Tylko skrajni nacjonaliści oraz rodzina mogli uważać byłego dowódcę bośniackich Serbów za niewinnego. Dla innych od dawna był czarnym charakterem krwawego konfliktu w środku Europy. Sędziowie z Hagi potwierdzili, że był odpowiedzialny za ludobójstwo bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy oraz zbrodnie wojenne i przeciw ludzkości, gwałty, czystki etniczne i prześladowania.
Do zbrodni, o których mowa, doszło ćwierć wieku temu. Jak na wyroki wobec politycznych i militarnych VIP-ów są świeżej daty. W ogóle wojna jugosłowiańska jest wyjątkowa, jeżeli chodzi o udane rozliczenia z jej najokrutniejszymi uczestnikami. Zazwyczaj królowie, premierzy i generałowie dawno leżą w grobie, gdy za zdziesiątkowanie i ograbienie narodów czy zrównanie z ziemią miast ich następcy decydują się... ledwie na słowne przeprosiny.
W przeddzień decyzji o dożywociu dla Mladicia pojawiło się zdjęcie (z Soczi) uśmiechniętego syryjskiego dyktatora Baszara Asada. Jeszcze parę lat temu był powszechnie uznawany za największego zbrodniarza współczesności. Teraz nie grozi mu żadna Haga.
„Dla Mladicia żadna kara nie jest wystarczająco wysoka" – przeczytałem tytuł w jednym z najważniejszych liberalno-lewicowych pism Europy. To zadziwiające, przecież w tym środowisku dożywocie uchodziło za niezwykłe okrucieństwo, a zrozumienie dla kary śmierci wykluczało z grona cywilizowanych ludzi.
Powstaje pytanie, dlaczego kary dla Serbów nie są wystarczające i dlaczego Haga jest głównie dla nich. Bo to najważniejsi serbscy przywódcy wojskowi i polityczni zostali tam rozliczeni lub zmarli w celi, przedstawiciele innych narodów jugosłowiańskich stanowili mniejszość skazanych i byli niżsi rangą. A przecież wojna jugosłowiańska nie była wynikiem jedynie serbskiego nacjonalizmu i przykładem tylko serbskiego okrucieństwa.