Zapewne przyczyniła się do tego pandemia. Część osób musiała zamknąć swój biznes, inni stracili pracę i nie mogli regulować swoich zobowiązań. Ale do wysypu takich upadłości przyczyniła się przede wszystkim zmiana przepisów, które weszły w życie w marcu ubiegłego roku. Dzięki nim, znacznie więcej osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej może teraz złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości. Wystarczy, że utracili zdolność do wykonywania wymagalnych zobowiązań pieniężnych przez co najmniej trzy miesiące. I nie ma znaczenia, czy do stanu niewypłacalności doszło wskutek ich umyślnego zawinionego działania, czy też rażącego niedbalstwa. Wniosek o upadłość konsumencką mogą też składać byli przedsiębiorcy, nawet jeśli zakończyli swoją działalność w dzień poprzedzający złożenie takiego wniosku.

Czytaj także: Restrukturyzacja spółki w czasach koronawirusa

Skutkiem postępowania upadłościowego jest częściowe lub całkowite umorzenie zobowiązań. Dzięki temu dłużnik może rozpocząć „nowe życie" bez starych długów, telefonów wierzycieli i firm windykacyjnych. Takie postępowanie ma jednak także przykre konsekwencje: dłużnik traci prawo do rozporządzania swoim majątkiem, z którego pokrywane będą zobowiązania. Może to być także jego dom czy mieszkanie.

Więcej na ten temat piszemy w dzisiejszym tygodniku „Biznes w czasie pandemii". Zapraszam do lektury.