Słowa, nawet najbardziej demagogiczne i oderwane od rzeczywistości, mogą mieć przełożenie na jak najbardziej realne życie. O tym przed czterema latami przekonał się premier David Cameron, gdy Brytyjczycy uwierzyli w wizję zalewu Królestwa przez imigrantów i postawili na rozwód z Unią. Teraz przed podobną groźbą staje Unia. Powielane przez lata w zachodnich mediach negatywne i nie zawsze sprawiedliwe oceny sytuacji politycznej w Warszawie i Budapeszcie przekonały polityków w Szwecji, Holandii, Finlandii i Danii, ale także deputowanych w Parlamencie Europejskim, że muszą się podjąć misji obrony demokracji w Polsce i na Węgrzech. To wywołuje ostrą reakcję w obu stolicach, łącznie z groźbą weta, jaką w ten wtorek zasygnalizował Jarosław Kaczyński.

Do tej pory spór o praworządność udawało się trzymać pod kontrolą. Polska nie przekraczała czerwonej linii, jaką byłoby odrzucenie wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE w tym obszarze. Rada UE nie stawiała naszego kraju pod ścianą, pozbawiając go prawa głosu w instytucjach europejskich. Więcej: rekonstrukcja rządu i podporządkowanie Zbigniewa Ziobry Jarosławowi Kaczyńskiemu miały zapobiec otwieraniu przez ministra sprawiedliwości nowych frontów walki z Brukselą. Teraz ta delikatna równowaga się załamuje. Obie strony sporu o powiązanie praworządności z wypłatą Funduszu Odbudowy sięgają do coraz mocniejszych słów, przez co wypracowanie kompromisu będzie coraz trudniejsze. Wystarczy też, aby został on później odrzucony przez któryś z parlamentów 27 krajów, a cała konstrukcja upadnie.

To miałoby fatalne skutki już nie tylko dla naszego regionu. Nietrudno przewidzieć, że zawiedzeni Włosi i Hiszpanie, których Bruksela opuściła już wtedy, gdy do ich wybrzeży dobiła fala imigrantów, już zupełnie odwróciliby się od Unii. Dojście do władzy w Rzymie Matteo Salviniego, który w przeszłości chciał wyprowadzić Włochy ze strefy euro, mogłoby oznaczać egzystencjalne zagrożenie dla integracji. Wtedy wszyscy zatęskniliby za czasami, gdy ich głównym problemem była praworządność w Polsce i na Węgrzech.