Chrabota: Mowa nienawiści. Nim wypełzną demony

Nie mamy kłopotów z identyfikacją mowy nienawiści. Jeśli tak jest, to do walki z nią potrzeba tylko odpowiednich instrumentów i determinacji.

Aktualizacja: 21.01.2019 09:38 Publikacja: 20.01.2019 18:37

Chrabota: Mowa nienawiści. Nim wypełzną demony

Foto: AFP

Wielu komentatorów nie ma w tej sprawie złudzeń: „Narodowa cisza i skupienie w obliczu śmierci prezydenta Gdańska miały szansę trwać tylko do czasu pogrzebu. Ale dzień, dwa po tym, jak wiatr rozwieje resztę kadzidlanego dymu, rzucimy się sobie do gardeł. W tym sensie wojna polsko-polska została tylko na chwilę zawieszona. Powróci, bo jest naszym naturalnym stanem. Podziały są zbyt podstawowe, zajadłość zbyt wielka. I w ogóle jesteśmy narodem zbyt durnym, by zrozumieć lekcje, jakie nam daje historia".

Oczywiście nie można wykluczyć, że zwaśnione strony zaczną się atakować z jeszcze większą zajadłością, a na sztandarze, przynajmniej jednej ze stron, pojawi się oblicze Pawła Adamowicza. Ktoś przecież może rzucić hasło: mamy swojego świętego, niewinną ofiarę brutalnej polityki nienawiści, trzeba sprawcom oddać za swoje. Ktoś po drugiej stronie odpowie pięknym za nadobne, uruchomi najcięższe armaty w zawsze przygotowanej na kolejne podłości państwowej telewizji (vide sobotnie „Wiadomości" i ilustrowanie słów ojca Wiśniewskiego wizerunkiem Donalda Tuska) i następna batalia na śmierć i życie gotowa.

Ale przecież nie musi tak być. Wielu przemawiających w gdańskiej bazylice Mariackiej, co więcej, zapewne wszyscy w niej obecni mieli kompletnie przeciwne intencje. Rozciągnąć w czasie ten moment zadumy i refleksji, obrócić się ku dobru i pojednaniu. Zatrzymać w zatraceniu, w które powoli popadamy. Też tam byłem, właśnie to czułem, tak myślałem. Niemożliwe, że jako jedyny.

W naszym życiu społecznym, w naszej polityce mowa nienawiści jest nieunikniona – twierdzą uważni badacze i krytycy polskości. Nieprawda. To nie pierwszy ani jedyny w historii moment zaczadzenia języka nienawiścią. Mową nienawiści był język bolszewizmu. Mową nienawiści był cały oficjalny przekaz III Rzeszy (przeanalizował go precyzyjnie Victor Klemperer w swojej fenomenalnej książce „LTI – Lingua Tertii Imperii"). Wiemy dziś doskonale, że oba stanowiły wstęp do wielkich zbrodni. A zatem potrafimy taki język ocenić. Co więcej, umieliśmy się od niego uwolnić.

Mową nienawiści był język oficjalnej propagandy w czasie ludobójstwa Tutsi w Rwandzie. Mową nienawiści był i wciąż jest język morderców z ISIS. Jakoś nie mamy więc kłopotów z jego identyfikacją. A jeśli jest właśnie tak, to dlaczego mielibyśmy nie mieć go zwalczać? To z jednej strony kwestia determinacji, z drugiej odpowiedniego instrumentarium.

W tej drugiej kwestii nie jesteśmy bezbronni. Nauczyliśmy się rękami wyspecjalizowanych służb likwidować radykalizm islamski w zarodku. Eksperci monitorują sieć, kontrolują grupy dyskusyjne. Ich uczestnicy objęci są nadzorem. Dzięki temu statystyka zamachów w Europie znacząco zmalała. Ktoś powie: zamachy się zdarzają. To prawda, ale na drugiej szali wagi są setki, a może tysiące ludzi, którzy nie stali się dzięki tym wysiłkom ofiarami. Ich życie też się liczy.

Jest jeszcze kwestia prawa, czyli regulacji. Czy są dostateczne? Wielu ekspertów twierdzi, że tak. Ale jeśli nie, znów nie jesteśmy bezbronni. Wystarczy przecież skopiować przepisy niemieckiej ustawy z 2017 r. przygotowanej przez ministra sprawiedliwości Heiko Maasa, nakazującej administratorom portali społecznościowych blokowanie lub usuwanie informacji nieprawdziwych i mowy nienawiści. Potężne sankcje finansowe (do 50 mln euro) skutecznie przekonują administratorów portali do bacznego monitorowania i oczyszczania kont swoich użytkowników ze słownej agresji.

Czy ktoś w Polsce zapoznał się z tym prawem? Która partia wystąpi z inicjatywą ustawodawczą? I która jako pierwsza wprowadzi wewnętrzne przepisy o eliminowaniu siewców nienawiści z własnych szeregów? W napięciu czekam na zgłoszenia. I raz jeszcze powtórzę. Instrumenty do walki z hejtem istnieją. Potrzebna jest tylko determinacja. Trzeba zrozumieć i przekonać innych, że to właśnie ten moment, że ta absurdalna śmierć Pawła Adamowicza jest punktem zwrotnym historii. Apeluję o tę determinację. Skończmy z tym złem, zanim wypełzną demony.

Wielu komentatorów nie ma w tej sprawie złudzeń: „Narodowa cisza i skupienie w obliczu śmierci prezydenta Gdańska miały szansę trwać tylko do czasu pogrzebu. Ale dzień, dwa po tym, jak wiatr rozwieje resztę kadzidlanego dymu, rzucimy się sobie do gardeł. W tym sensie wojna polsko-polska została tylko na chwilę zawieszona. Powróci, bo jest naszym naturalnym stanem. Podziały są zbyt podstawowe, zajadłość zbyt wielka. I w ogóle jesteśmy narodem zbyt durnym, by zrozumieć lekcje, jakie nam daje historia".

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: „Płatni zdrajcy, pachołkowie Rosji”. Dlaczego Tusk tak mocno zaatakował PiS
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada nie zwycięstwa, ale hipokryzji i absurdu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: PiS podwójnie zdradzony
Komentarze
Jacek Cieślak: Luna odpadła, ale jest golas z Finlandii. Po co nam w ogóle Eurowizja?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Afera sędziego Tomasza Szmydta jest na rękę Tuskowi i KO, ale nie całej koalicji