„Doskocz, przypieprz, odskocz” – tak walczy dobry pięściarz według recepty legendarnego „Papy” Stamma. Nie zapędza się, na zimno realizuje taktykę szukania słabych punktów przeciwnika i wykorzystywania własnych – dobrych. PiS w sprawie oszalałego ataku na osoby LGBT zachowuje się nie jak dobry pięściarz, tylko jak moja jamniczka, która nienawidziła większych od siebie suk. Czekała, aż ją miną, rozpędzała się, podskakiwała i od tyłu gryzła w ucho. Kiedy przeciwniczka odwracała się zdziwiona, jamniczka leżała już na plecach w geście poddania mówiącego: „Ja? Nie, skąd, pani mnie z kimś pomyliła”.

PiS po trzech dniach używania tematu mitycznej ideologii LGBT nagle uznało, że się zapędziło. Dziś okazuje się, że podpisana przez prezydenta Dudę Karta Rodziny ma służyć emerytom i godnemu życiu, a nie walce z seksualizacją dzieci przez gejów (może przy okazji prezydent mógłby się zająć heteroseksualnymi mężczyznami, którzy po trzech piwach, ze strzaskanym na mahoń brzuchem i w obcisłych slipach gorszą dzieci na kąpieliskach?).

Politycy PiS przesadzili i nie wiedzą, jak się teraz wycofać. To nie było „chirurgiczne cięcie” i szybki atak. To było ujadanie. Ale czy ten atak pozwoli Rafałowi Trzaskowskiemu na przekroczenie w wyborach 30 proc.? Jego sztab przyjął taktykę „nie dajmy się sprowokować”, która raczej przysporzyła zwolenników Robertowi Biedroniowi. Trzaskowski natomiast znalazł nowy temat: Antoni Macierewicz i jego ciemne sprawki. Czas pokaże, czy będzie umiał atakować jak pięściarz czy jak jamniczka.

Jedno jest dobre w jego wyborze celu ataku: Macierewicz to polityk, i to doświadczony. Ofensywa Trzaskowskiego nie zrobi na nim wrażenia, były szef MON ucieszy się najwyżej, że nazwiska nie przekręcają. Jeśli więc koniecznie już trzeba kogoś atakować, to niech politycy szukają celów w obozie przeciwnika, nie wśród gejów, uchodźców czy Żydów.