Gest posłanki PiS pod adresem posłów opozycji był oburzający, ale jeszcze bardziej oburzający był upór, z jakim posłanka próbowała nas przekonać, że rzeczywistość wyglądała inaczej niż wyglądała. Lichocka mówiła bowiem, że jej gest nie oznaczał, że opozycja ma udać się w szybkim tempie w daleką podróż, tylko był niewinnym potarciem oka, które – pod wpływem wzburzenia sejmową debatą – najwyraźniej zaczęło dawać jej się we znaki. Posłanka oburza się na szczucie, hejt, nienawiść wobec niej i ubolewa nad tym, że gest ów wyrwano z szerszego kontekstu zdarzeń.

Cóż – liczne zdjęcia i nagrania wskazują, że jeśli posłanka pocierała oko, to znaczy, że ma poważne problemy z koordynacją ruchową, co kwalifikowałoby się zapewne do wizyty u lekarza. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że najpierw postanowiła pokazać środkowym palcem opozycji co myśli o jej przedstawicielach, a potem – gdy wzburzenie opadło – przekonywać wszystkich, że czarne jest białe a białe jest czarne – jak mawiał klasyk, który jednak w tym wypadku się przejęzyczył, a Lichocka prezentowała taką postawę zupełnie na poważnie.

Taka próba zakrzyczenia rzeczywistości, która skrzeczy, świadczy właśnie o oderwaniu się od rzeczywistości. Posłance Lichockiej zdaje się wydawać, że dziś może powiedzieć wszystko, bo w razie czego pewna telewizja i tak opisze to na pasku w jedynie słuszny sposób. Można więc machać środkowym palcem w Sejmie zaraz po tym, jak darło się szaty nad „barbarzyństwem w Pucku”. Można pocierać oko w sposób, który powszechnie uważany jest za wulgarny. Można na jednym oddechu – polecam Twittera posłanki – skarżyć się na hejt i pisać o przeciwnikach politycznych per „POstkomuna”. Wszystko można, bo suweren locuta, causa finita. A jak wam się nie podoba to – co sugeruje ów nieszczęsny gest – możecie w szybkim tempie nas opuścić.

Jest taki dowcip, w którym mąż się przejęzycza i zamiast powiedzieć do żony „podaj mi sól” mówi „zmarnowałaś mi najlepsze 20 lat życia”. Wątpię jednak, że posłanka Lichocka chciała podrapać się w oko, ale zamiast tego jakoś tak wyszło, że obraziła opozycję. Nie wątpię natomiast, że słowo „przepraszam” bardzo trudno przechodzi jej przez usta (w rozmowie z „Faktem” stwierdza, że „jeśli ktoś poczuł się urażony tym gestem, gestem, który nie miał złych intencji, to przeprasza”).

To z kolei rodzi podejrzenie, że niektórzy w szeregach PiS uznali już, że niemal wszystko im wolno. Powinni jednak uważać, bo czasem jeden środkowy palec kroczy przed upadkiem.