Kalina Jędrusik. Sekret seksbomby

„Byli jak kino” – pisze Remigiusz Grzela o słynnej artystycznej parze: aktorce Kalinie Jędrusik i literacie Stanisławie Dygacie.

Aktualizacja: 27.10.2020 22:15 Publikacja: 27.10.2020 21:00

Kalinę Jędrusik, graną przez Marię Dębską, zobaczymy w filmie „Bo we mnie jest seks”

Kalinę Jędrusik, graną przez Marię Dębską, zobaczymy w filmie „Bo we mnie jest seks”

Foto: fot. NAC/ BARTOSZ MROZOWSKI

Kiedy się poznali, ona miała 23 lata, a on 39. Był rok 1953, Kalina grała w gdańskim Teatrze Wybrzeże w tym samym przedstawieniu, co ówczesna żona Dygata – Dziunia Nawrocka. Dzieliły nawet garderobę.

Po świętowaniu premiery „Barbarzyńców” Dygat „poczuł, że chodzą mu mrówki po krzyżu” na widok debiutującej Jędrusik. Pokazał ją w Sopocie, jeszcze w tajemnicy, Tadeuszowi Konwickiemu, który mówił potem: „Kalina była wtedy młodziutką, drobną, strasznie sympatyczną, strasznie poczciwą, naiwną dziewczyną”.

Grzela, autor książki „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną. Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata” sądzi: „Dygat chciał się Kaliną pochwalić, pokazać ją światu. Już wtedy snuł plany o uczynieniu z niej ikony na miarę Marylin Monroe”. Kalina słuchała go ponoć jak ojca. Może dlatego na aukcji pamiątek po MM kupiła jej sweter?

„Starsi Panowie szukali lirycznej dziewczyny, a Kalina okazała się idealną liryczną dziewczyną. Łamała tabu, ale w duszy była przedwojenna jak oni”. Jednocześnie wulgaryzmy były jej znakiem firmowym. Krystyna Sienkiewicz wspominała: „Jak mówiła „kurwa”, to jakby cukiernik dmuchał piankę na ptysia”. Przez pierwsze lata kariery grywała niezależne, uwodzące, erotyczne kobiety,. Magda Umer nie oszczędza jej: „Może dlatego, że nie mogła mieć dziecka, chciała być seksbombą seksbomb”.

Pierwszym, z którym zdradziła Stasia (tak na Dygata mówili wszyscy, którzy go znali), był Tadeusz Pluciński. Józef Hen pamięta; „Kiedy Pluciński zerwał z Kaliną, Staś przestał podawać mu rękę. W jakimś sensie o jego klasie świadczy, że on z Kaliną nie zerwał”. Potem Kalinowa kolekcja systematycznie wzbogacała się o kolejnych narzeczonych – długa to wyliczanka. Ale Zofia Czerwińska twierdzi stanowczo: „Nigdy w życiu nie spała w swoim domu z innym mężczyzną niż Staś”.

Dygat z kolei bawił się w Pigmaliona kolejnych Galatei. Józef Hen pamięta: „Romansował z coraz bardziej oddalonymi od niego wiekiem dziewczynami. W końcu kiedyś powiedział: Obiecuję, że nie będę romansował z córkami moich młodszych kolegów. Nie wiem, czy dotrzymał słowa”. Wyjątkiem była Urszula Sipińska, do której zadawał się być szczerze przyjacielsko przywiązany.

Kazimierz Brandys widział go tak: „Miał w sobie cechę chłopca – namiętną, zaślepioną chłopięcość”. Uwielbiał Hemingwaya i Gombrowicza, a także filmy o kowbojach. W domu godzinami rozmawiał przez telefon m.in. z Tadeuszem Konwickim. Urodziny obchodził razem z Januszem Minkiewiczem i szefem produkcji filmowej Józefem Krakowskim,  chociaż każdy miał  je w innym miesiącu . Płynęli wtedy statkiem do Młocin.

Równocześnie bez skrupułów kończył znajomości, a o jego egoizmie i zmiennych nastrojach mogłaby powstać osobna książka. „Czy umiał kochać? – dla mnie dość wątpliwy temat po wszystkim, co już o nim wiem” – pisze Remigiusz Grzela. –„Mężczyźni w rodzie Dygatów nie przejmowali się więzami rodzinnymi. Zachowywali się tak, jakby pozbawieni byli uczuć wyższych”.  Staś też do nich należał. Nie miał skrupułów by nową żonę wprowadzić pod dach byłej. Była tam także jego była teściowa i córka,  mieszkali przez dłuższy czas wspólnie na 40 metrach kwadratowych. Okrutny był też i w stosunku do Kaliny, kiedy w 1955 roku urodziła martwą córkę, Dygat ją pochował, ale nie chciał ujawnić gdzie.

„Księstwem warszawskim” nazywał Dygatów Zbigniew Cybulski, a także esbecja. „Stworzyli salon jak z filmów Felliniego. Sportowcy, aktorzy, reżyserzy, pisarze, ale też zupełnie niezwykli zwykli ludzie, którzy ich czymś zaintrygowali” – pisze Grzela. Dygat o gościach mawiał: RIP: Reszta Inteligencji Polskiej.

Wizytę zaczynało się od kuchni, był tam gar zupy nagotowanej przez Kalinę „symbol ich domu”. W pokoju stał tapczan, a ludzie, którzy się kładli albo siadali i plotkowali lub godzinami oglądali telewizję. „Na przyjaźni z nimi można było zyskać. Mogli coś załatwić, gdzie zarekomendować. Ale można też było stracić. Jeżeli ktoś się nie sprawdził, potrafili go zniszczyć. Oboje. Widziałam parę takich upadłych karier. To była udana, niezwykle rozumiejąca się para. Nie szli razem, ale patrzyli w tym samym kierunku” – wspomina Zofia Czerwińska.

Wojciech Gąssowski ocenia: „Byli małżeństwem, w którym każde robiło, co chciało, nie potrzebując zgody, ale nad tym wszystkim była opiekuńczość, jakby byli rodzeństwem”. Krystyna Morgenstern dodaje: „kiedy ktoś powiedział coś nie po jego myśli (Dygata), wylatywał z ich salonu na zawsze”. Taki los spotkał Kazimierza Kutza.

W 1978 roku, pięć lat po śmierci Stasia, Kalina powiedziała Dorocie Koman: „Na świecie byli mężczyźni i był Dygat. On był najważniejszy. Liczył się tylko Staś. Tęsknię za nim, bo był kimś, z kim rozumiałam się w pół spojrzenia. Mieliśmy podobny smak na podróże, książki, kobiety”.

W 1991 roku zmarła Kalina Jędrusik. Mimo upływu niemal 30. lat wciąż żywa jest legenda o tej parze, co pomaga w pisaniu książki, ale i bardzo utrudnia to zadanie. Remigiusz Grzela nie znał ich osobiści,  miał do dyspozycji relacje spisane i ustne. Tak było ich wiele, że książka zdaje się być z nich utkana, pozostawiając autora jedynie w tle.

Kłopotem tej bardzo plotkarskiej i nie oszczędzającej bohaterów książki jest nadmiar. Autor chce napisać o wszystkim i o każdym z nich osobna. Trudna to sprawa, bo biografie Jędrusik i Dygata zostały już przenicowane przez dociekliwych. Mnożą się w książce postaci, a także przywołania zdarzeń, w których tytułowa para jedynie statystowała.

Ale i tak warto sięgnąć po książkę intensywnie przywołującą barwny miniony czas ludzi wolnych jak ptaki.

„Z kim tak ci będzie źle jak ze mną. Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata”, Remigiusz Grzela. Wydawnictwo Otwarte

Kiedy się poznali, ona miała 23 lata, a on 39. Był rok 1953, Kalina grała w gdańskim Teatrze Wybrzeże w tym samym przedstawieniu, co ówczesna żona Dygata – Dziunia Nawrocka. Dzieliły nawet garderobę.

Po świętowaniu premiery „Barbarzyńców” Dygat „poczuł, że chodzą mu mrówki po krzyżu” na widok debiutującej Jędrusik. Pokazał ją w Sopocie, jeszcze w tajemnicy, Tadeuszowi Konwickiemu, który mówił potem: „Kalina była wtedy młodziutką, drobną, strasznie sympatyczną, strasznie poczciwą, naiwną dziewczyną”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”