazwyczaj przegrywa rywalizację ze światem. W 2016 roku w halowych MŚ w Portland najwięcej medali zdobyli Amerykanie i Etiopczycy, a w pierwszej dziesiątce klasyfikacji medalowej były jeszcze: Jamajka, Burundi, Nowa Zelandia, Chiny, Bahrajn, Kanada i Wenezuela.
Patrząc na ten sezon, Polacy liczą się w hali. A ci, co się liczą, nastawiają się na dobry występ w Anglii. Do mistrzostw w Birmingham z drugim tegorocznym wynikiem na świecie przystąpi Konrad Bukowiecki. Niespełna 21-letni kulomiot na mityngu Copernicus w Toruniu uzyskał rezultat 22,00 m. W dodatku lekkoatleta ze Szczytna dokonał tego z kontuzją ręki. Dlatego też kolejne próby miał już nieudane. W Toruniu Bukowiecki wyprzedził groźnego rywala Tomasa Stanka. Ale tydzień wcześniej w Dusseldorfie Czech pchnął kulę na odległość 22,17 m. Do walki o medal powinien włączyć się również Michał Haratyk, który w tabelach wyników jest trzecim zawodnikiem sezonu (21,47).
Mocną pozycję w skoku o tyczce ma inny polski duet Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski. Lisek skoczył w Toruniu 5,91, a Wojciechowski w ostatni weekend we francuskim Clermont-Ferrand – 5,88, ustanawiając rekord życiowy. Na tym ostatnim mityngu doszło do rywalizacji Polaków z rekordzistą świata i złotym medalistą z Portland Francuzem Renaud Lavillenie i wicemistrzem świata z ostatnich halowych MŚ Amerykaninem Samem Kendricksem. Zwyciężył Kendricks przed Lavillenie. Obaj pokonali poprzeczkę na wysokości 5,93, tuż za nimi był Wojciechowski.