Zarówno strona amerykańska, jak i izraelska oficjalnie przypomniały, że obozy śmierci, które powstawały podczas okupacji na polskiej ziemi, nie były „polskimi obozami". Wicekanclerz, a zarazem szef MSZ Niemiec Sigmar Gabriel nie tylko publicznie oświadczył, że obozy były niemieckie, ale też potwierdził winę Niemiec za organizowanie masowych mordów podczas II wojny światowej.
– Pojedynczy kolaboranci niczego tu nie zmienią – stwierdził. A jego słowa: „Nie ma najmniejszej wątpliwości, kto ponosi winę za obozy zagłady, kto nimi zarządzał i mordował w nich miliony europejskich Żydów, a mianowicie Niemcy" – są dokładnie tym, o co chodziło Polakom, gdy rozpoczynali batalię o prawdę historyczną.
Dla dużej części wyborców prawicy te wszystkie oświadczenia będę kolejnym dowodem przenikliwości Jarosława Kaczyńskiego, bo w ciągu tygodnia uzyskał twarde deklaracje ze strony Izraela, Niemiec i USA, które są kluczowe dla polskiej polityki historycznej.
A gorące emocje, które wybuchły, i napięcia w relacjach z Tel Awiwem i Waszyngtonem? – zapyta ktoś. Dla sympatyka dobrej zmiany reakcje tych dwóch stolic wraz z falą antypolskich komentarzy to tylko dowód na to, że niektórym prawda jest bardzo nie w smak, a zakłamywanie historii ma uzasadniać wyciąganie od Polski odszkodowań za mienie pozostawione w naszym kraju przez Żydów. Sam Jarosława Kaczyński w Polskim Radiu sprawę postawił jasno: walczymy o godność narodu i nie możemy się cofnąć.
Tworzenie historii alternatywnej jest zadaniem całkowicie jałowym, niemniej w tej sytuacji nie sposób nie postawić pytania, czy polska polityka historyczna nie mogła osiągnąć tych samych celów – uznania oczywistej odpowiedzialności Niemiec za budowę przemysłu śmierci podczas II wojny światowej – za niższą cenę? Bez potężnego tąpnięcia w relacjach z naszymi partnerami, bez tej fali niesprawiedliwych dla Polski komentarzy w Izraelu, absurdalnej licytacji części polityków w Tel Awiwie na antypolskie wystąpienia, ale też bez fali antysemickich komentarzy, która zalała w ostatnich dniach polski internet, wlewając się przez burty również do mediów publicznych?