To sedno poniedziałkowej uchwały SN, ważnej dla szybko rozwijającej się ścieżki prawnej procedury upadłości konsumenckiej.
Przesądziła siódemka
Sprawę wywołało pytanie prawne warszawskiego sądu upadłościowego, które zwykły skład SN przedstawił szerszemu, siódemkowemu składowi.
Chodzi o konsumenckie postępowanie upadłościowe z wniosku Izabeli G., mieszkanki podwarszawskiej miejscowości, która zbankrutowała (upadła) jako konsumentka w trakcie małżeństwa. Sędzia komisarz nie włączył do masy upadłości całego majątku wspólnego małżeństwa, czyli mieszkania, dwóch działek i samochodu, i wynagrodzenia za prace, lecz po połowie udziałów kobiety w każdej z tych rzeczy. W uzasadnieniu sędzia wskazał, że zgodnie z ogólną zasadą upadłości konsumenckiej (art. 2 ust. 2 prawa upadłościowego) postępowanie to, czyli wobec osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej, należy prowadzić tak, aby umożliwić umorzenie długów upadłego konsumenta. To ma pierwszeństwo przed zaspokojeniem roszczeń wierzycieli, co jest priorytetem klasycznej upadłości przedsiębiorców.
Gdyby Izabela G. była przedsiębiorcą, nie byłoby tych wątpliwości, gdyż zgodnie z art. 124 ust. 1 prawa upadłościowego z dniem ogłoszenia upadłości jednego z małżonków cały ich majątek wspólny wchodzi do masy upadłości, a udział małżonka w majątku dorobkowym (zwykle połowa) traktowany jest jak roszczenia innych wierzycieli. Zgłasza je do masy upadłości i syndyk na zakończenie na ogólnych zasad wypłaca mu odpowiednią część. W praktyce wypłacane jest kilka bądź kilkanaście procent należności.
Pełnomocnicy Izabeli G. mecenasi Bartosz Groele i Małgorzata Sawa wskazywali, że sprzedaż udziałów w poszczególnych rzeczach, w szczególności nieruchomości, będzie praktycznie niemożliwa, chyba że za symboliczne kwoty. I pewnie z tego skorzysta tylko mąż kobiety, kupując je w licytacji upadłościowej. Tym samym wydłuży się oddłużanie, a temu służy upadłość konsumencka.