Partia rządząca po raz kolejny pokazuje, że konflikty potrafi rozwiązywać wyłącznie siłą. Mediacje, negocjacje, próba kompromisu to pojęcia, które nie istnieją w słowniku rządzących. Polityka przestaje oznaczać ścieranie się sił, a zaczyna – wyłącznie narzucanie własnej woli.

Nauczyciele, sędziowie, lekarze – z nikim się nie rozmawia, wszystkich się przymusza. Rozwiązaniem staje się nacjonalizacja i/lub centralizacja. Jest problem z tanimi mieszkaniami? Niech buduje je państwo! Z hotelami? Zbudujmy państwowy holding hotelarski. Powołajmy centralną instytucję Wody Polskie, by zarządzała deszczówkami w każdej wsi. Znacjonalizowano nawet koła gospodyń wiejskich oraz plac Piłsudskiego, by postawić tam pomnik smoleński. Państwo miało nawet budować samochód elektryczny. Jak się skończyło, wszyscy wiemy.

Sęk w tym, że zamiast świadczyć o sile, dowodzi to wyłącznie słabości państwa, które funkcjonuje tylko dzięki specustawom. PiS nie wierzy w profesjonalną administrację państwową ani w rządy reguł. Wierzy wyłącznie w przejmowanie politycznej kontroli. Rozszerza więc działanie państwa, które staje się przez to jeszcze słabsze. I tak koło się zamyka.

Czytaj także: Westerplatte powinno zostać w rękach władz Gdańska