W trwających od września atakach Palestyńczyków zginęło już 25 obywateli Izraela. Po stronie palestyńskiej ofiar jest 146, z czego 101 zostało zabitych w czasie zamachu. Reszta straciła życie w starciach z wojskiem i policją. Zamachy te mają charakter spontaniczny, często przy użyciu noży kuchennych czy nawet nożyczek, jak to miało miejsce w przypadku 16-letniej palestyńskiej uczennicy w Jerozolimie.

Niektóre z nich można zakwalifikować z powodzeniem jako próby samobójcze. Ale są też przy użyciu broni – jak w środę w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, gdzie postrzelony został izraelski żołnierz. Akcje Palestyńczyków nie są przy tym koordynowane przez jakiś jeden ośrodek centralny, co przyznają sami Izraelczycy. Jest to jedna z przyczyn uniemożliwiających opanowanie sytuacji przez władze państwa żydowskiego. Mnożą się głosy o całkowitym odcięciu okupowanego Zachodniego Brzegu od Izraela, jak to miało miejsce w czasie II intifady, czyli powstania palestyńskiego, kiedy to terroryści wysadzali się w powietrze na ulicach izraelskich miast.

Na razie wprowadzono zakaz wjazdu dla kilku tysięcy palestyńskich robotników do zamieszkanych przez 70 tys. żydowskich osadników osiedli w rejonie Gusz Etzion. Wprowadzono go po ataku, w wyniku którego zginęła kobieta na oczach córki. Całkowita izolacja Zachodniego Brzegu nie wchodzi w grę, gdyż oznaczałoby to odcięcie Izraela od siły roboczej.