Już od 1 lipca w obszarze całej Unii i kilku powiązanych z nią państw będzie obowiązywał cyfrowy certyfikat Covid-19. Da możliwość podróżowania z minimalizacją ryzyka zakażenia wirusem. Jeśli szukamy lepszego argumentu za sensem integracji europejskiej, to ciężko go znaleźć. Rzekomo ospała unijna administracja w tej kwestii zastosowała najszybszą z możliwych ścieżek.

Co więcej, można mieć nadzieję, że do systemu szybko dołączą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Szwajcaria. I o ile w Unii wspólny system honorowania kodów QR da szansę oddechu zmiażdżonej przez covid turystyce, o tyle w przypadku otwarcia się na wizyty z Wysp Brytyjskich czy Stanów dojdzie do ozdrowieńczego dla obu stron przywrócenia relacji biznesowych. Do tej pory przez niemal rok były one głównie wirtualne – królowały konferencje via internet, wielogodzinne negocjacje z użyciem Zooma, Teamsów czy Skype'a. Nie przeczę, ludzkość posmakowała innej formy komunikacji i zapewne w wielu sytuacjach przy niej pozostanie. Jednak – potwierdzają to psychologowie – praca zdalna nie jest w stanie w 100 procentach zastąpić komunikacji bezpośredniej. Podobnie jak niedzielny wyskok na Mazury nie zastąpi ciepłych plaż nad Morzem Śródziemnym.

Kiedy domagałem się szybkiego wprowadzenia paszportu covidowego, dotknął mnie hejt. Jednym z ważnych argumentów było to, że w dobie realnej tragedii, jaką jest pandemia, pozwalam sobie wspominać o kwestiach tak błahych jak zagraniczne wakacje. Otóż niebłahych – środowisko ludzi związanych z usługami turystycznymi to nie margines, ale cała rzesza. W Polsce, kraju nie dość jeszcze stawiającym na turystykę, w istocie nie jest to grupa najliczniejsza. Ale już za naszymi granicami są całe gospodarki, które z tego żyją – Grecja, Chorwacja, Włochy, by nie wspominać o Malcie czy Cyprze. Te kraje na zamknięciu ruchu turystycznego straciły najwięcej. Jego odmrożenie jest dla nich warunkiem już nie prosperity, ale elementarnego odbicia ich gospodarek. Jeśliby do niego nie doszło, już za chwilę trzeba by szykować dla nich nowe pakiety ratunkowe.

Czy poradzilibyśmy sobie z chaosem przepisów i wzajemnych relacji bez Brukseli? Szczerze wątpię. Utonęlibyśmy w negocjacjach bilateralnych. Szczęśliwie nie będą jednak potrzebne. Uznawane ponad granicami kody QR pomogą nam odbudować normalność. A potrzebujemy tego jak powietrza.