Koronawirus uderza w prezydenta Chin

Prezydent wysyła do Wuhanu jednego z najbliższych współpracowników, bo epidemia zagraża jego pozycji.

Aktualizacja: 14.02.2020 09:14 Publikacja: 13.02.2020 17:10

Pekin, 10 lutego. Xi Jinping pojawił się publicznie i to z maską na twarzy. Przeprowadzał inspekcję

Pekin, 10 lutego. Xi Jinping pojawił się publicznie i to z maską na twarzy. Przeprowadzał inspekcję służb prewencji antywirusowej i spotkał się z mieszkańcami

Foto: AFP

Jak wszystko, co dotyczy najbardziej wrażliwych informacji, decyzja o zmianie metodologii zakażeń została podjęta na najwyższym szczeblu. W czwartek Pekin ogłosił, że za osoby zarażone będą od tej pory uznawani już nie tylko ci, którzy przeszli testy RNA, ale także pacjenci, u których i bez tego wykryto symptomy typowe dla koronawirusa.

Chodziło o uwzględnienie m.in. wielu mieszkańców Wuhanu, którzy od tygodni pozostają w domu bez żadnej pomocy medycznej. Z tego powodu statystyki urosły skokowo. W jeden dzień tylko w prowincji Hubei, skąd wyszła epidemia, liczba chorych wzrosła o 14 840 osób (do prawie 50 tys.), a zgonów o 242. To dwukrotnie więcej niż dotychczasowy, dzienny rekord.

– Takie dane stanowią poważne wyzwanie dla Xi Jinpinga. Oznaczają, że epidemia jest znacznie groźniejsza, niż do tej pory przyznawano. Tymczasem w kraju podnosi się coraz większa krytyka z powodu zbyt późnej reakcji władz na sygnały o pojawieniu się choroby i uciszanie lekarzy, którzy na przełomie grudnia i stycznia o tym alarmowali. Najwyraźniej Chiny niewiele nauczyły się od wybuchu SARS w 2003 r. – mówi „Rzeczpospolitej" James Edward Hoare, znawca Chin najpierw w brytyjskim MSZ, a potem think tanku Chatham House.

Ale wraz z nowymi danymi pojawiła się też wiadomość, że nowym przywódcą Komunistycznej Partii Chin w Hubei będzie Ying Yong, do tej pory burmistrz Szanghaju i jeden z najbliższych współpracowników Xi Jinpinga jeszcze z czasów, gdy na początku tego wieku kierował strukturami partii w nadmorskiej prowincji Zhejiang. Ying Yong zastąpił Jiang Chaolianga, który wyróżniał się przede wszystkim sprawnością w zarządzaniu gospodarką prowincji.

Spory w ukryciu

Do jakiego stopnia ten ostatni jest odpowiedzialny za zaniedbania w walce z wirusem – trudno ocenić. Z pewnością lokalne władze Hubei i samego Wuhanu przez wiele kluczowych tygodni starały się zdusić informacje o nowej epidemii, aby nie wywoływać paniki, w szczególności u progu wakacji z okazji nowego roku księżycowego. Jednak to Xi, który przejął władzę w 2013 r., zbudował najbardziej ścisły system kontroli informacji od czasów Mao, co teraz obraca się przeciw niemu.

– Epidemia koronawirusa jest z pewnością największym wyzwaniem dla chińskich władz od masakry na placu Niebiańskiego Spokoju w 1989 r. Wówczas partia komunistyczna przyjęła jednak żelazną zasadę, że spory na szczytach władz są ukrywane przez opinią publiczną. Bardzo trudno więc ocenić, do jakiego stopnia władza Xi jest w tej chwili podawana w wątpliwość w samych szeregach partii. Pewne jest natomiast to, że prezydent sięgnął do klasycznej strategii zrzucenia całej winy na kadry niższego szczebla – tłumaczy Hoare.

Czystka w Hubei to jednak część szerszej strategii, bo jeszcze przed wybuchem epidemii Xi zaliczył kilka poważnych porażek. Pozwolił, aby studencki ruch protestu w Hongkongu przekształcił się w wielomiesięczny bunt dawnego, brytyjskiego terytorium przeciwko władzy Pekinu. Wybór na prezydent Tajwanu lansującą program pełnej niepodległości wyspy Tsai Ing-wen pokazał z kolei ograniczenia mocarstwowej polityki zagranicznej Xi. Nieprzewidywalna zaś strategia handlowa Donalda Trumpa wobec Chin spowodowała, że Xi nie zdołał powstrzymać największego od czterech dekad spadku tempa wzrostu gospodarki.

W poniedziałek, po raz pierwszy od wielu tygodni, Xi pojawił się w miejscu publicznym i to z maską higieniczną na twarzy. Sprawdzał postęp w walce z chorobą, witał się z personelem medycznym. Zgodnie z oficjalną linią propagandy Pekinu pokazywał, że jest na pierwszej linii walki z epidemią.

W czwartek równocześnie ze zmianą kierownictwa Hubei mianował nowego przedstawiciela Pekinu przy administracji Hongkongu. To Xia Baolong, również bliski współpracownik prezydenta jeszcze z lat, kiedy kierował Zheijang. Chodzi jednak o osobę, która dała się poznać z bezwzględnej walki z kościołami chrześcijańskimi w tej prowincji, masowego likwidowania krzyży. Dlatego eksperci obawiają się, że personalna zmiana jest zapowiedzią twardego kursu Pekinu wobec Hongkongu.

Przywódca też może zachorować

David Ignatius, publicysta „Washington Post", uważa, że poza narastającym niezadowoleniem z powodu zaniechań partii w walce z epidemią i żądaniem wolności słowa pozycja Xi może być także zagrożona na kilka innych sposobów. Jednym z nich jest zarażenie chorobą członków samego kierownictwa partii, które jednak zasadniczo żyje oddzielone ścisłą barierą od reszty społeczeństwa.

Niezadowolenie narasta także w szeregach wojska, które nie chce ponosić skutków zaniedbań partii w walce z koronawirusem (w czwartek Xi posłał kolejnych 4 tys. wojskowych lekarzy do Wuhanu).

Ale póki co najgroźniejsze są skutki koronawirusa dla gospodarki. Oficjalnie od początku tego tygodnia 160 mln pracowników, którzy byli skazani na przymusowy urlop, miało wrócić do pracy. Jednak cztery dni później 90 proc. dotkniętych zakładów albo nadal pozostawała zamknięta, albo pracowała w bardzo ograniczonym zakresie. Po części było to spowodowane ostrożnością międzynarodowych koncernów obecnych w Chinach, jak Toyota czy Apple, a po części obawami pracowników przed zakażeniem. Zdaniem Christophera Johnsona, czołowego eksperta ds. Chin pracującego dla CIA, może to w końcu postawić pod znakiem zapytania niepisany układ, jaki po dojściu do władzy siedem lat temu Xi zawarł ze społeczeństwem: zgoda na radykalne umocnienie mechanizmów autorytarnego państwa w zamian za przekształcenie Chin w globalną potęgę i stałą poprawę poziomu życia.

Z ankiety przeprowadzonej wśród ekonomistów przez Bloomberga wynika, że po raz pierwszy od reform Deng Xiaopinga w 1978 r. tempo wzrostu gospodarki przynajmniej w pierwszym kwartale spadnie poniżej 5 proc. Władze przestały też zapewniać, że już w lutym uda się osiągnąć szczyt liczby zakażeń. Wycofały się też z podania konkretnego terminu, w którym będzie możliwe opracowanie szczepionki na koronawirusa.

Jak wszystko, co dotyczy najbardziej wrażliwych informacji, decyzja o zmianie metodologii zakażeń została podjęta na najwyższym szczeblu. W czwartek Pekin ogłosił, że za osoby zarażone będą od tej pory uznawani już nie tylko ci, którzy przeszli testy RNA, ale także pacjenci, u których i bez tego wykryto symptomy typowe dla koronawirusa.

Chodziło o uwzględnienie m.in. wielu mieszkańców Wuhanu, którzy od tygodni pozostają w domu bez żadnej pomocy medycznej. Z tego powodu statystyki urosły skokowo. W jeden dzień tylko w prowincji Hubei, skąd wyszła epidemia, liczba chorych wzrosła o 14 840 osób (do prawie 50 tys.), a zgonów o 242. To dwukrotnie więcej niż dotychczasowy, dzienny rekord.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788