Władze Tajlandii poinformowały w środę, że prawie 600 osób zostało poddanych testom na koronawirusa, po potencjalnym narażaniu na kontakt z pierwszym od kwartału zakażonym w tym kraju. Jak dotąd żaden test nie potwierdził, by doszło do transmisji wirusa.

37-letni mężczyzna pracował w ciągu ostatnich dwóch tygodni jako DJ w trzech nocnych klubach w Bangkoku. Wynik dodatni testu na koronawirusa otrzymał nieco przypadkiem - po przybyciu do więzienia, gdzie miał się stawić po niedawnym skazaniu go za przestępstwo związane z narkotykami.

Ministerstwo Zdrowia podało, że za potencjalnie zagrożonych zakażeniem uznano osoby z 12 lokalizacji, w tym sądu, w którym pojawił się 37-latek. Inne miejsca to kluby nocne czy supermarkety. Łącznie przeprowadzono 569 testów i wszystkie jak dotąd dały wynik negatywny, przy czym 32 osoby czekają jeszcze na rezultat. Ponadto 400 innych osób, w przypadku których ryzyko zakażenia zostało uznane za niskie, trafiło na 14-dniową kwarantannę.

Tajemnicą pozostaje to, w jaki sposób zakaził się DJ. Wszystkie niedawne przypadki zachorowań w Tajlandii - zwykle kilka dziennie - są wykrywane w kwarantannie, wśród osób powracających z zagranicy.

W Tajlandii zanotowano dotąd 3447 zakażeń i 58 zgonów. To jedne z najniższych covidowych statystyk w regionie. Przykładowo w Indonezji czy na Filipinach liczba zakażonych idzie w setki tysięcy.