Dla rodzin zabitych nie ma różnicy. Dla nich właściwa jest jedna odpowiedź. Udzielił jej wczoraj prezydent Donald Trump, mówiąc o masakrze w Las Vegas: to był akt czystego zła. Atak zjednoczył na chwilę Amerykanów w smutku i poczuciu grozy.

Dla większości czyste zło w wykonaniu szaleńca różni się jednak od czystego zła w wykonaniu terrorystów. Bo szaleniec zazwyczaj ginie na miejscu przerażającej zbrodni – tak też było w Las Vegas, uzbrojony po zęby 64-latek zabił się, zanim dopadła go policja. A nawet jeśli sprawca tragedii trafia na wiele lat do więzienia czy zamkniętego ośrodka psychiatrycznego, to czyste zło i tak nie ma kontynuacji. Organizacje terrorystyczne robią zaś wszystko, byśmy pomyśleli, że dalszy ciąg nastąpi, a wśród ofiar możemy być my sami.

W poniedziałek pojawiły się obie wersje. Najpierw twierdzono, że ataku dokonał szaleniec. Potem – że jednak był on terrorystą, i to dżihadystą; do ataku przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Zaprzeczyła temu amerykańska policja, podkreślając, że żadne powiązania sprawcy z organizacjami terrorystycznymi nie są znane.

Nie zmienia to jednak zbrodniczej statystyki – prawie wszystkich ataków terrorystycznych na świecie dokonują właśnie islamiści. Ale wbrew temu, co się wielu wydaje, nie są to zamachy na Zachód, na nasze wartości. Ich ofiarami najczęściej padają muzułmanie w Afganistanie, Pakistanie, Iraku, Somalii czy Egipcie.

To wszystko nie układa się w żaden prosty obrazek. Dziesiątki zamachów, masakr, o których skomentowanie proszono mnie na gorąco, nauczyły mnie pokory. Rzadko można od razu powiedzieć, kto i dlaczego to zrobił. Od razu można rozpocząć tylko refleksje o czystym złu.