W kosmos o tyczce

Zaczął się sezon halowy, którego finałem będą mistrzostwa Europy w Toruniu. Wcześniej w tym samym mieście znakomity konkurs tyczkarzy.

Aktualizacja: 03.02.2021 19:58 Publikacja: 03.02.2021 18:55

Armand Duplantis przed rokiem ustanowił w Toruniu rekord świata. Teraz wraca do Polski

Armand Duplantis przed rokiem ustanowił w Toruniu rekord świata. Teraz wraca do Polski

Foto: Reporter, PAWEŁ SKRABA

Kilka miesięcy temu wydawało się, że przygotowania do sezonu olimpijskiego będą chałupnicze. Pandemia koronawirusa przymknęła granice, więc Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) rozesłał zawodników po Centralnych Ośrodkach Sportu (COS), a średniodystansowcy Adam Kszczot i Marcin Lewandowski zrobili sobie Afrykę w Warszawie.

Biegacze trenowali w centrum hipoksji Air Zone, gdzie mieli warunki przypominające zgrupowanie wysokogórskie w Kenii lub Etiopii. To w ich zawodzie klucz do sukcesu, bo mniejsza ilość tlenu w powietrzu stymuluje nerki do produkcji erytropoetyny, która wpływa na szpik kostny wytwarzający czerwone krwinki, czyli wytrzymałość. Bez tego na średnich dystansach ani rusz.

Zadowolony Fajdek

Angelika Cichocka (1500 m) w grudniu poleciała do Kenii na własną rękę, wyjazd sfinansował jej prywatny sponsor. Chodziarze i grupa biegaczy Marka Rożeja (Jakub Krzewina – 400 m, Joanna Linkiewicz – 400 m ppł) potrenowali w Chorwacji, dyskobole Piotr Małachowski oraz Robert Urbanek pracowali w Tallinie pod okiem Gerda Kantera, a mistrzyni rzutu młotem Anita Włodarczyk korzystała z dobrodziejstwa nowoczesnej Akademii Aspire w Dosze.

Polacy masowo ruszyli za granicę dopiero w styczniu, Lewandowski wybrał Kenię. To przyniosło efekt, bo w pierwszym halowym starcie zabrakło mu dwóch sekund do pobicia rekordu Polski na dystansie 3000 m, który pobiegł drugi raz w życiu. – Zgrupowanie w Warszawie to był jeden wielki eksperyment, ale okazał się strzałem w dziesiątkę. Jestem starym koniem, a wciąż się uczę – mówi „Rz" Lewandowski.

Duża część kadry wzięła na celownik tradycyjne miejsca zgrupowań: Monte Gordo (Portugalia) i Potchefstroom (RPA). Pierwsze wybrały Sofia Ennaoui (1500 m), Maria Andrejczyk (oszczep) czy Joanna Jóźwik (800 m). Kurs na drugie wzięli Rożej oraz Aleksander Matusiński, z którymi pracowały m.in. Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik oraz Anna Kiełbasińska ze sztafety 4x400 m.

– Cieszę się, że wybraliśmy taką drogę. Nigdzie nie zrobilibyśmy takiej pracy, jak na wysokości i w cieple. Teraz, po powrocie do kraju, jest większy problem. Nie mamy z Justyną gdzie pracować, robimy głównie treningi zastępcze. Musimy sobie radzić. Sytuacja i tak jest zdecydowanie lepsza niż w marcu ubiegłego roku – wyjaśnia Matusiński w rozmowie z „Rz".

Praca w kraju nie przeszkadza Pawłowi Fajdkowi. – Wiadomo, że treningi zimą nie są zbyt komfortowe, ale w młodości pracowałem tak przez wiele lat – mówi mistrz świata w rzucie młotem, który jesienią zakończył współpracę z Jolantą Kumor i przygotowuje się do sezonu z Szymonem Ziółkowskim, który ma go poprowadzić do pierwszego w życiu olimpijskiego złota.

– Patrząc na świat, to nasze przepisy są łaskawe. Wiadomo, że jeśli ktoś nie ma wyników, to później szuka wymówek, ale jeśli chodzi o przygotowania lekkoatletów do sezonu, to trzeba powiedzieć, że nie jest źle. Zawodnicy mieli obozy i zgrupowania, teraz czekają ich starty. Liczymy na solidne wyniki, choć poziom w wielu konkurencjach jest kosmiczny – mówi „Rz" wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.

Tej zimy padły już dwa rekordy świata. Pierwszy pobił w pchnięciu kulą Ryan Crouser, który nosi kapelusz, wygląda jak muzyk country, a tydzień temu w Fayetteville wynikiem 22.82 m wymazał z tabel 32-letni rezultat Randy'ego Barnesa. Amerykanin celuje wyżej i dalej. Podobno na lustrze w domowej łazience napisał 23.13 m, a to wynik o centymetr lepszy od rekordu globu na otwartym stadionie.

Crouser kulę poza granicę 22 m posyłał już w życiu ponad 100 razy i kolejne historyczne wyniki to w jego wypadku kwestia czasu.

Niespodzianką był wyczyn trójskoczka Fabrice'a Zango. Pierwszy medalista mistrzostw świata w dziejach Burkina Faso łączy sport z doktoratem (elektrotechnika). Skoczył 18.07 m i pobił rekord swojego trenera Teddy'ego Tamgho.

Złote dziecko

Sezon halowy w Europie dopiero się rozkręca, a najlepsze wyniki w dziejach skoku o tyczce atakowali już Armand Duplantis i Renaud Lavillenie. Szwed to złote dziecko oraz wschodząca gwiazda królowej sportu. Francuz w ostatnich latach gasł, ale teraz wreszcie pokonał problemy zdrowotne i wygląda, jakby przeżywał drugą młodość.

Lavillenie na sześciometrowy skok czekał 1781 dni i jest drugim najstarszym tyczkarzem, który poleciał tak wysoko. Marka byłego rekordzisty globu w czasie bessy tak podupadła, że Narodowa Agencja Sportu przed igrzyskami przyznała mu kategorię „B". – Jeśli mają ją tacy sportowcy jak Renaud, to zdobędziemy w Tokio 50 medali – mówi „L'Équipe" jego trener Philippe D'Encausse.

Dwa szczyty

Rywalizacja tyczkarzy może być ozdobą mistrzostw Europy. – Bardzo żałuję, że tam nie wystartuję – przyznaje w rozmowie z „Rz" Amerykanin Sam Kendricks. – Lavillenie nigdy nie rywalizował z Siergiejem Bubką. Teraz on i Duplantis, dwaj 6-metrowcy, wystartują w jednych zawodach. Były rekordzista świata stawi czoła obecnemu. Historia dzieje się na naszych oczach.

Mistrz świata przekonuje, że jest w życiowej formie. – Jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze fizycznie i psychicznie – zapewnia Kendricks. Jedyny konkurs z udziałem jego, Duplantisa i Lavilleniego odbędzie się w sobotę w Rouen. Później Amerykanin przyjedzie do Polski, gdzie w łódzkim Orlen Cup zmierzy się z mistrzem olimpijskim Brazylijczykiem Thiago Brazem oraz Piotrem Liskiem.

Polak rozpoczął sezon od dwóch przeciętnych startów w Karlsruhe i Dusseldorfie.

– Z moim zdrowiem wszystko w porządku. Będę się rozpędzał, nie macie się czym martwić – uspokaja Lisek. Sezon halowy jest ważny, ale szczyt formy lekkoatleci muszą szykować na sierpień. – Wiadomo, że głównym celem są igrzyska, a nie mistrzostwa w Toruniu – przyznaje Majewski.

HME będą sportowym szczytem zimy, szczyt komercyjny to toruński Copernicus Cup, gdzie rok temu rekord świata pobił Duplantis. Teraz Szwed wraca do Polski. Na listach startowych jest tak ciasno, że tylko rezerwowym jest halowy mistrz świata z Sopotu (2014) Grek Konstandinos Filipidis. Dyrektor mityngu Krzysztof Wolsztyński zapewnia: – To będzie kosmiczny konkurs.

Najważniejsze wydarzenia halowego sezonu

- 5 lutego – Berlin

- 6 lutego – Rouen

- 9 lutego – Lievin

- 12 lutego – Łódź

- 13 lutego – Boston

- 17 lutego – Toruń

- 20–21 lutego, mistrzostwa Polski – Toruń

- 24 lutego – Madryt

- 4–7 marca, mistrzostwa Europy – Toruń

Kilka miesięcy temu wydawało się, że przygotowania do sezonu olimpijskiego będą chałupnicze. Pandemia koronawirusa przymknęła granice, więc Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) rozesłał zawodników po Centralnych Ośrodkach Sportu (COS), a średniodystansowcy Adam Kszczot i Marcin Lewandowski zrobili sobie Afrykę w Warszawie.

Biegacze trenowali w centrum hipoksji Air Zone, gdzie mieli warunki przypominające zgrupowanie wysokogórskie w Kenii lub Etiopii. To w ich zawodzie klucz do sukcesu, bo mniejsza ilość tlenu w powietrzu stymuluje nerki do produkcji erytropoetyny, która wpływa na szpik kostny wytwarzający czerwone krwinki, czyli wytrzymałość. Bez tego na średnich dystansach ani rusz.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę