Wraz z początkiem ery kosmicznej, gdy 4 października 1957 r. pierwszy sztuczny satelita Sputnik 1 został wyniesienie na orbitę, ludzie zyskali nową przestrzeń do pozostawiania po sobie śmieci. Eksploracja kosmosu nabiera prędkości i w tym samym tempie rozwija się proces zanieczyszczania orbit okołoziemskich.
W raporcie Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) z lipca br. można przeczytać m.in., że liczba, łączna masa i objętość obiektów pozostawianych w kosmosie sukcesywnie rośnie. Prowadzi to do zwiększonej ilości mimowolnych kolizji między urządzeniami umieszczonymi na orbicie a krążącymi tam śmieciami.
Odpady poruszają się w sposób nieskoordynowany. Zagrażają m.in. Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, satelitom telekomunikacyjnym i obserwacyjnym oraz załogowym statkom kosmicznym.
Do wyboru, do koloru
Ziemię otaczają duże śmieci, takie jak nieczynne satelity czy odrzucone elementy rakiet wynoszących misje załogowe. Zbierają się tam także drobne odpady pozostałe po eksplozjach i zderzeniach różnych obiektów. I te małe, i te duże śmieci są równie niebezpieczne. Większe zajmują sporo miejsca w przestrzeni i stanowią ryzyko rozbicia się na duże fragmenty. Mniejsze są za to trudne do zlokalizowania, co uniemożliwia bezpieczną nawigację między nimi.
ESA szacuje, że obecnie krąży nad nami ponad 750 milionów kosmicznych śmieci większych niż 1 cm. W każdej chwili mogą zderzyć się z satelitami, niszcząc je lub zmieniając ich trajektorię ruchu. Nawet najmniejsza kolizja jest groźna, dlatego Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) regularnie nieznacznie zmienia swoje położenie po to, by uniknąć zderzenia z drobnymi śmieciami kosmicznymi.